Raków Częstochowa. Szukają i wypożyczają

Piłkarze Rakowa wrócili do ekstraklasy po 21 latach, a rywalizację w niej rozpoczęli od porażki (0:1) z Koroną Kielce. W Bełchatowie, gdzie częstochowianie pełnią honory gospodarza, wszystko było dla nich świetne: liczne grono kibiców i wręcz nienaganne ich zachowanie, kapitalna oprawa, wspominająca nieodżałowanego trenera Zbigniewa Dobosza, atmosfera święta i słoneczna pogoda. Do niczego był za to wynik, a przede wszystkim postawa zespołu. – To był najsłabszy występ od kilku sezonów – dało się słyszeć od włodarzy klubu. I trudno się z taką opinią nie zgodzić. Ekstraklasa boleśnie zweryfikowała drużynę spod Jasnej Góry, która miała wnieść nową jakość do ligi, by ten czasami siermiężny krajobraz polskiego futbolu nieco odmienić, nadać mu nowy koloryt. Nie udało się i trudno nie odnieść wrażenia, że zawód w Częstochowie jest ogromny.

Piłkarze – tak po prawdzie – sami nie mają pojęcia, co się stało. Nikomu do głowy nie przyszło, że po świetnych spotkaniach w I lidze i Pucharze Polski – przeciwko Lechowi Poznań, czy Legii Warszawa jeszcze w poprzednim sezonie – czerwono-niebiescy będą tylko cieniem tamtego zespołu. – Jesteśmy bardzo rozczarowani nie tylko rezultatem, ale stylem gry. Coś nie wypaliło. Wszyscy mamy tego świadomość. Wierzę, że w kolejnej konfrontacji będzie zdecydowanie lepiej – irytował się obrońca Dawid Szymonowicz, który na placu gry imponował walecznością, momentami nawet nadmierną.

Szymonowicz, oprócz bramkarza Michała Gliwy, pomocnika Miłosza Szczepańskiego oraz innego gracza mającego kreować grę, Francuza Bryana Nouviera, który pojawił się na boisku w drugiej połowie, byli najjaśniejszymi punktami ekipy Marka Papszuna. – Nie można się załamywać po tym jednym meczu. Wierzę, że będzie lepiej. Potrzeba nam czasu. Potrafimy lepiej grać w piłkę – mówił nieco dyplomatycznie wspomniany Szczepański.

Michał Gliwa: Jak wyglądała nasza gra każdy widział. Ale nie powinniśmy się samobiczować

W Rakowie, po premierowej potyczce, nikt nie odważył się na opinię, która stawiałaby pod pręgierzem krytyki któregokolwiek zawodnika. Na wystawianie cenzurek jest zdecydowanie za wcześnie. Porażka z kielczanami dała jednak wszystkim sporo do myślenia. Sztab szkoleniowy intensywnie rozgląda się za nowymi piłkarzami, bo do końca roku częstochowian czeka jeszcze 19 spotkań w lidze oraz ewentualnie 3 boje w Pucharze Polski.

– Dlatego nasza kadra musi być jeszcze liczniejsza. Mamy przed sobą bardzo dużo grania i kibiców czeka wiele emocji.

Z Koroną zagraliśmy jak sparaliżowani – nie owijał w bawełnę trener Papszun.

Raków kilku zawodników chce też wypożyczyć do innych klubów. Niewykluczone, że w Odrze Opole będzie terminował niespełna 19-letni pomocnik Franciszek Wróblewski. Szybki, zwrotny gracz ma zdobywać w I-ligowej ekipie potrzebne doświadczenie. Raków ma mieć jednak na niego baczenie i w razie potrzeby ściągnąć z powrotem. Podobną drogę ma przejść także 18-letni Danian Pavlas. On również przymierzany jest do wypożyczenia do klubu z niższej ligi.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem