Raków Częstochowa. Radzą sobie z beniaminkami

Raków w sobotę przy Limanowskiego zmierzy się z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Częstochowianie będą w tym meczu zdecydowanym faworytem.


Podopieczni Marka Papszuna w ubiegłym sezonie mierzyli się ze „Słonikami” w ramach Pucharu Polski. Nie mieli z nimi większych problemów i po bramkach Ivana Lopeza i Vladislavsa Gutkovskisa wygrali 2:0. Teraz zadanie wydaje się równie proste. Beniaminek z Niecieczy przeciętnie prezentuje się w lidze. Dodatkowo Raków ma raczej dość miłe wspomnienia ze starć z nowymi drużynami w ekstraklasie.

Wyjątkiem był pierwszy sezon w elicie, gdy częstochowianie sami należeli do grupy beniaminków wraz z ŁKS-em. Pojedynki z nimi nie należały do najlepszych w wykonaniu Rakowa. Na trzy rywalizacje (wówczas jeszcze rozgrywano dodatkowo spotkania grupy mistrzowskiej i spadkowej) częstochowianie nie wygrali ani razu. Dwa razy przegrali w Łodzi, a raz zremisowali w Bełchatowie.

Poprzedni sezon to już zupełnie inna bajka. Raków rozegrał łącznie sześć spotkań z beniaminkami (Warta, Podbeskidzie, Stal Mielec). Wygrali je wszystkie tracąc przy tym tylko dwie bramki – jedną w Bielsku-Białej, drugą w starciu ze Stalą Mielec w Bełchatowie. Łącznie zdobyli w tych spotkaniach 11 goli, co pokazuje, że beniaminkowie z Rakowem nie będą mieli łatwo.

W tym sezonie częstochowianie mierzyli się już z Radomiakiem. Radomianie postawili się wicemistrzowi Polski remisując 2:2, choć w pewnym momencie prowadzili na Limanowskiego. Takich zaskoczeń trudno spodziewać się w sobotę. Termalica od początku sezonu szuka odpowiedniej dyspozycji. Podopieczni Mariusza Lewandowskiego znajdują się w strefie spadkowej z ledwie jednym zwycięstwem po 10 rozegranych przez siebie kolejkach (mają do rozegrania jeszcze zaległe spotkanie z Legią w Warszawie). Sytuacja Termalicy sprawia, że w każdej chwili z posadą może pożegnać się Lewandowski. „Słoniki” potrzebują więc zwycięstwa jak tlenu, jednak trudno oczekiwać, że przełamanie nadejdzie akurat w spotkaniu z niepokonanym od sierpnia Rakowem, w dodatku na jego stadionie.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus