Raków Częstochowa. Zrobili kolejny krok

Raków wykonał plan i do Polski wrócił z dwubramkową przewagą nad Spartakiem Trnava.


Podopieczni Marka Papszuna rozegrali kolejny świetny mecz w europejskich pucharach. Oczywiście można mieć zastrzeżenia do końcówki spotkania, jak i samego początku, gdy Spartak mocno naciskał i zamykał częstochowian na ich połowie. Nie zmienia to jednak faktu, że Raków był w stanie przeprowadzić kilka skutecznych ataków, które zakończyły się trafieniami.

Mądra gra

Częstochowianie fenomenalnie rozegrali akcję przy pierwszej bramce. Spokojne wyprowadzenie, koronkowe rozegranie i odrobina szczęścia w wykończeniu sprawiły, że Raków już miał przewagę. Trzeba przyznać, że trudno przypomnieć sobie w ostatnim czasie podobną akcję bramkową w wykonaniu polskiego zespołu w pucharach. W grze częstochowian coraz mocniej widać luz, ale także zgranie, co udowodniła koronkowa akcja na 1:0.

To był jednak tylko jeden z wyznaczników czwartkowego sukcesu Rakowa. Innym była solidność w obronie, połączona ze sporą dozą szczęścia, szczególnie po błędzie Stratosa Svarnasa, gdy Kacper Trelowski musiał ratować się dryblingiem. Ostatecznie wszystko zakończyło się szczęśliwie, choć zrobiło się przez moment gorąco. Mimo to piłkarze zauważali, że dobrze rozplanowali to spotkanie i nie dopuścili do straty gola.

– Myślę, że zagraliśmy mądrze. Wynik ustaliliśmy w pierwszej połowie, choć po przerwie mogliśmy jeszcze stworzyć sobie jedną sytuację, aby „wykończyć” przeciwnika. Mimo to mamy dobry rezultat, a jeszcze w zanadrzu mecz przed własną publicznością. Zobaczymy, jak to wszystko się ułoży – powiedział Vladislavs Gutkovskis, napastnik Rakowa.

Elementy do poprawy

Mimo solidnej zaliczki zawodnicy, jak i trener wskazywali, że jest wiele elementów, które trzeba poprawić.

– Mamy solidną zaliczkę, ale myślę, że przeanalizujemy ten mecz. Nie wszystko wyszło tak, jak sobie to zakładaliśmy. Spartak postawił nam dość ciężkie warunki, tym bardziej szacunek dla nas, że zagraliśmy dobry mecz. To dobry wynik przed rewanżem – mówi Mateusz Wdowiak, pomocnik wicemistrza Polski.

– Wypracowaliśmy na wyjeździe sporą zaliczkę, ale dwumecz trwa dalej. Był to dla nas trudny mecz ze względu na pogodę, a konkretnie dokuczliwy upał, ale także determinację przeciwnika. Spartak nas trochę zaskoczył bardzo agresywną i ostrą grą. Jesteśmy zadowoleni i za tydzień musimy postawić kropkę nad i, a teraz myślimy o niedzielnym meczu w Zabrzu – wtórował mu Marek Papszun.

Trzeba jednak przyznać, że nawet mimo drobnych problemów kadrowych częstochowianie wywieźli z Trnavy solidny wynik, który ułatwi im rywalizację w rewanżowym meczu. Warto tutaj podkreślić wybitną wręcz statystykę Rakowa w pucharach. Na dziewięć meczów aż osiem zakończyli z czystym kontem. Pierwsze do swojego konta dopisał Kacper Trelowski, który zastąpił w bramce kontuzjowanego Vladana Kovaczevicia (problem mięśniowy) i wiele wskazuje na to, że podobnie będzie w rewanżu.

Zerkają na Pragę

Mimo że w najbliższej kolejce Raków zmierzy się z Górnikiem Zabrze, tak głowy niektórych zawodników zwracają się w stronę Pragi i Aten. W przypadku awansu częstochowianie zmierzą się ze zwycięzcą pary Slavia-Panathinaikos. Zapytaliśmy dwóch zawodników, czy w szatni zerkali na sytuację w Pradze (Slavia wygrała 2:0, a obie drużyny kończyły w 10). O ile Szymon Czyż nie znał wyniku, o tyle Mateusz Wdowiak obserwował sytuację na boisku potencjalnego rywala.

– Chcemy zajść jak najdalej. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by awansować do fazy grupowej – powiedział Wdowiak.

– Ale przed nami jeszcze drugi mecz ze Spartakiem. To ciężki rywal, który postawi nam trudne warunki w rewanżu – dodał pomocnik Rakowa, który mecz w Trnavie zakończył z asystą.

– W czwartej rundzie nie ma już słabych drużyn. Jesteśmy gotowi na ewentualną rywalizację tak z Slavią, jak i Panathinaikosem. Czekamy na rozwój wydarzeń w obu zbliżających się meczach, tak naszym, jak i rywali. Mam nadzieję, że wykonamy swoje zadanie i pozostanie nam czekać na rywali – powiedział po meczu Czyż.


Na zdjęciu: Raków z Trnavy przywiózł solidną zaliczkę
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus