Raków Częstochowa. Punkt do założonego celu

Już dzisiaj Raków może zapewnić sobie utrzymanie w ekstraklasie. By to osiągnąć, musi co najmniej zremisować z Arką. Podopieczni Marka Papszuna chcą zrewanżować się za ostatnią porażkę w Gdyni.


Kibice, zawodnicy i trener Rakowa starcie z Arką na pewno mają zapisane w pamięci niezwykle mocno i boleśnie. Rywalizacja w Gdyni była jednym z typowych meczów dla ekipy spod Jasnej Góry w tym sezonie. Przez większość spotkania grała bardzo dobrze, prowadziła dwiema bramkami i nic nie wskazywałoby na to, że będzie wracać do Częstochowy na tarczy. Wystarczył jeden błąd w defensywie, by strata się zmniejszyła – oraz nietrafiona zmiana, która otworzyła autostradę dla Arki do zwycięstwa.

„Mamy trzy, czas na czwarte”

Zawodnicy Rakowa chcą udowodnić swoją wartość, wygrać z ekipą z Gdyni i zarazem przedłużyć serię zwycięstw, pierwszą po pandemicznej przerwie.

– Przegraliśmy z Arką po dziwnym meczu 2:3, tamte punkty mogły zaważyć o naszym wejściu do ósemki. Teraz chcemy zagrać dobry mecz i zgarnąć pełną pulę. Mamy serię trzech zwycięstw, więc trzeba też iść po czwarte – powiedział Patryk Kun po spotkaniu z Koroną na łamach strony klubowej. Dla wahadłowego Rakowa będzie to ważny mecz. W przeszłości grał w Arce, z którą udało mu się nawet zdobyć Superpuchar Polski. Dodatkowo na pewno będzie miał ogromną ochotę na zdobycie bramki. Z Koroną trafił dwukrotnie. Oba gole zostały mu zabrane przez odgwizdanie spalonego.

– To już trzeci mój gol, który nie został uznany. W poprzedniej rundzie zdarzyło się to na Legii. Jeżeli tam był spalony – no to był i tyle. Szkoda, bo te bramki z Koroną byłyby dla nas ważne. Uspokoiłyby trochę to spotkanie i mielibyśmy większy komfort gry, a przez to Korona mniej by nas naciskała – dodał Kun.

Styl nie tak ważny

W tym sezonie podopieczni Papszuna zwykle pokazywali się z bardzo dobrej strony, kreując grę i dominując rywali. Nie zawsze jednak było to jednoznaczne z zdobyciem pełnej puli. Starcie z Koroną udowodniło, że nawet pomimo gorszej gry, pozwalania rywalom na rozgrywanie piłki i oddawanie strzałów, mogą zainkasować trzy punkty.


Przeczytaj jeszcze: Vendetta jeszcze się nie skończyła


– Nie pamiętam, kiedy graliśmy taki mecz, w którym nam nie szło, przeciwnik nas naciskał, a dowieźliśmy zwycięstwo do końca. W końcu się udało, a to dla nas cenne doświadczenie, które pokazuje, że potrafimy przy słabszym dniu wykonać konsekwentną i dobrą pracę, skontrować rywali i zdobyć gola – zakończył wahadłowy Rakowa.

Drużynie z Częstochowy udało się już zrewanżować Wiśle i Koronie. W piątkowy wieczór będą mieli idealną okazję, by to samo stało się z Arką, choć w poprzednim spotkaniu podopieczni Ireneusza Mamrota pokonali Zagłębie Lubin i nadal walczą o utrzymanie. Na korzyść Rakowa wpływa też fakt, że w drużynie gości zabraknie między innymi Pavelsa Szteinborsa czy Adama Dei. Podopieczni Papszuna wyjdą na ten mecz prawdopodobnie najmocniejszą jedenastką, gdyż wszyscy zawodnicy, którzy narzekali na urazy w poprzednich tygodniach albo już doszli do siebie, albo niedługo będą w pełni gotowi do gry.


Fot. Norbert Barczyk / PressFocus