Raków Częstochowa. Widoczne braki

Częstochowska linia ataku ma sporo do udowodnienia.


Raków od początku rundy wiosennej nie poraża nadmierną skutecznością. Podopieczni Marka Papszuna często dominują przeciwnika. Nie są jednak w stanie potwierdzić jej zdobytymi bramkami. Strzelenie trzech czy czterech goli w meczu wydaje się scenariuszem rodem z science fiction.

Lopez i długo nic

Odpowiedzialność za zdobywanie bramek jest rozłożona na cały zespół. Mimo to największa z nich spoczywa na tercecie ofensywnym. Prym wiedzie w nim Ivan Lopez. Hiszpan jest liderem klasyfikacji strzelców z 15 bramkami. Trzeba jednak pamiętać, że aż dziewięć trafień padło ze stałych fragmentów gry – rzutów karnych i bezpośrednich wolnych.

Martwić może przepaść między Lopezem a resztą zespołu. Mateusz Wdowiak ma na swoim koncie siedem trafień, Vladislavs Gutkovskis sześć. Reszta zespołu ma po jednym, dwóch, a w skrajnym przypadku Marcina Cebuli trzy trafienia. Clue całego problemu jest pozycja centralnego strzelca, od którego wymagane jest dostawienie nogi lub głowy w odpowiednim momencie, a nie ma co ukrywać – Raków okazji na bramkę ma wiele.

Zwodnicze rola

Czysto teoretycznie napastnik w typowym piłkarskim zespole odpowiada za zdobywanie bramek. W przypadku Rakowa jego rola jest szersza. Ma pomagać w pressingu, pracować na boisku, odbierać piłki i współkreować grę. Problem w tym, że te poboczne zadania są stawiane na piedestał, a to, że strzelec nie trafia w bramkę w kluczowej dla przebiegu spotkania sytuacji, jest pomijane.

Konsekwencje takiego podejścia mogą być opłakane w skutkach. W poprzednim sezonie częstochowianie sięgnęli po Puchar Polski i wicemistrzostwo. Niewykluczone, że gdyby w zespole pojawił się napastnik umiejący zdobyć 10-12 bramek w ligowym sezonie, jak również realizować zadania poboczne, to już rok temu Częstochowa cieszyłaby się z mistrzostwa. Teraz scenariusz może być podobny, choć warto pamiętać o dobrej formie Lopeza.

(Nie)pewni przyszłości

Być może to właśnie Hiszpan jest rozwiązaniem całego problemu. Najlepszy mecz w ofensywie w tym sezonie częstochowianie rozegrali na koniec 2021 roku, gdy pokonali Jagiellonię 5:0. Wówczas na „9” wystąpił właśnie Lopez, który zdobył gola, co ważne z gry, i zaliczył dwie asysty. Do tego rozwiązania sztab szkoleniowy jednak już nie wrócił.

Rozwiązanie z Hiszpanem na szpicy wydaje się najbardziej bramkostrzelne, tym bardziej że deficyt wśród napastników, oczywiście nie personalny, jest ogromny. Krytyka Gutkovskisa nie ma już grama sensu, gdyż po każdym meczu trzeba by było wskazywać sytuacje, które zmarnował. Warto jedynie podkreślić, że Łotysz ostatniego gola w lidze zdobył pod koniec lutego, w Pucharze Polski w marcu, jednak przeciwko pierwszoligowej Arce.

Duet zmienników, Sebastian Musiolik i Jakub Arak także nie razi skutecznością. Pierwszy z nich zdobył w tym sezonie trzy bramki, drugi ani jednej. Umowa Araka kończy się w czerwcu i nic nie wskazuje na to, by została przedłużona. Musiolik ma jeszcze rok kontraktu, ale niewykluczone, że podzieli on los swojego kolegi z zespołu. Trzecim rezerwowym jest Ilja Szkuryn, jednak jego sytuacja w zespole wygląda co najmniej nie najlepiej.

Wiele braków

Białoruski napastnik pojawił się przy Limanowskiego stosunkowo niedawno. Zadebiutował przed przerwą reprezentacyjną w meczu z Legią, a w starciu z Wartą Poznań wyszedł w pierwszym składzie. Problem w tym, że od tego momentu nie pojawił się już w kadrze meczowej Rakowa. Wokół tematu jego nieobecności narosły plotki.

Jedna z nich tyczyła się sparingu ze Skrą i niewłaściwego zachowania napastnika, przez które najpierw miał odbyć rozmowę wychowawczą z trenerem Papszunem, a następnie wylądować na trybunach. W kuluarach mówi się jednak, że na jego nieobecność wpłynęła forma oraz niewystarczająca praca na treningach.

– Sytuacje są różne. Aktualnie nie ma z nim żadnych problemów. W zespole mamy rywalizację, którą aktualnie przegrywa. Dostał szansę w Poznaniu, gdzie rozegrał słaby mecz. Teraz musi pokazać więcej, że jest zawodnikiem na miarę swojego talentu oraz tego, co może osiągnąć. W tej chwili daje trochę za mało – mówił zapytany o tę sprawę Marek Papszun.


Na zdjęciu: Ilja Szkuryn ma przed sobą wiele pracy, by wywalczyć miejsce w składzie Rakowa.
Fot. Paweł Jaskólka/Pressfocus