Raków Częstochowa. Królestwo za skutecznego napastnika

Po bezbramkowym remisie z Rubinem Kazań Raków przygotowuje się do niedzielnego spotkania z Wisłą Kraków.


Wynik czwartkowego spotkania trzeba traktować jako pozytyw. Częstochowianie postawili się teoretycznie trudniejszemu rywalowi i nadal są w grze o czwartą rundę eliminacji Ligi Konferencji Europy. Mecz w Bielsku-Białej mógłby zakończyć się nawet i lepszym dla Rakowa wynikiem. Zawiodła jednak, nie po raz pierwszy, skuteczność.

Im strzelać nie kazano

Częstochowian trzeba pochwalić za bardzo dobrą organizację w obronie. Raków świetnie niwelował silne punkty ofensywne Rubina. Tak naprawdę zespół z Kazania stworzył sobie jedną doskonałą sytuację bramkową, jednak między słupkami ekipa z Limanowskiego ma Vladana Kovaczevicia, który po raz kolejny wybronił remis wicemistrzowi Polski. Jak tak dalej pójdzie, to Bośniak otrzyma przy stadionie pomnik zbudowany przez kibiców. Solidna obrona była podstawą dobrego wyniku.

– Gra się tak, jak pozwala na to przeciwnik. Staraliśmy się pozwolić im na jak najmniej. Graliśmy swoje, Rubin też prezentował otwartą piłkę. Druga połowa to już dominacja z naszej strony. Szkoda tylko niewykorzystanych sytuacji i tego, że nie udało nam się ich wykreować jeszcze więcej – powiedział po spotkaniu kapitan gospodarzy Andrzej Niewulis.

Na naganę za spotkanie w Bielsku-Białej zasługuje właśnie ofensywa. Częstochowianie na mecz z Rubinem wybiegli w składzie 10-osobowym. Gra, ale przede wszystkim skuteczność Vladislavsa Gutkovskisa woła o pomstę do nieba. Trudno racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego Marek Papszun nadal stawia na tego napastnika. Przy obecnej formie Gutkovskis prędzej nadawałby się do montażu czwartej trybuny na stadionie przy Limanowskiego niż gry w piłkę. Choć osobiście obawiałbym się dać mu do ręki młotek – mógłby nim nie trafić w gwóźdź. Nie po raz pierwszy w Rakowie brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia. Papszun ma do dyspozycji czterech „snajperów” – wspomnianego Gutkovskisa, Sebastiana Musiolika, Alexandre Guedesa i Jakuba Araka. Wszyscy oni łącznie rozegrali 708 minut. Bilans? Jedna asysta, której autorem był Guedes w meczu z Piastem. To kompromitująca statystyka.

Oczywiście zadania napastnika w Rakowie są inne niż w pozostałych klubach. Przy Limanowskiego snajper ma za zadanie nie tylko zdobywać bramki, ale także pracować przy odbiorze i rozgrywać ataki z kolegami. Mimo to cała czwórka, mimo sporych, przedsezonowych nadziei nie wywiązuje się ze swojego podstawowego obowiązku – strzelania goli. W przypadku ekstraklasy brak skutecznego napastnika nie jest aż tak bardzo odczuwalny. W Europie może być powodem wielu kłopotów.

Odpoczynek przed rewanżem

Kibice mogą mieć pewne nadzieje przed rewanżem w Kazaniu. Zanim jednak zespół trenera Papszuna uda się do Rosji czeka ich jeszcze wyjazdowe spotkanie z Wisłą Kraków. Będzie ono szansą dla rezerwowych zawodników, by pokazać się z dobrej strony i wywalczyć sobie miejsce w składzie. Nie ma co ukrywać – większość zawodników, którzy w czwartek rywalizowali w Bielsku-Białej będzie odpoczywać przed rewanżem. Przyda się on szczególnie Niewulisowi. W spotkaniu z Rubinem kapitan Rakowa rozegrał bardzo dobre zawody, jednak pod koniec spotkania miał problemy z kostką.

Przy obecnej szerokości kadry częstochowian w defensywie potencjalny występ w niedzielnym spotkaniu byłby zbyt dużym ryzykiem dla doświadczonego, 32-letniego obrońcy. Gdyby Niewulis nie był w stanie zagrać z Rubinem, to trener Papszun musiałby postawić na Dominika Wydrę lub Jordana Courtneya-Perkinsa. To byłoby podwójne osłabienie defensywy. Szkoleniowiec częstochowian i tak musi już przesuwać do defensywy nominalnego wahadłowego, Frana Tudora. Decyzja podyktowana jest brakiem Milana Rundicia. Nie wiadomo kiedy 29-letni Serb wróci do pełni sił. Wszyscy w klubie liczą, że na najważniejszy, czwartkowy mecz obrońca będzie gotowy do gry. 300 minut rozegranych w pucharach pokazuje, że defensywa może być kluczem do sukcesu, a więc awansu do kolejnej rundy.


Na zdjęciu: Przez 300 minut Raków nie potrafi zdobyć bramki w pucharach. Jednym z odpowiedzialnych za tę nieskuteczność jest Vladislavs Gutkovskis.

Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus