Raków Częstochowa. Droga będzie wyboista

Raków przygotowuje się do rywalizacji ze Spartakiem Trnava w ramach eliminacji do Ligi Konferencji.


Częstochowianie w środę przyjechali do Trnavy, gdzie mieli okazję zapoznać się z boiskiem. Podopieczni Marka Papszuna nie musieli tym razem odbyć tak dalekiej podróży, jak w poprzednim tygodniu, gdy rywalizowali z FK Astaną. To spora przewaga, podobnie jak fakt, że zespół nie będzie miał raczej po niej żadnych problemów.

Kazachskie problemy

Kazachska flora bakteryjna dała im się we znaki. Kilku piłkarzy miało z nią kłopoty, choćby Kacper Trelowski, który po ostatnim meczu podkreślał, że mogło to mieć wpływ na jego grę w spotkaniu ze Stalą Mielec.

– Ten mecz nie był najlepszy w moim wykonaniu. Jedynie mogę usprawiedliwić się tym, że przez ostatnie trzy dni mierzyłem się z chorobą. W moim przypadku były problemy wirusowe przywiezione z Kazachstanu. Nie tylko ja narzekałem na problemy z żołądkiem, ale już jest coraz lepiej – mówił młodzieżowiec Rakowa.

Częstochowianie mieli jednak wystarczająco czasu, by poprawić stan swojego zdrowia. Tak też się stało. Raków do Trnavy udał się w swoim najmocniejszym zestawieniu, wliczając w to zakontraktowanego wczoraj Bartosza Nowaka. Drużyna będzie więc w stanie podjąć rywalizację z zespołem na swoim poziomie piłkarskim. Jeżeli częstochowianom uda się wygrać, to w czwartej rundzie eliminacji także nie będą na straconej pozycji.

Inni już łamali kły

Pierwotna lista zespołów, na jakie Raków mógł trafić w decydującym dwumeczu, robiła wrażenie. Znalazły się na niej choćby Fiorentina, FC Koeln czy Villarreal. Ostateczny koszyk, na jaki częstochowianie mogli trafić, także był wymagający. Poza wspomnianym Koeln Raków mógł trafić choćby na kogoś z dwójki Zoria Ługańsk – Universitatea Craiova czy przegranego z pary AEK Larnaka – Partizan Belgrad.

Ostatecznie częstochowian może czekać wyjazd do Pragi na rywalizację ze Slavią czy dwumecz z Panathinaikosem. Choć do tej rywalizacji jeszcze daleka, dwutygodniowa droga, tak w klubie słychać zadowolenie. Zdaniem niektórych drużynę z Częstochowy stać na pokonanie nie tylko Spartaka Trnava, ale i jednego z dwóch wymienionych zespołów.

Wiadomo oczywiście, że słowacka drużyna jest w zasięgu Rakowa, a szanse na awans można rozkładać pół na pół. Niemniej rywalizacja ze Slavią czy Panathinaikosem już tak łatwa nie będzie. Obie drużyny są na wyższym poziomie niż „jedenastka” trenera Papszuna. Patrząc z drugiej strony, Raków był przed rokiem skazywany na pożarcie przez Rubin Kazań. Rosyjski zespół połamał jednak kły na defensywie częstochowian. Podobnie może być z tegorocznymi rywalami.

Wykorzystać odległość

Szkoleniowiec Rakowa zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że rywalizacja ze Słowakami nie będzie prosta, łatwa i przyjemna.

– Wiemy, z kim się będziemy mierzyć. Spartak to zespół na podobnym poziomie co Astana w swojej normalnej dyspozycji. Preferuje grę ofensywną, na jedno wyjście. Cieszymy się, że tym razem czeka nas krótsza podróż i wsparcie większej grupy kibiców niż w Nur-Sułtanie. Doceniamy przeciwnika, ale będziemy się starać o zwycięstwo – mówił o rywalu trener Papszun.

Choć częstochowianie w dwumeczu z Astaną odnieśli łatwe zwycięstwo, tak bardziej miarodajny był drugi mecz obu zespołów. Drużyny były wypoczęte i grały na swoim najwyższym poziomie, stąd Raków wygrał tylko 1:0. Zapewne taki wynik podczas wyjazdu do Trnavy częstochowianie wzięliby z pocałowaniem ręki. Boisko jednak w pełni zweryfikuje, czy Raków jest gotowy, by marzyć o czymś więcej, niż play-offach o Ligę Konferencji.


Na zdjęciu: Rywalizacja z Astaną była przedsmakiem tego, co czeka Raków w kolejnych rundach eliminacji do Ligi Konferencji.
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus