Raków Częstochowa. Żużlowiec wychował utalentowanego piłkarza

Mateusz Kaczmarek blisko debiutu ligowego w Rakowie.


Ma 17 lat i ogromną szansę debiutu ligowego w ekipie Rakowa. Co jednak najważniejsze w piłkę uczył się grać w Częstochowie. Środkowy pomocnik Mateusz Kaczmarek jest jedną z nadziei klubu z Limanowskiego i pierwszym mocnym sygnałem, że w Częstochowie coraz śmielej będzie się stawiało na piłkarską młodzież.

W barwach częstochowskiego Rakowa jest tylko jeden gracz, który futbolowego abecadła uczył się pod Jasną Górą. Mowa o niezniszczalnym Piotrze Malinowskim, małomównym, wręcz lakonicznym w wypowiedziach zawodniku, który niedawno stał się „Twarzą przyszłości” w akcji promowanej przez częstochowski magistrat, a związanej z 800-leciem pierwszego w źródłach historycznych wzmiankowania o nadwarciańskim grodzie.

„Malina” mimo pewnej tajemniczości, którą na co dzień stara się chcąc nie chcąc pielęgnować, jest piłkarzem niesłychanie sympatycznym, niezwykle kulturalnym i – co najważniejsze – kochanym przez kibiców. Czy Mateusz Kaczmarek będzie kroczył drogą wytyczoną przez swojego niemal o 20 lat starszego kolegę? W Częstochowie wszyscy by bardzo tego chcieli.

Wychowankowi Rakowa sportowy drogowskaz mocno wyznaczył jego tata, Robert Kaczmarek. To on przed trzydziestu laty przywdziewał plastron częstochowskiego Włókniarza, by rywalizować w niezmiernie popularnych pod Jasną Górą zmaganiach żużlowych. Kaczmarkowi seniorowi dane było nawet walczyć o ligowe punkty, choć w jego przypadku mówienie o karierze żużlowej byłoby grubą przesadą.

– Kilka razy przejechałem się na torze – uśmiecha się tata piłkarza.

– Mateusz nie wybrał jednak czarnego sportu, bo ja też nie wywierałem na nim żadnej presji. Chciałem jednak, by zajął się sportem. W jego przypadku od początku była piłka nożna. Przez moment bawił się też w taekwondo i muszę przyznać, że wychodziło mu to znakomicie. W wieku 9 lat został nawet wicemistrzem Polski dzieciaków.

Jednak kopanie piłki – koniec końców – pokonało kopanie rywali. Może dlatego, że całkiem niezłym piłkarzem był dziadek, Stanisław Kaczmarek. Występował w częstochowskich zespołach ligowych i Mateusz chyba po nim ma dryg do futbolu.

Pierwszym szkoleniowcem Kaczmarka juniora był Dariusz Dobosz, też człowiek związany jako piłkarz i trener z Rakowem. Jego tragiczna śmierć w 2010 roku głęboko wstrząsnęła środowiskiem częstochowskiej piłki nożnej.


Przeczytaj jeszcze: Raków nie do zatrzymania


– Mateusz sporo mu zawdzięcza – podkreśla Robert Kaczmarek.

– Potem na swojej drodze spotkał innych ważnych szkoleniowców – Krzysztofa Kościańskiego, Tomasza Sobczaka i wreszcie Łukasza Tomczyka. W drugim zespole Rakowa troskliwie zajął się nim Tomasz Kuźma.
I właśnie dobra postawa w ekipie czwartoligowca spowodowała, że nastolatek zwrócił na siebie uwagę szkoleniowca pierwszej drużyny Rakowa, Marka Papszuna.

– Pół roku w dorosłej piłce co prawda nie najwyższym szczeblu, ale z dorosłymi już piłkarzami pokazało, że Mateusz potrafi sobie poradzić. Strzelił kilka bramek, miał kilka ładnych asyst i przede wszystkim prezentował na boisku odpowiednią jakość. To go uniosło do poziomu, z którego będzie miał szansę trafić na boiska ekstraklasy – tłumaczy nam opiekun „rezerw”.

W maju tego roku decyzją wspomnianego trenera Marka Papszuna Mateusz Kaczmarek został dołączony do kadry pierwszego zespołu.
– Trener Papszun stara się z nim rozmawiać i przygotować go przede wszystkim mentalnie do grania w ekstraklasie. To chyba jest nawet ważniejsze od przygotowania motorycznego, bo on już sporo trenował z pierwszą drużyną i wie, co go czeka – dodaje trener Kuźma.

Ligowy debiut Mateusz Kaczmarka, który w meczu Rakowa z Arką znalazł już miejsce na ławce rezerwowych gospodarzy, tym łatwiej sobie wyobrazić, że częstochowianie zapewnili sobie, pozostanie w ekstraklasie i być może teraz przyszedł czas na sprawdzenie przydatności do zespołu kilku młodych graczy oraz tych, którzy wiosną mieli niewiele okazji do zagrania w lidze.