Raków Częstochowa. Kłopotów nie brakuje

Po sobotniej porażce z Legią przy Łazienkowskiej w Częstochowie nie będzie spokojnie.


Dla Rakowa pierwsze miesiące nowego roku nie są najlepsze. Drużyna Marka Papszuna rozegrał w tym czasie łącznie sześć spotkań – dwa ligowe i cztery sparingowe. Nie wygrała ani jednego z nich…

Czołówka ucieka

Ostatnie trzy spotkania ligowe, licząc od grudniowego starcia z Piastem, nie napawają optymizmem. Raków nie strzelił w nich choćby bramki. Ekipa spod Jasnej Góry pod wodzą Papszuna jeszcze nigdy nie miała tak negatywnej serii. Owszem, w drugiej, jak i w pierwszej lidze zdarzały się mecze bez zdobyczy bramkowej. Takie serie nie trwały jednak długo i kończyły się na dwóch spotkaniach. Teraz jest inaczej. A przecież częstochowianie tworzyli sobie dogodne sytuacje w obu ligowych spotkania. Jedną z nich była okazja Frana Tudora w spotkaniu z Legią.

– Może to wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby udało się wykorzystać sytuację, ale dobrze interweniował Artur Boruc. Zdobycie gola dodałoby nam pewności siebie – powiedział bramkarz Rakowa, Dominik Holec po sobotnim meczu. Brak skuteczności wpłynął na pozycję częstochowian w lidze. Raków przed zimową przerwą był wiceliderem i tracił punkt do Legii. Po dwóch pierwszych kolejkach na wiosnę strata do Wojskowych wynosi już cztery oczka. Do liderującej Pogoni aż sześć. Co więcej, przewaga nad czwartym Śląskiem i piątym Górnikiem nie jest za duża. To tylko cztery punkty. I choć dyspozycja zabrzan i wrocławian jest daleka od ideału, tak nadal mogą wykorzystać niefrasobliwość Rakowa i namieszać w czołówce ligi.

Ciężki wybór

Jednak nie tylko w ofensywie ekipa spod Jasnej Góry ma kłopoty. W sobotę mocno ucierpiała linia obrony. Do spotkania nie przystąpił Kamil Piątkowski. W jego trakcie murawę musiał opuścić Andrzej Niewulis. Obaj, wraz z Marcinem Cebulą, również poszkodowanym przy Łazienkowskiej udali się na badania. Po nich będzie wiadomo, jak poważne są ich urazy i kiedy wrócą do gry. Można więc założyć, że zabraknie ich, jak i wracającego do formy po kontuzji Tomasza Petraszka w najbliższym pucharowym meczu z Górnikiem. Przez to Papszun będzie zmuszony sięgnąć głęboko do rezerw i postawić na Daniela Mikołajewskiego. 21-letni stoper w tym sezonie grał tylko w Pucharze Polski. Gdyby nie uraz Piątkowskiego, a więc nie tylko podstawowego obrońcy, jak również młodzieżowca, to zapewne w sobotę nie pojawiłby się na murawie. Podobnie było z Jarosławem Jachem. Stoper przegrał rywalizację z Petrem Schwarzem i tylko uraz Niewulisa sprawił, że 26-latek pojawił się na murawie. Prawdopodobnie w środę również wybiegnie na murawę, po raz pierwszy od powrotu do Rakowa, w pierwszym składzie.


Czytaj jeszcze: Warszawa nadal niezdobyta

Bramkarz trzyma poziom

Jedynym pewnym ogniwem defensywy Rakowa wydaje się być Dominik Holec. Czeski bramkarz zimą został wypożyczony do Częstochowy ze Sparty Praga. W dwóch pierwszych spotkaniach nie zachował czystego konta, ale nie popełnił żadnego błędu, a w starciu z Legią kilka razy ratował Raków przed większymi rozmiarami porażki.

– Miałem tych interwencji więcej niż z Pogonią, z jednej strony to plus, bo pomoże to w uzyskaniu odpowiedniej formy. Z drugiej strony byłbym bardziej zadowolony, gdyby to nasz zespół wygrał. Zwycięstwo jest dla mnie najważniejsze, to istotniejsze niż moje osobiste występy – powiedział bramkarz Rakowa. Holec powinien stanąć między słupkami w meczu z Lechią. Nie wiadomo, czy starcia z Górnikiem również nie rozpocznie od pierwszej minuty.


Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus