Raków Częstochowa. Mecz inny niż wszystkie

Rehabilitacja po zabiegu artroskopii kolana przebiegła poprawnie, a zawodnik w przerwie reprezentacyjnej zagrał w sparingu z Zagłębiem Sosnowiec. Czeka go niezwykle wymagające zadanie – będzie rywalizował nie tylko z przeciwnikami na boisku, ale także… kibicami na stadionie.

Gest, który wszystko zmienił

Blisko rok temu Raków Częstochowa, jeszcze na poziomie pierwszej ligi, zmierzył się z ŁKS-em. Spotkanie zakończyło się remisem a bramkę na wagę punktu zdobył właśnie [Arkadiusz Kasperkiewicz]. Obrońca Rakowa w euforii pokazał w kierunku kibiców ŁKS-u literę „W”, oznaczającą… Widzew.

Zawodnik jest mocno związany z klubem z alei Piłsudskiego. Przez dwa lata był jego zawodnikiem. Gest Kasperkiewicza został odebrany bardzo źle nie tylko przez kibiców ŁKS-u, ale także Rakowa. Mówiąc delikatnie – sympatycy klubu z ulicy Limanowskiego nie przepadają za Widzewem. Kasperkiewicz w moment stał się wrogiem numer 1 kibiców Rakowa. Mimo przeprosin, w kolejnych spotkaniach część najbardziej zagorzałych sympatyków klubu kwitowała każde jego zagranie gwizdami połączonymi z wulgarnymi prośbami o opuszczenie klubu. Po roku od tamtego wydarzenia Kasperkiewicz stwierdził:

– Wiadomo, że kibice w Częstochowie o tym pamiętali. Myślę jednak, że niedługo po tym spotkaniu, dzięki naszej grze w lidze i dobrym wynikom w Pucharze Polski, a także postawie mojej i całej drużyny, zapomnieli o tym. Po części wydaje mi się, że tą winę odkupiłem, choć wiem, że jest pewne grono sympatyków Rakowa, którzy dalej będą mieli mi to za złe. Mimo wszystko jestem dalej w Rakowie, a oni wspierają cały zespół, a nie tylko mnie.

Rodzinna tradycja

Kasperkiewicz to wychowanek Startu Łódź. W 2013 roku trafił do Widzewa, kontynuując rodzinną tradycję. W latach 80. jego ojciec, Mieczysław również bronił barw klubu z alei Piłsudskiego dla którego rozegrał 11 spotkań.. Razem z Widzewem zdobył Puchar Polski. Podczas pobytu w Widzewie był głównie rezerwowym. Dopiero po spadku do I ligi grał regularnie. Dla Widzewa był to ostatni sezon w ówczesnej formule. Ogłoszono upadek, a klub rozpoczął rozgrywki w czwartej lidze. To zmusiło Kasperkiewicza do odejścia. Jednak nie zapomniał gdzie stawiał pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Na pytanie dziennikarza portalu widzewtomy.net czy wróci do Widzewa odpowiedział krótko: -Nie musisz pytać. Znasz odpowiedź.

Wróci na ŁKS?

Kasperkiewicz w ostatnich tygodniach mierzył się z urazem. Na początku września przeszedł zabieg artroskopii kolana, która wykluczyła go z treningów na blisko miesiąc. Do gry powrócił w czasie przerwy reprezentacyjnej. Rozegrał 30 minut w sparingu z Zagłębiem Sosnowiec. Pokazał, że powraca do dobrej dyspozycji i jest zdolny do gry. Ostatnie spotkanie ligowe przeciwko Śląskowi Wrocław spędził jednak na trybunach. Nie wiadomo, czy otrzyma szansę od trenera Marka Papszuna.

Dyspozycja innych obrońców Rakowa jest na tyle dobra, że Kasperkiewicz będzie miał problem przebić się do pierwszej jedenastki. Jeżeli pojawi się na boisku, to na pewno czeka go wyjątkowo ciężkie spotkanie:
-Nie będzie to dla mnie spotkanie powszednie. W każdym meczu jest adrenalina i ekscytacja. To daje dodatkowe emocje. Po ostatnim zajściu nie mogę się spodziewać ciepłego przyjęcia na stadionie ŁKS-u. Muszę się z tym zmierzyć. Trzeba to spotkanie rozegrać tak, jak każde inne i zdobyć trzy punkty.

Na zdjęciu: Arkadiusz Kasperkiewicz z emocjami wyczekuje wizyty w Łodzi.