Raków Częstochowa. Koniec domowych wyjazdów

Raków zmierzy się ze Śląskiem Wrocław na własnym obiekcie. Będzie to powrót częstochowian na Limanowskiego po dwuletniej rozłące.


Ostatni raz Raków na własnym obiekcie w najwyższej klasie rozgrywkowej rywalizował z Pogonią Szczecin. Miało to miejsce 6 czerwca 1998 roku. Prowadzeni wówczas przez Gotharda Kokotta częstochowianie ulegli „Portowcom” 0:2. Z kolei ostatni komplet punktów u siebie zdobyli w marcu tego samego roku, gdy po bramce Grzegorza Skwary pokonali Wisłę Płock, wtedy grającą jako Petrochemia. Potem Częstochowa nie gościła ekstraklasy przez ponad 20 lat.

Jeden krótki trening

Radości z powrotu na Limanowskiego nie ukrywa szkoleniowiec Rakowa, choć wskazuje, że nie wszystko jest jeszcze gotowe.

– Cieszę się, że wracamy. Dla mnie to szczególna chwila, bo jestem tutaj trenerem dość długo i to wszystko się dzieje przy mojej obecności. To ważny moment dla mnie, dla zespołu i dla historii klubu, ponieważ tego chcieliśmy, do tego dążyliśmy i bardzo cieszymy się z powrotu. Może „nasz dom” nie jest do końca jeszcze wybudowany, ale powiedzmy, że jedno piętro już mamy – mówił na przedmeczowej konferencji Marek Papszun. Trener częstochowian powiedział także, że jego zawodnicy mieli okazję zapoznać się z murawą na stadionie.

– Trenowaliśmy kilkadziesiąt minut temu. Była to krótka adaptacja, bo w tej chwili nie możemy przeciążać boiska – dodaje Papszun. Na konferencji wskazywał także, że stan murawy jest lepszy niż w Bełchatowie.

Tijanić wraca do zespołu

Inną pozytywną informacją jest fakt, że praktycznie wszyscy zawodnicy są do dyspozycji szkoleniowca Rakowa. Papszun będze mógł skorzystać z usług Davida Tijanicia, który w ostatnich tygodniach miał problemy zdrowotne.

– Bardzo cieszy mnie obecna sytuacja kadrowa. Wszyscy zawodnicy, poza Danielem Bartlem i Tomaszem Petraszkiem, trenowali i są mogą grać – mówił szkoleniowiec Rakowa. Dodatkowo stwierdził, że kilku zawodników wykorzystało szansę, którą otrzymali we wtorek z Wartą. Trener częstochowian dokonał w nim siedmiu zmian.

– Dali radę, udźwignęli ten trudny mecz z przeciwnikiem, który w tej rundzie zdobył więcej punktów od nas, za co szacunek dla nich. Rywalizacja w zespole jest duża. Niektórzy wygrali swoje szanse, inni będą musieli poczekać, ale wielu chłopaków dało dobre sygnały i pokazali, że można na nich liczyć w każdej chwili – mówi trener Rakowa.

Transfery lubią ciszę

Papszun zapytany na konferencji o potencjalne wzmocnienia w kontekście możliwej gry częstochowian o europejskie puchary nabrał wody w usta.

– Za wcześnie o tym mówić. Zresztą transfery lubią ciszę i nie mogę tutaj za wiele powiedzieć. Na pewno zmiany będą – kończy szkoleniowiec Rakowa. Można spodziewać się, że lato przy Limanowskiego będzie gorące. Kontrakt kończy się między innymi Petrowi Schwarzowi, który w ostatnich tygodniach zaczął grać więcej, czy Miłoszowi Szczepańskiemu, który rok temu doznał poważnej kontuzji, jednak wrócił na początku roku do treningów.

Nie wiadomo jak będzie wyglądała sytuacja z wypożyczonymi zawodnikami – Dominikiem Holcem, Jarosławem Jachem czy Zoranem Arseniciem. Włodarze Rakowa muszą także zastanowić się, co zrobić z Davidem Tijaniciem i Franem Tudorem. Ich umowy kończą się w przyszłym roku.


Na zdjęciu: Po blisko 23 latach na stadion do Częstochowy powraca ekstraklasa. Podopieczni Marka Papszuna są gotowi na to spotkanie.

Fot. Damian Kosciesza/Pressfocus