Raków Częstochowa. Karabiny zacięły się

W pięciu ostatnich meczach Raków trzykrotnie nie zdobył bramki. Nie można jeszcze ogłaszać kryzysu, ale sytuacja nie wygląda najlepiej.


W 15. do tej pory rozegranych spotkaniach ligowych podopieczni Marka Papszuna zdobyli 27 goli, najwięcej w lidze. Jednak w ostatnich tygodniach nie mogą znaleźć sposobu, by ten wynik poprawić, a przecież za kilka dni dobra dyspozycja ofensywy może być kluczowa w starciu z Legią w Warszawie.

Zaginął w akcji

W większości drużyn ze zdobywania bramek rozliczany jest napastnik, w przypadku Rakowa Vladislavs Gutkovskis. Łotysz, używając szkolnej nomenklatury, zasłużył na naciąganą dwójkę, choć umiejętności i aspiracje ma na solidną czwórkę. Początek sezonu był w jego wykonaniu co najmniej poprawny. Do września wszystko układało się dobrze – zespół stworzył mu wiele sytuacji, a on kończył je bez mrugnięcia okiem. Pierwsze 4 kolejki kończył z średnią jednej bramki na mecz. Później jednak wszystko się posypało. Gutkovskis, choć nadal miał sporo sytuacji, nie potrafił z nich skorzystać. W lidze dołożył tylko dwa trafienia i to z rzutów karnych. W pucharze jedną z gry i tyle samo z jedenastego metra. Jego zmiennik, Oskar Zawada, również nie błyszczał. Jego dorobek zamknął się w jednym trafieniu.


Czytaj jeszcze: Raport „Rzeczpospolitej” i „Sportu”. Wirus nie zna litości

Spuścił z tonu

Nie można jednak zrzucić całej winy za ostatnie wyniki Rakowa tylko na Gutkovskisa. Swoje cegiełki dokładała cała formacja ofensywna, z chwalonym ze wszystkich stron Ivanem Lopezem. Nie sposób odnieść wrażenia, że Hiszpan znacznie obniżył loty w porównaniu do momentu wejścia do ligi.

Lopez w październiku prezentował się wręcz genialnie – trzy spotkania, 5 goli i asysta. Jednak w kolejnych miesiącach nie tylko jego forma spadła, ale również stracił miejsce w wyjściowej jedenastce. Jego zmiana z Piastem Gliwice tylko potwierdzała, dlaczego Hiszpan, dysponujący świetnym uderzeniem, dobrą techniką oraz dryblingiem, ponownie usiadł na ławce rezerwowych.

Zapewne gdyby nie problemy zdrowotne Marcina Cebuli, to Lopez kolejny raz wszedłby z niej w drugiej części spotkania. Jednak skrzydłowy Rakowa, który przed sezonem dołączył do ekipy spod Jasnej Góry z Korony, również ostatnich tygodni nie może zaliczyć do udanych. Ligowi obrońcy najwyraźniej znaleźli sposób na zatrzymanie Cebuli, gdyż ten nie dołożył statystycznej cegiełki od meczu z Lechem.

Można odnieść wrażenie, że tamto spotkanie w Poznaniu było momentem przełomowym dla Rakowa, jednak nie w takim sensie, jakiego pod Jasną Górą oczekiwali. Częstochowianie do wspomnianego meczu (10 kolejka) przegrali jeden mecz, a dwa zremisowali. Po kolejnych pięciu dołożyli dwie porażki i remis.

Chyba nadszedł czas, by ofensywa albo się przebudziła, albo trener poszukał innego rozwiązania taktycznego. W innym wypadku dobra runda jesienna może zostać zaprzepaszczona, a historyczny wynik będzie nie tak okazały, jak wydawało się jeszcze dwa miesiące temu. Przebudzenie ofensywy byłoby niezwykle korzystne dla drużyny już w najbliższą sobotę, kiedy Raków w Warszawie zmierzy się ze swoim bezpośrednim rywalem – Legią


Na zdjęciu: Vladislavs Gutkovskis ostatniego gola z gry zdobył we wrześniu. To jednak nie jedyny problem ofensywy Rakowa.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus