Raków Częstochowa. Skuteczny przegląd kadry
Raków bez większych kłopotów pokonał Termalice i awansował do kolejnej rundy Pucharu Polski. Całkiem nieźle zaprezentowali się w tym spotkaniu rezerwowi, którzy otrzymali szansę na grę od początku.
Pojedynek Rakowa z Termalicą wydawał się być interesującą rywalizacją między liderem ekstraklasy, a zespołem aspirującym o awans na najwyższy szczebel rozgrywkowy. Wynik i styl, w jakim ekipa spod Jasnej Góry pokonała drużynę z Niecieczy wskazał ogromną różnicę poziomów. Nawet jedna z najlepszych ekip pierwszej ligi była tylko tłem dla rozpędzonego Rakowa.
Szczęśliwa i nieszczęśliwa data
Nie pierwszy raz podopieczni Marka Papszuna 30 października odprawili z kwitkiem rywala. W poprzednich latach było podobnie. W 2018 roku Raków pokonał Lecha Poznań, a w 2019 Olimpię Elbląg. W trzech spotkaniach zdobyli łącznie siedem goli nie tracąc żadnego. Z drugiej strony napastnicy nie będą wspominać tej daty najlepiej.
W poprzednim roku rzutu karnego nie wykorzystał Felicio Brown Forbes. Jego los podzielił Oskar Zawada, który fatalnie przestrzelił jedenastkę w samej końcówce spotkania. Niezadowolony może być również Vladislavs Gutkovskis. Choć Łotysz zdobył gola przeciwko swojej byłej drużynie, tak mógł ich mieć więcej. Dwa jego trafienia nie zostały uznane z powodu spalonego.
Rezerwowi zagrali
Gola mógł zdobyć także Giannis Papanikolaou, jednak jak w przypadku Gutkovskisa jeden z zawodników Rakowa był na spalonym. Grek dawno nie pojawiał się na murawie. Od trzech spotkań nie podnosił się z ławki rezerwowych. W poprzednich spotkaniach nie dostał od trenera Papszuna prawdziwej szansy z wyjątkiem meczu z Sandecją Nowy Sącz. Najdłuższy występ ligowy zaliczył w spotkaniu z Podbeskidziem – na boisku spędził całe osiem minut.
Podobnie ma się historia z Andrzejem Niewulisem czy Danielem Mikołajewskim. Stoperzy przegrali rywalizację o pierwszy skład i musieli czekać na mecz pucharowy, by w końcu zdobyć minuty. Nie mieli jednak zbyt wiele pracy na boisku, ponieważ Termalica za często na połowie Rakowa się nie meldowała.
Nawet w pucharze
Co ciekawe, mimo że rywal nie był zbyt wymagający swojej szansy nie otrzymał Branislav Pindroch. Słowak nie otrzymał w tym sezonie nawet minuty na boisku, a w niektórych meczach brakowało go nawet na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajmował Kacper Trelowski, a Pindroch rozgrywał spotkania w rezerwach. Oczywiście, decyzja o wzięciu na mecz Trelowskiego miała swoje podłoże w tym, że jest on młodzieżowcem, a takowych brakowało na ławce Rakowa, co nie zmienia faktu, że pozycja słowackiego bramkarza w klubie nie jest zbyt wysoka.
Czytaj jeszcze: Problemów nie było
Podobnie zaczyna się dziać z Petrem Schwarzem. Nie wiadomo z jakiego powodu został odstawiony od pierwszej jedenastki. Zgodnie z tym, co przed meczem z Stalą Mielec powiedział trener Papszun Czech po prostu przegrał rywalizację z lepiej dysponowanym Marko Poletanoviciem. Jednak fakt, że nawet w Pucharze Polski Schwarz nie wyszedł w pierwszym składzie może wskazywać na inne powody, przez które nie dostaje zbyt wielu okazji do gry. Może mieć to związek z kontraktem pomocnika.
Schwarz nie przedłużył na razie umowy z klubem, która kończy się wraz z końcem obecnego sezonu. Możliwe, że jego dobre występy w poprzednich, jaki i do pewnego momentu tych rozgrywkach sprawiły, że Czechem zaczęły się interesować inne kluby. Teoretycznie Schwarz może podpisać umowę z nowym pracodawcą w styczniu, a w lipcu dołączyć do nowej drużyny. Prawdopodobnie jednak to sprawi, że w Rakowie już nie zagra.
Na zdjęciu: Raków wygrał w Niecieczy, ale Oskar Zawada odczucia zapewne ma mieszane, skoro zmarnował rzut karny.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus