Raków Częstochowa. Mecz „przyjaźni” z arbitrem

Niedzielne spotkanie Rakowa z Górnikiem poprowadzi Piotr Lasyk, jeden z sędziowskich „ulubieńców” trenera wicemistrzów Polski.


– Jestem człowiekiem szczęśliwym i mało we mnie zazdrości, natomiast Michałowi zazdroszczę tego, że sędziują mu tacy panowie jak Jarosław Przybył, czy Piotr Lasyk, którzy nas notorycznie krzywdzą i chciałbym dożyć takiego momentu, że tych dwóch panów nie będzie nam sędziować – mówił blisko rok temu Marek Papszun na konferencji prasowej po meczu z Cracovią. Wówczas wskazywał błędy Przybyła, jednak Lasyk nie pojawił się w jego wypowiedzi przypadkowo.

Krakowskie niepowodzenia

Sędzia z Bytomia w tym sezonie jeszcze nie sędziował Rakowowi. Może być to pokłosie ubiegłorocznych rozgrywek, gdy Lasyk podejmował decyzje, które były szeroko komentowane, nie tylko przez szkoleniowca wicemistrza Polski. Arbiter prowadził dwa spotkania częstochowian w ubiegłorocznej kampanii – wyjazdowy mecz z Cracovią i „domowy” w Bełchatowie z Wisłą Kraków. Oba zakończyły się remisami.

Zwycięstwo przy Kałuży częstochowianie stracili w ostatniej akcji meczu. Wówczas Ivan Fiolić strzałem z powietrza pokonał Jakuba Szumskiego. Zdaniem Rakowa piłkarz „Pasów” był na spalonym. Po spotkaniu szkoleniowiec Rakowa wskazywał, że była to sytuacja „niejednoznaczna” i nie miał pewności, czy Lasyk popełnił błąd. Później jednak nie miał już wątpliwości, a na dodatek wskazywał niepodyktowanie dla swojego zespołu rzutu karnego.

Niewiele ponad miesiąc później trener Rakowa był już mniej powściągliwy. Wówczas Lasyk pokazał mu czerwoną kartkę i odesłał na trybuny. Szkoleniowiec wicemistrza Polski wskazywał arbitrowi z Bytomia kontrowersyjne decyzje na boisku, jak choćby brak czerwonych kartek dla piłkarzy Wisły. Dodatkowo sędzia nie uznał dwóch trafień dla częstochowian.

– To kolejny mecz pana Lasyka, po którym czujemy się pokrzywdzeni – mówił po meczu trener Rakowa.

Statystyki na korzyść

Mimo to częstochowianie nie powinni mieć aż tak złych wspomnień z rywalizacji, które prowadził sędzia z Bytomia. Prowadził on 10 spotkań Rakowa na szczeblu centralnym. Tylko dwa razy częstochowianie schodzili z boiska pokonani – najpierw w 2012 roku w meczu II ligi, kiedy przegrali w Sosnowcu z Zagłębiem, a później po prawie siedmiu latach, gdy w pierwszej kolejce po powrocie do ekstraklasy ulegli Koronie Kielce.

Pozostałe spotkania wygrali (pięć razy) lub zremisowali (trzy razy). Lasyk mylił się także na korzyść Rakowa, jak choćby na poziomie pierwszoligowym, gdy arbiter „pomógł” częstochowianom w zdobyciu trzech punktów z Chojniczanką. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystkie wymienione sytuacje to już dość zamierzchła przeszłość, a w niedzielę może nastąpić „nowe rozdanie”. Wszystko będzie zależało od postawy arbitra, jak i zawodników obu zespołów.

Klucz w rękach bramkarza?

Częstochowianie jadą do Zabrza po trzech meczach bez straty gola. Duża w tym zasługa nie tylko defensywy, ale i bramkarza Rakowa, który w kilku sytuacjach ratował swój zespół. Mimo to docenia on postawę swoich kolegów z obrony.

– Ciesze się, że nie mam dużo pracy. To oznacza, że obrona wykonuje bardzo dobrą pracę – powiedział Vladan Kovaczević.

Zwycięstwo z Górnikiem będzie cenne, ponieważ pozwoli częstochowianom utrzymać się w czołówce ligi. Łatwo jednak nie będzie, co pokazał grudniowy mecz obu ekip przy Limanowskiego.

– Czeka nas ciężki mecz. Poprzednie spotkanie z nimi przegraliśmy na swoim stadionie. Jesteśmy więc zmotywowani, by wygrać w Zabrzu – dodaje bramkarz Rakowa.


Fot. Piotr Lasyk/PressFocuss