Raków Częstochowa. Lederman wysyła jasny sygnał

W sparingu z Widzewem z dobrej strony pokazał się Ben Lederman. Amerykanin z polskim paszportem strzelił w nim gola i dał sygnał, że jest gotowy wejść do pierwszej jedenastki drużyny spod Jasnej Góry.


Raków dopiero w poniedziałek podejmie Zagłębie Lubin w kolejnym spotkaniu ekstraklasy. Dzięki temu będą mieli kilka dodatkowych dni, by odpowiednio przygotować się do meczu. Będzie to też okazja dla rezerwowych, by na treningach przekonać do siebie trenera Marka Papszuna. Jednym z nich może być Lederman, który w tym sezonie rozegrał zaledwie kilka chwil w ekstraklasie.

Trzy minuty to na pewno nie jest wynik, jakiego oczekiwał młodzieżowiec Rakowa. Jeszcze w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu Lederman dość często meldował się na murawie, a każde jego wejście wnosiło do gry ekipy spod Jasnej Góry wiele polotu i niekonwencjonalnych, a co najważniejsze skutecznych zagrań.

Na jego nieszczęście w środku pola w części defensywnej, jak i ofensywnej rywalizacja jest bardzo zacięta. Mimo ledwie epizodu w tym sezonie ligowym Lederman dobrze czuje się w klubie i liczy na kolejne szansę do gry.

-Każdego dnia czuje się coraz lepiej i pewniej w tej drużynie. Bardzo się cieszę, że trafiłem do Rakowa. To był dobry ruch. Chcę się dalej rozwijać i stawać coraz lepszym piłkarzem – powiedział po meczu z Widzewem pomocnik Rakowa.


Czytaj jeszcze: Nowe twarze na sparingu

Dobry występ przeciwko łódzkiej ekipie może przybliżyć Ledermana do gry w wyjściowej jedenastce ekipy spod Jasnej Góry. Podobna historia może zdarzyć się w przypadku Marko Poletanovicia, który również zdobył gola w sparingu, a w środku pola prezentował się podobnie, jak na początku swojej przygody z Rakowem.

Dobrą dyspozycję serbskiego pomocnika przerwał jednak uraz. Od tego momentu pomocnik częściej przesiaduje na ławce rezerwowych, niż melduje się na boisku. W tym sezonie wystąpił tylko w meczu pucharu Polski. Na murawie spędził jednak tylko pięć minut. Dobry występ, jaki zaliczył w spotkaniu z Widzewem niewątpliwie przybliżył go do pierwszego składu.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus