Raków Częstochowa. Dwie różne połowy

Podopieczni Marka Papszuna w meczu z Jagiellonią zdobyli dwubramkową przewagę, którą stracili, podobnie jak dwa punkty, po przerwie.


Częstochowianie nie mogli lepiej rozpocząć spotkania, a szczególnie debiutujący w pierwszym składzie Bartosz Nowak. Były zawodnik Górnika Zabrze otrzymał prostopadłe od Fabiana Piaseckiego i stanął oko w oko ze Zlatanem Alomeroviciem. Pomocnik nie dał szans bramkarzowi Jagiellonii i wyprowadził Raków na prowadzenie w trzeciej minucie spotkania. Trafienie Nowaka całkowicie rozbiło plan gości na ten mecz. Kilka chwil później częstochowianie prowadzili już dwiema bramkami. Świetną akcję przeprowadził ponownie Piasecki. Jego uderzenie bronili zawodnicy Jagiellonii. Co z tego, skoro Bojan Nastić wślizgiem wbił ją do własnej bramki.

Raków poczuł krew i zaczął napierać ze zdwojoną siłą. Spotkanie zaczęło przypominać ostatnią rywalizację obu zespołów przy Limanowskiego, kiedy to drużyna trenera Papszuna rozbiła Jagiellonię 5:0. Goście z Białegostoku wyglądali jak Titanic, który dopiero co uderzył w górę lodową. Upływający czas sprawiał, że statek Macieja Stolarczyka zanurzał się w głębie częstochowskiego oceanu. Raków prowadził grę, kreował ataki z dużym spokojem. Goście ograniczali się do dalekich wybić w kierunku Bartłomieja Wdowika, jednak piłki lądowały za linią boczną. Mimo przewagi Raków nie zdobył już gola przed przerwą, mimo że miał dobrą sytuację. Mateusz Wdowiak otrzymał podanie w pole karne od Nowaka, jednak pomocnik częstochowian uderzył prosto w bramkarza Jagiellonii.

Trener Stolarczyk po przerwie próbował ratować sytuację wprowadzając do gry Nene. Jagiellonia bardzo szybko zmniejszyłaby straty za sprawą wręcz szokującej bramki Jesusa Imaza, jednak Damian Sylwestrzak słusznie odgwizdał w tym przypadku spalonego. Był to jednak sygnał ostrzegawczy dla częstochowian. Raków szybko opanował sytuację. Szansę na gola miał Walerian Gwilia jednak jego uderzenie nie sprawiło problemów Alomeroviciowi. Kilka minut później okazję miał Wdowiak, jednak jego strzał przeleciał obok słupka. Pomocnik Rakowa starał się o swojego gola. Problem w tym, że mimo usilnych prób piłka nie chciała wpaść do siatki.

Inaczej było w przypadku białostoczan. Fenomenalnym uderzeniem z 25 metrów popisał się Nene. Piłkarz wprowadzony po przerwie przez trenera Stolarczyka uderzył na tyle mocno, że Kacper Trelowski nie był w stanie zatrzymać tego uderzenia. Jagiellonia zmniejszyła dystans do częstochowian i nie zamierzała na tym poprzestać. Kilka chwil później okazję miał Marc Gual, jednak uderzył obok bramki Rakowa.

Ataki gości wraz z upływającym czasem nabrały tempa. Jagiellonia z coraz większym impetem atakowała bramkę Rakowa, co przyniosło rezultat. W 85 minucie wyrównujące trafienie zdobył Imaz. Częstochowianie, nie po raz pierwszy w tym sezonie źle zachowali się w defensywie przy stałym fragmencie gry. Raków nie zamierzał jednak odpuścić i ruszył do ataku. To jednak nic nie dało. Jagiellonia wyszarpała częstochowianom praktycznie dwa pewne punkty.


Raków Częstochowa – Jagiellonia Białystok 2:2 (2:0)

1:0 – Nowak, 3 min (asysta Piasecki), 2:0 – Nastić, 10 min (samobójcza), 2:1 – Nene, 63 min (asysta Nastić), 2:2 – Imaz, 85 min (asysta Gual)

RAKÓW: Trelowski – Racovitan (89. Sorescu), Arsenić, Rundić – Tudor, Gwilia (76. Papanikolaou), Czyż, Kun – Nowak (61. Koczergin), Piasecki (61. Musiolik), Wdowiak (76. Lopez). Trener Marek PAPSZUN.

JAGIELLONIA: Alomerović – Tiru, Skrzypczak, Nastić (90+2. Puerto)– Prikryl, Romanczuk (73. Pospiszil), Imaz, Wdowik – Bida (46. Nene), Czernych (73. Łaski), Gual (90+6. Kowalski) . Trener Maciej STOLARCZYK.

Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław). Widzów: 5348. Żółte kartki: Racovitan (74. faul), Gwilia (76. dyskusje z arbitrem), Arsenić (82. faul) -Romanczuk (39. faul), Prikryl (75. faul), Tiru (75. dyskusje z arbitrem), Nene (79. faul), Gual (88. dyskusje z arbitrem), Alomerović (90+7. opóźnianie gry)


Fot. Tomasz Kudala/PressFocus