Ligowiec. Smak nadać i odebrać

Z racji dawno przyklepanego tytułu mecz Raków Częstochowa – Lech Poznań nie zdawał się aż tak gorący.


Oczywiście poznaniacy mieli o co grać, bo pewną niefrasobliwością byłoby, gdyby jako ustępujący mistrz Polski, mający za sobą rewelacyjną – jak na nasze warunki – przygodę w Europie, w następnym sezonie by się do tej Europy nie dostali. A „Kolejorza” ściga już przecież nabuzowany Piast. Dlatego o emocje w hicie kolejki dbali głównie piłkarze poznańscy, bo ci częstochowscy zdecydowanie nie błyszczeli.


Czytaj także:


To już kolejny w ostatnim czasie słaby występ Rakowa i choć oczywiście można powiedzieć, że on już o nic nie gra, to jednak przed własną publiką należy pokazać w meczu z ustępującym mistrzem więcej. I nie jest tu żadną wymówką fakt długiej listy nieobecnych, bo i po stronie Lecha przecież kilku ważnych postaci zabrakło.

Ale nie tylko aspekty sportowe emocjonują w tej rywalizacji. Już od jakiegoś czasu napięcie między sympatykami jednych i drugich jest duże. Zapoczątkował to ubiegłoroczny finał Pucharu Polski, kiedy rozeszło się o kwestie solidarności w świecie kibicowskich ultrasów.

Prowokacji i szpilek nie brakowało przy każdej możliwej okazji i wpadce rywala w ostatnich miesiącach. Nie brakowało też chamstwa i czepialstwa kompletnie nieuzasadnionego. Jakiekolwiek umniejszanie wyników Lecha, biorąc pod uwagę jego niestandardową intensywność i granie co trzy dni, nie ma większego sensu.

Tak samo jak nie jest winą Rakowa i częstochowian, że ich stadion wygląda tak, jak wygląda – co zresztą wczoraj podkreślali w transparencie skierowanym do prezydenta miasta. W internecie hulał ostatnio obrazek porównujący obiekt nowego mistrza Polski i spadkowicza z Gdańska. Niestety, wielokrotnie służący wyśmiewaniu Rakowa, co przecież nie ma żadnej racji bytu.

Wczoraj zresztą widoczne i… słyszalne były kolejne elementy poznańsko-częstochowskiej batalii. O ile same drużyny zdają się mieć do siebie szacunek, o tyle Filip Marchwiński po golu na 1:0 nie omieszkał uciszyć kibiców z „młyna” gospodarzy.

Ten gest każdy powinien ocenić sobie sam, tym bardziej że częstochowianie bynajmniej komplementów Lechowi z trybun nie słali. Każdy ma tu swoje za uszami, co z jednej strony nadaje smaczku rywalizacji, a z drugiej – może ten smak odbierać. Tym większe brawa za szpaler, jaki Rakowowi zafundował przy wyjściu na boisko zespół „Kolejorza”, choć… i o niego potrafili pokłócić się kibice.


Na zdjęciu: Raków Częstochowa przy wejściu na boisku został przywitany przez rywali szpalerem.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.