Raków Częstochowa. Słowak w „klatce”

Nowym bramkarzem Rakowa Częstochowa został Branislav Pindroch. Słowak podpisał roczną umowę, z możliwością jej przedłużenia o kolejne cztery lata.


Raków potrzebował nowego bramkarza, ponieważ z klubem wraz z zakończeniem sezonu pożegnał się Michał Gliwa, z którym nie przedłużono umowy. Jest to dość zaskakujące wzmocnienie. Jeszcze niedawno mówiło się raczej o transferze wewnątrz polskiej ligi. Raków jednak zdecydował się na zakontraktowanie nie tylko piłkarza spoza ekstraklasy, Pindroch jest również pierwszym zagranicznym bramkarzem w blisko stuletniej historii klubu.

Jeden z najlepszych

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że zatrudnienie 28-letniego bramkarza jest dobrym, szczególnie ze względów finansowych, posunięciem. Branislav Pindroch po zakończeniu sezonu 2019/2020 opuścił 8. drużynę ligi słowackiej, FC ViOn Zlate Moravce. Raków zatrudnił więc go jako wolnego zawodnika. Ponadto, choć miejsce w tabeli tego nie wskazuje, był jednym z najlepszych bramkarzy ligi słowackiej poprzedniego sezonu, gdzie w 10. meczach nie wpuścił bramki! Szczególnie w pamięć zapadł mecz jego drużyny z wicemistrzem kraju z Żyliny we wrześniu ubiegłego roku. W nim Pindroch popisał się kilkoma bardzo dobrymi interwencjami, które pomogły jego zespołowi wywalczyć wówczas cenny punkt. Mówiąc krótko – dobre występy na Słowacji mogą być dobrym prognostykiem przed jego występami w Polsce. Według Pindrocha polska ekstraklasa jest na wyższym poziomie niż liga słowacka.

– Przejście do ekstraklasy, jest dla mnie dużym krokiem naprzód. Polska liga jest dwa poziomy wyżej niż słowacka. Jestem podekscytowany myślą o grze w niej – powiedział 28-latek za pośrednictwem strony internetowej częstochowskiego klubu.

Wyspiarskie doświadczenie

Wychowanek FK Dukla Bańska Bystrzyca ma za sobą także całkiem udane występy w lidze czeskiej w barwach MFK Karvina. Przez kilka lat był jej podstawowym bramkarzem. Tak było do 2016 roku. Wtedy w otwierającym sezon spotkaniu z FK Jablonec wypuścił pięć bramek, co doprowadziło do tego, że Pindroch stracił uznanie w oczach ówczesnego szkoleniowca Jozefa Webera i nie podniósł się z ławki rezerwowych w meczu ligowym. To był zresztą jego najgorszy sezon w karierze, gdy w czterech spotkaniach wpuścił aż 12 goli. Paradoksalnie, te występy sprawiły, że wyjechał na Wyspy. W czwartoligowym klubie również nie zagrzał miejsca, gdyż wystąpił zaledwie w pięciu spotkaniach, głównie pucharowych. Ale może przynajmniej się pochwalić, że bronił strzały Seana Longstaffa, coraz odważniej poczynającego sobie zawodnika Newcastle United.

Szumski w „opałach”

Później Pindroch wrócił na Słowację, do FC Nitra, by po pół roku tam spędzonym zasilić zespół FC ViOn Zlate Moravce. Jego przenosiny pod Jasną Górę na pewno wlały niepokój w serce Jakuba Szumskiego. Bramkarza Rakowa w poprzednim sezonie wykorzystał kontuzję Michała Gliwy i wskoczył do wyjściowej jedenastki klubu z Limanowskiego. Prezentował się zdecydowanie lepiej od swojego konkurenta, dzięki czemu prawie do końca sezonu był podstawowym wyborem trenera Marka Papszuna. Sezon zakończył z siedmioma czystymi kontami.


Przeczytaj jeszcze: Wojciech Cygan: Cel został zrealizowany


Tym razem jednak jego rywal może być zdecydowanie trudniejszy do pokonania. Słowak ma jasny cel na ten sezon.

– W polskiej ekstraklasie jest kilku bardzo dobrych bramkarzy ze Słowacji, a ja chciałbym być jednym z nich. Chce być numerem jeden w Rakowie. Mam także nadzieję, że zostanę w Częstochowie tak długo, jak to możliwe – dodał Pindroch.


Fot. rakow.com