Raków Częstochowa. Nadzieja na stulecie

Wielkimi krokami zbliża się setna rocznica powstania Rakowa Częstochowa. Impreza może być huczna. Wszystko zależy od postawy drużyny Marka Papszuna, jak i miejsca, w którym zespół z Limanowskiego będzie rozgrywał domowe mecze.


Raków po 21 latach wrócił do ekstraklasy i zanotował co najmniej niezły sezon. Choć apetyty pod Jasną Górą były większe, to 10 miejsce w tabeli dla beniaminka brano w ciemno. I tak zespół z Częstochowy prezentował się lepiej, niż „świeżaki” w poprzednich sezonach, którzy bardzo szybko z ligą się żegnali. Podobnie jak przed rokiem oficjalnym celem Rakowa jest utrzymanie.

Prawda jest zupełnie inna. Po cichu zarządzający klubem, jak i sam trener z drużyną liczą na coś więcej, może nawet i na najlepszy wynik Rakowa w ekstraklasie w historii. Dotychczas najwyżej zameldowali się na ósmym miejscu w ligowej tabeli.

Mają ku temu swoje powody. Przede wszystkim Raków nie sprzedał swoich największych gwiazd, a więc Petra Schwarza, Tomasza Petraszka, Davida Tijanicia czy Frana Tudora. Przenosiny tych dwóch ostatnich były mało prawdopodobne, gdyż dopiero zimą dołączyli do zespołu, choć na Chorwata zerkają przedstawiciele Unionu Berlin i VfB Sttutgartu. Sprawa Czechów była jednak otwarta.

Schwarz był jednym z najlepszych asystentów ligi, ponadto zdobywał gole i dokładał do tego dobre stałe fragmenty gry. Nie sposób byłoby zastąpić w Rakowie blisko 29-letniego wychowanka Jiskry Machov. Kilka klubów miało go na swoich listach.

Najgłośniej mówiło się o zainteresowaniu Śląska Wrocław, jednak temat dość szybko upadł. Włodarze zespołu z Częstochowy muszą się śpieszyć. Umowa ze Schwarzem kończy się wraz z upływem sezonu, co oznacza, że w styczniu mogą stracić bezpowrotnie lidera środka pola.

Inna sytuacja jest z Petraszkiem. Czech jest nie tylko liderem defensywy Rakowa, ale i kapitanem drużyny. Niedługo także może być reprezentantem Czech. Już raz był blisko debiutu w kadrze, jednak plany pokrzyżowała pandemia. W porównaniu do Schwarza oferta za Petraszka trafiła do klubu. Nie była jednak oficjalna, a i kwota na jaką opiewała (około miliona euro) była dla Rakowa po prostu za niska.

Latem obaj zostali w klubie i będą wraz z nim walczyli o najwyższe cele. Tak naprawdę z drużyną pożegnali się zawodnicy, którzy nie odgrywali znaczącej roli przez cały sezon. Dłuższe epizody zaliczyli Kamil Kościelny i Jarosław Jach. Jednak pierwszy nie odmówił swojej byłej ekipie z Mielca. Drugi wrócił do Crystal Palace, z którego był wypożyczony.

Raków jednak nie próżnował w letnim oknie. W miejsce Michała Gliwy zatrudniono solidnego słowackiego bramkarza, Branislava Pindrocha. Na odejścia Jacha i Kościelnego również znaleziono rozwiązanie w postaci doświadczonego Macieja Wilusza.

Poza nimi w klubie znaleźli się dwaj nowi napastnicy – Vladislavs Gutkovskis i Michał Litwa, a tak grecki pomocnik Giannis Papanikolaou. A jak zapowiada na swoim Twitterze Michał Świerczewski, to jeszcze nie koniec wzmocnień pod Jasną Górą. Raków potrzebuje jeszcze jednego środkowego obrońcy i środkowego pomocnika.

Jednak częstochowianie muszą skupić się na tym, co pozbawiło ich w poprzednim sezonie górnej ósemki. Raków w kilku, jak się później okazało decydujących spotkaniach w samych końcówkach doprowadzał do kryminału, jakim były stracone gole w końcówkach meczów.


Czytaj jeszcze: Z Aten pod Jasną Górę

Zaowocowało to porażkami między innymi z Wisłą Kraków i Płock, Piastem Gliwice czy pamiętny mecz z Arką oraz remisem ze Śląskiem Wrocław. Gdyby w tych spotkaniach zdobyli komplet punktów, byliby w innym miejscu w tabeli. Innym kłopotem była nieskuteczność napastników, jednak to prawdopodobnie uda im się rozwiązać za sprawą nowych nabytków w ataku.

Jednak najważniejszy problem, jaki ma Raków to brak obiektu. Cały poprzedni sezon musieli męczyć się wyjazdami do Bełchatowa. Podobnie będzie w rundzie jesiennej tego sezonu. W wiosennej jego części częstochowianie mają wrócić do domu. Prace trwają, na tydzień przed startem ligi padł jeden z symboli starego obiektu, a więc wieża za jedną z bramek. Upadek jednego wyróżnika może być początkiem budowy nowego.

Dla Rakowa najważniejsze jest jednak to, że prace się rozpoczęły, a klub niedługo wróci do domu. Termin oddania obiektu zbiega się również z stuleciem klubu. Jeżeli częstochowianie do nowego domu dołożą dobre wyniki w lidze, a stać ich na to, to dla Rakowa może być to piękne zwieńczenie setnych urodzin.


Czy wiesz, że…

Raków cały poprzedni sezon rozgrywał na wyjeździe. Na teoretycznie domowym stadionie w Bełchatowie na 19 rozegranych meczów przegrali tylko pięć razy. Dodatkowo ich seria bez porażki na GIEKSA Arenie trwała od końca października do początku lipca, łącznie 257 dni.

W tym czasie podopieczni Marka Papszuna wygrali osiem raz i zremisowali trzy razy. Jednym z najważniejszych spotkań było zatrzymanie przyszłych mistrzów Polski, Legię Warszawa, z którą Raków podzielił się punktami. Od tego meczu ekipa z Częstochowy rozpocznie nowy sezon.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus