Raków Częstochowa. Historia się powtarza

Raków dołączył do Lecha i Pogoni – podobnie jak te zespoły szybko stracił pozycję lidera ekstraklasy.


W ostatnich tygodniach zmiany na szczycie ligowej tabeli wyglądają jak obrazy podczas zabawy kalejdoskopem. Wszystko zaczęło się w połowie lutego, gdy pozycję lidera objęła Pogoń. Tydzień później przegrała z Lechem, który przejął palmę pierwszeństwa. Przed ostatnią kolejką liderem był Raków, który po remisie z Legią znów spadł na drugie miejsce. Różnice są więc minimalne, a każdy z zespołów pierwszej trójki może sięgnąć po mistrzowski tytuł.

Zmarnowana szansa

Trzeba przyznać, że częstochowianie mogą pluć sobie w brodę, iż nie pokonali Legii. Mieli ku temu możliwości, jednak ich nie wykorzystali. Niedosyt był spory, co było słychać po meczu na trybunach i okolicach stadionu. Historia jednak lubi się powtarzać. Raków przy Limanowskiego w lidze nie zwykł wygrywać z Legią. W starciach obu drużyn na stadionie częstochowian najczęściej padającym wynikiem było… 1:1. Nie ma więc zaskoczenia, że w sobotę było podobnie.

Choć Raków przeważał nad Legią, tak miał też sporo problemów, szczególnie w defensywie. Jak podkreślał na konferencji prasowej szkoleniowiec częstochowian Andrzej Niewulis, który opuścił murawę w 60 minucie, grał w tym spotkaniu z kontuzją. – Przy naszych problemach trzeba docenić jego postawę. Wiemy, jaka jest nasza sytuacja kadrowa, szczególnie pod kątem obrony. Myślę, że to nic poważnego. Myślę, że te dwa tygodnie wystarczą, by Andrzej doszedł do siebie – powiedział Marek Papszun.

Odmienił obraz gry

Na murawie w meczu z Legią pojawił się Walerian Gwilia. Jego postawa odmieniła losy spotkania. Gwilia w środkowej strefie, w porównaniu do pozostałych środkowych pomocników nie tracił piłek, co okazało się ważne w kontekście nie tylko lepszej postawy ofensywnej, ale i zabezpieczania defensywy, w której, poza Tomaszem Petraszkiem, nie było nominalnego środkowego obrońcy.

– Cieszę się z postawy „Wako”, szczególnie że miał w ostatnim czasie sporo problemów różnego rodzaju. Długo by wymieniać… W okresie przygotowawczym długo nie trenował, nie grał. Przyplątała się jeszcze do tego choroba. Było to bardzo nieszczęśliwe, dlatego teraz się cieszę, ponieważ rozegrał 30 minut z mocnym przeciwnikiem, do tego jedzie na kadrę. Może więc złapie tam więcej minut, a gdy wróci to będziemy mogli z niego korzystać – tłumaczył szkoleniowiec Rakowa.

Defensywny problem

Podobnym przypadkiem do Gwili jest Milan Rundić. Stoper pojawił się na murawie w końcówce spotkania, choć można było przewidywać, że Serb wyjdzie w pierwszej jedenastce jako naturalny zastępca dla Zorana Arsenicia, który pauzował za żółte kartki. Trener Rakowa postawił jednak na Tudora, co nie było do końca dobrym posunięciem. Wiele ataków Legia przeprowadzała właśnie stroną Chorwata, który z racji na swój wzrost miał kłopoty w defensywie.

– Milan długo nie grał i nie trenował. Dzisiaj było za wcześnie, by wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Legią. Wiedzieliśmy, że będą chcieli pochłaniać przestrzeń, dodatkowo miała szybkich zawodników na skrzydłach. Stąd decyzja, by Milan nie wyszedł w pierwszym składzie. Patrząc z drugiej strony, pokazał w ostatnich minutach, że możemy o nim myśleć jako o zawodniku, który może grać od początku – dodaje trener Rakowa.

Teraz częstochowian czeka trudna przerwa reprezentacyjna, ponieważ aż siedmiu zawodników pojedzie na zgrupowania kadr narodowych. W tym czasie Raków będzie korzystał z zawodników na co dzień trenujących w rezerwach i drużynach młodzieżowych. Dodatkowo w piątek rozegra sparing ze Skrą Częstochowa.


Na zdjęciu: Raków podzielił los Lecha i Pogoni i szybko stracił pozycję lidera ekstraklasy.

Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus