Raków Częstochowa. Głód lekko zaspokojony

Raków po serii trzech meczów bez zwycięstwa przełamał się na Zagłębiu Lubin. To dobry omen przed spotkaniem pucharowym w Niecieczy.


Sobotnie spotkanie było pełne przełamań. Raków przełamał strzelecką niemoc. Ivan Lopez znów czarował na boisku. Vladislavs Gutkovskis zdobył pierwszego gola od połowy października, a Ben Lederman w końcu zanotował na swoim koncie asystę.

Koncentracja mimo ciemności

Choć wynik, jak i gra oraz determinacja Rakowa były godne uwagi i pochwały, tak w kontekście meczu z Zagłębiem najwięcej mówiło się o awarii oświetlenia. Naprawa zajęła prawie godzinę, co mogło być dekoncentrujące dla zawodników obu ekip. Zagłębie jej uległo. Raków podobnie jak przed nadprogramową przerwą atakował i siał zamęt w linii defensywnej lubinian.

– Fajnie, że była koncentracja, bo to nie jest proste. Byliśmy bardzo długo w szatni, były też pogłoski, że tego spotkania nie dokończymy. Na szczęście się udało. Byliśmy skupieni, z taką samą determinacją i konsekwencją w grze jak przed tym incydentem – powiedział po meczu Mateusz Wdowiak, zawodnik Rakowa. Koncentracja w zespole częstochowian przełożyła się na skuteczność i dopisanie trzech punktów do swojego ligowego dorobku.

Cichy bohater

Wynik spotkania otworzył Gutkovskis, dla którego było to piąte trafienie w lidze i siódme w sezonie. Można mieć wobec Łotysza wiele zastrzeżeń jak choćby braki techniczne czy prędkościowe. Mimo to w obecnym sezonie oprócz bramek dołożył jeszcze cztery asysty. Jest więc to lepszy wynik niż w analogicznym okresie w ubiegłym roku. Trzeba oczywiście pamiętać, że Gutkovskis w obecnym sezonie miał więcej okazji, by poprawić swój dorobek bramkowy.

Równie dobrze co „Gutek” spisał się Lopez. Hiszpan nie dość, że ustrzelił dublet, to ponadto został najlepszym strzelcem Rakowa w historii jego gier na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Przeskoczył więc Grzegorza Skwarę, który zamknął licznik na 16 trafieniach. Lopez ma ich obecnie 18 i prawdopodobnie będzie ich więcej, jeżeli kolejną rundę spędzi przy Limanowskiego. Jest to jednak niepochlebna statystyka dla polskich zawodników w Rakowie.

Wśród obecnie grających piłkarzy częstochowian w ekstraklasie najwięcej goli zdobyli Marcin Cebula (9) i Sebastian Musiolik (8). Obu poniekąd można usprawiedliwić. Cebula zapewne miałby więcej trafień, gdyby nie ostatnie kontuzje, które wykluczyły go już z ośmiu spotkań ligowych w tym sezonie. Musiolik z kolei jest napastnikiem, co w przypadku Rakowa odgrywa kluczową rolę. Ponadto rok spędził we Włoszech, a w tym sezonie jest pod formą. Mimo to tak duża różnica w trafieniach między Lopezem a pozostałą dwójką jest niepokojąca.

W końcu błysnął

Nie można obojętnie przejść, obok występu Bena Ledermana. 21-latek zaliczył asystę przy trafieniu Gutkovskisa. Dołożył do tego solidny występ w środku pola. Kilka razy pokazał także wysokie umiejętności techniczne. Najwyraźniej Lederman dochodzi do pełni formy po długiej kontuzji, jakiej nabawił się pod koniec lipca. Z jednej strony 21-latek wchodzi na najwyższe obroty, z drugiej próżno szukać dla niego zastępstwa, jeżeli chodzi o pozycję młodzieżowca. Daniel Szelągowski oraz Wiktor Długosz, którzy pod jego nieobecność łatali tę lukę, w ostatnich tygodniach są pod formą. Pokazuje to choćby statystyka minut. Długosz dostał pierwsze minuty w lidze od październikowego starcia z Wartą. Szelągowski przed meczem z Zagłębiem w ekstraklasie pojawił się na murawie w starciu z Termalicą. Marek Papszun może mieć ból głowy w przypadku, gdyby Lederman znów wypadł.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus