Raków Częstochowa. Wykolejeni na ostatniej prostej

Raków w decydujących kolejkach zabrał sam sobie szanse na mistrzostwo Polski.


Po wygranym finale Pucharu Polski wydawało się, że nikt ani nic nie jest w stanie powstrzymać ekipy Marka Papszuna przed zdobyciem podwójnej korony. Raków przecież był niepokonany w 2022 roku, dodatkowo zdobył „skalpy” w Szczecinie i Poznaniu. Jednak to nie w tych dwóch miastach rozegrała się decydująca rozgrywka o mistrzostwo Polski.

Nie dali sobie szansy

Już spotkanie 32. kolejki mogło wlać w serca częstochowskich zawodników nutę niepewności i zwątpienia. Do 62 minuty prowadzili z Cracovią i scenariusz układał się niezwykle obiecująco. Wówczas Sergiu Hanca zdobył wyrównujące trafienie. Był to moment zwrotny. Raków podzielił się punktami z podopiecznymi Jacka Zielińskiego. Kilka godzin później z Gliwic dotarły niemiłe informacje – Lech w końcówce pokonał Piasta.

Najprawdopodobniej już wtedy rozstrzygnęły się losy tytułu. W sobotę poznaniacy wygrali w derbach z Wartą. Raków, będąc pod ścianą, nie miał zbyt wiele do powiedzenia w Lubinie. Walczące o byt Zagłębie wykonało swoje zadanie, choć mieli przy tym sporo szczęścia. Problem w tym, że częstochowianie im w nim dopomogli, rozgrywając jeden z najgorszych meczów w 2022 roku.

Tylko dwa celne uderzenia są tego najlepszym przykładem. Podobnie jak zmiany, jakich dokonał szkoleniowiec Rakowa. Żaden ze zmienników nie wniósł do gry nazbyt wiele. Przez to częstochowianie na kolejkę przed końcem pozbawili się szans na mistrzostwo. – Boli, bo zrobiliśmy wiele, aby zagrozić Lechowi i założenie było takie, aby dać sobie szanse w ostatniej kolejce. Jesteśmy smutni, ale na koniec sezonu będziemy weseli, bo to był udany dla nas sezon – mówił po meczu szkoleniowiec Rakowa.

Rozczarowanie czy niedosyt?

Porażkę z Zagłębiem i przegrane mistrzostwo można byłoby potraktować jako rozczarowanie. W końcu, w porównaniu do poprzedniego sezonu, częstochowianie „wykoleili” się z wyścigu po tytuł zdecydowanie później (w ubiegłym roku zadecydował mecz z Jagiellonią na trzy kolejki przed końcem rozgrywek). Dodatkowo wówczas szanse były zdecydowanie mniejsze niż teraz. W obecnej kampanii Raków na końcowe kolejki był na „pole position”, jednak nie wykorzystał swojej szansy.

Patrząc z drugiej strony podopieczni Marka Papszuna nie mieli łatwej drogi w tym sezonie. W porównaniu do Lecha rozegrali o kilka spotkań więcej przez europejskie puchary. Dodatkowo od samego początku sztab szkoleniowy musiał kombinować z zestawieniem defensywy przez częste problemy zdrowotne w kadrze, czego najlepszym przykładem jest wiele spotkań Frana Tudora w roli stopera. Stąd Raków może mieć pewien niedosyt, że nie sięgnął po tytuł, jednak kolejny sezon może okazać się już tym właściwym, by zrobić kolejny krok.

Potrzeba przemeblowania

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w wielu momentach, szczególnie w rywalizacji z niżej notowanymi zespołami, brakowało koncepcji i „wykonawców” wyroku. Nisko ustawiony przeciwnik jest największą zmorą częstochowian. Jeżeli nie byli w stanie przełamać bloku defensywnego, to praktycznie wszystkie zagrania kierowali do Ivana Lopeza, który może coś z nią zrobi.

Choć swoje cegły dokładali także Mateusz Wdowiak i Vladislavs Gutkovskis, tak żaden z nich nie był równorzędnym partnerem dla Lopeze. Nie można jednak się dziwić – mimo swoich wad Hiszpan jest jednym z najlepszych zawodników ligi, który w wielu momentach jest w stanie przechylić szale na korzyść Rakowa. Jak się okazało – to było za mało na tytuł.

Dodatkowo trzeba założyć, że w kolejnym sezonie może go zabraknąć w klubie, choć włodarze częstochowskiego zespołu zrobią wszystko, by zatrzymać go przy Limanowskiego. W takim przypadku Raków będzie musiał ruszyć latem na poważne zakupy z nadzieją, że kolejne ruchy będą skuteczniejsze, niż z poprzednich dwóch okienek transferowych. To jednak działania na kolejne tygodnie. Teraz częstochowianie muszą skupić się na rywalizacji z Lechią Gdańsk. Od jej wyniku zależy, czy Raków sięgnie po wicemistrzostwo, czy też spadnie na trzecie miejsce w ligowej tabeli.


Na zdjęciu: Częstochowianie w Lubinie pozbawili się szans na mistrzostwo.

Fot. Tomasz Folta/PressFocus