Raków Częstochowa. Liczenie strat

 

Ekipa spod Jasnej Góry po porażce z Lechem nie ma powodów do optymizmu. Poza straconymi punktami po złej drugiej połowie w kolejnych tygodniach czekają ich bardzo ciężkie pojedynki. W starciu z Legią na boisku zabraknie ostoi defensywy spod Jasnej Góry – Tomasza Petraszka, na ławce trenera Marka Papszuna.

Karny, który zmienił obraz gry

W początkowej fazie gry zawodnicy z Częstochowy przeważali, tworzyli sytuację pod bramką poznaniaków. Jednak dobre 15 minut w ofensywie nie mogło wystarczyć nawet na osłabionego w zimie Lecha. Gospodarze przejęli inicjatywę sygnalizując swoją obecność pod bramką Jakuba Szumskiego kilkoma groźnymi strzałami. Mimo to w pierwszej połowie kibice nie uświadczyli bramek, przede wszystkim dzięki dobrej postawie defensywy Rakowa:

– Cały zespół wyglądał w sobotę bardzo pozytywnie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Przed startem drugich czterdziestu pięciu minut rozmawialiśmy z zespołem o tym, że czujemy się dobrze i chcemy utrzymać ten styl gry. Do 65. minuty końcowy wynik był sprawą otwartą, a w pewnych momentach byliśmy nawet lepszym zespołem – stwierdził Fran Tudor, dla którego mecz w Poznaniu był debiutem w ekstraklasie.

Chorwat był jednym z jaśniejszych punktów ekipy spod Jasnej Góry w tym spotkaniu, szczególnie w pierwszych minutach był niezwykle aktywny pod bramką Lecha. Jednak jego dobra postawa nie wystarczyła na Lecha. Bezbramkowy remis utrzymał się do 65 minuty spotkania. W tym momencie Paweł Raczkowski podyktował rzut karny dla Lecha.

Gorąca głowa Papszuna

Rozjemca pojedynku przy Bułgarskiej swoją decyzję podjął dopiero po konsultacji z VAR-me. W pierwszym momencie wydawało się, że Szumski, który staranował Christiana Gytkjeara najpierw trafił w piłkę, a później dopiero rywala.

Tak sytuację widział Marek Papszun, który nie zgadzał się z decyzją sędziego. Podobnie było w przypadku drugiej bramki, choć sceneria decyzji, z którą nie zgadzał się trener Rakowa była zgoła inna. Pod polem karnym Lecha ciągnięty za koszulkę był Petr Schwarz. Sędzia puścił grę, co zakończyło się bramką Tymoteusza Puchacza.

Do trzeciego gola Papszun pretensji już nie mógł zgłaszać – jego protesty zakończyły się czerwoną kartką i odesłaniem go na trybuny. Po meczu trener uderzył się w pierś i stwierdził, że zbyt emocjonalnie zareagował na werdykt arbitra. Nie oznacza to jednak, że się z nim zgadza:

– Do momentu straty bramki graliśmy tak jak chcieliśmy. Tego, co się później stało, nie będę komentował. Mam nadzieję, że Lech tym razem nie będzie narzekał na sędziego – skwitował sytuację Papszun na konferencji prasowej. Czerwona kartka oznacza, że trener Rakowa co najmniej najbliższe spotkanie z Legią obejrzy z wysokości trybun. Nie jest to dla niego jednak problem:

 – W Bełchatowie jest tak bliska odległość z trybun, że może nawet lepiej będzie wszystko widać. Nie będzie tu większego problemu – żartował po spotkaniu trener Rakowa.

Pierwszy raz bez Petraszka

Dobry humor szkoleniowca Rakowa może jednak szybko się zmienić. Sobotni pojedynek z Legią zapowiada się dla Rakowa niezwykle ciężko, nie tylko z powodu braku na ławce rezerwowych szkoleniowca. Przede wszystkim zabraknie na boisku Tomasza Petraszka.

Czeski defensor pod koniec pierwszej połowy został ukarany żółtą kartką, czwartą w sezonie. Absencja środkowego obrońcy będzie sporym wyzwaniem dla podopiecznych Marka Papszuna – po raz pierwszy w tym sezonie będą musieli poradzić sobie bez swojej ostoi w defensywie. Nie wiadomo jeszcze kto go zastąpi. Możliwe, że uraz Petraszka będzie okazją na powrót do ekstraklasy po 10 latach przerwy dla Andrzeja Niewulisa.

 

Na zdjęciu: Mecz z Poznaniu kosztował częstochowian sporo nerwów…