Raków Częstochowa – Slavia Praga. Do awansu jeden krok

Raków w pierwszym meczu czwartej rundy eliminacji do Ligi Konferencji wygrali ze Slavią Praga.


Marek Papszun praktycznie nie zaskoczył składem na mecz ze Slavią. Wyjątkiem była pozycja napastnika. Tym razem szkoleniowiec wicemistrza Polski postawił na Sebastiana Musiolika. Prawdopodobnie jego decyzja była podyktowana twardą grą czeskiej drużyny w odbiorze piłki. Lekkim zaskoczeniem był brak Deiana Sorescu nawet na ławce rezerwowych. Powód nieobecności był zrozumiały. Rumun opuścił mecz z powodu urazu. Nie zmienia to jednak faktu, że trener Rakowa posłał do boju wszystko, co miał najlepsze.

Zespół z Czech, mimo że uznawany za faworyta, nie miał łatwego życia na murawie. W ich grze widoczna była nerwowość. Raków z kolei robił to, do czego przyzwyczaił w poprzednich meczach. Grali na wysokiej intensywności. Stoperzy Slavii musieli uwijać się jak w ukropie, gdyż częstochowianie pressowali praktycznie bez przerwy. Dzięki temu goście się gubili, a Raków mógł to wykorzystać.

Mimo to pierwsze groźne uderzenie oddała Slavia. Moses Usor spróbował z dystansu, jednak piłka minęła bramkę Kacpra Trelowskiego. Czesi po pierwszych trudnych minutach okrzepli i przeszli do ofensywy. Częstochowianie mieli coraz większe problemy. Slavia kilkanaście minut później mogła prowadzić, jednak Zoran Arsenić uratował swój zespół, wybijając piłkę z linii bramkowej. Kilka chwil później stadion eksplodował – Ivan Lopez przeprowadził kapitalną indywidualną akcję, którą wykończył uderzeniem sprzed pola karnego, nie dając nawet cienia szans bramkarzowi Slavii, Aleszovi Mandousowi. Wszystko jednak zaczęło się od kapitalnego przerzutu piłki Giannisa Papanikolaou do Frana Tudora, który obsłużył Hiszpana.

Częstochowianie pod koniec pierwszej połowy mogli podwyższyć prowadzenie. Lopez mógł ustrzelić dublet. Slavia jednak ledwo się wybroniła. Bohaterem praskiego zespołu został Aiham Ousou, który wybił piłkę zmierzającą do bramki Mandousa. Raków jednak do samego końca pierwszej odsłony napierał na Slavię, jednak trener Papszun i jego drużyna musieli zadowolić się jednobramkową przewagą.

Częstochowianie mogli po przerwie podwyższyć prowadzenie. Ponownie bohaterem akcji był Lopez. Tym razem jednak uderzenie z dystansu odbił Mandous. Raków mógł jeszcze zdobyć gole po rzutach rożnych, jednak najpierw nie sięgnął piłki Stratos Svarnas, a następnie Zoran Arsenić źle główkował. Slavii udało się wybronić. Czesi potrafili też kontratakować. Tomasz Holesz chciał dośrodkować z lewej strony. „Pech” chciał, że piłka minęła Trelowskiego i wpadła do jego bramki.

Raków podniósł się w tempie kierowcy Formuły 1. Błąd Slavii w defensywie wykorzystał Tudor, który do asysty przy pierwszym golu dołożył trafienie. Co ciekawe jeszcze kilka chwil wcześniej Chorwat po ostrym wejściu Ondreja Lingra długo nie podnosił się z murawy. Był jednak w stanie kontynuować grę, czego owocem był gol wahadłowego i ponowne prowadzenie częstochowian.

Czesi od tego momentu byli w ogromnych tarapatach. Ich defensywa przypominała obronę… Częstochowy. Raków miał kilka rzutów rożnych z rzędu. Uderzał na bramkę Mandousa, jednak nic nie chciało wpaść do jego siatki Slavii. Częstochowianie w doliczonym czasie gry jeszcze podwyższyć prowadzenie, jednak Bartosz Nowak i Vladislavs Gutkovskis nie wykorzystali okazji.

Raków Częstochowa – Slavia Praga 2:1 (1:0)

1:0 – Lopez, 29 min, 1:1 – Holesz, 60 min, 2:1 – Tudor, 62 min

RAKÓW: Trelowski – Svarnas, Rundić, Arsenić – Tudor (82. Nowak), Gwilia, Papanikolaou (82. Czyż), Kun – Koczergin (46. Wdowiak), Musiolik (61. Gutkovskis), Lopez (87. Długosz). Trener Marek PAPSZUN

SLAVIA: Mandous – Schranz, Ousou, Eduardo (46. Traore), Dorley (40. Plavszić) – Usor, Tiehi, Szevczik, Holesz, Olayinka – Lingr (65. M. Juraszek). Trener Jindrich TRPISZOVSKY

Rewanż: 25 sierpnia o 19 w Pradze.