Raków ma się tylko przystosować

To jego słynny passus: „niczego nie będzie” zrobił oszałamiającą karierę w przestrzeni publicznej. Dziś idealnie pasuje do modernizacji stadionu Rakowa. Modernizacja w tym roku się nie rozpocznie. To niemal przesądzone.

Niby wszystko posuwa się do przodu, niby jest całkiem blisko, by wyłonić realizatora inwestycji. No właśnie niby… W ogłoszonym przetargu na wykonawcę na razie najważniejsze są terminy. Koperty oferentów najpierw miano otworzyć 19 sierpnia, potem 10 września, wreszcie ma to się stać 24 września. Powodem tego były liczne zapytania, które napłynęły od wspomnianych wykonawców. Włodarze miasta skrupulatnie wyliczyli, że było ich aż 219.

– Wszystkie odpowiedzi musiały zostać przygotowane na bazie informacji dostarczonych przez autorów dokumentacji wykonawczej – tłumaczy rzecznik magistratu, Włodzimierz Tutaj.

Kto jednak jest przekonany, że 24 września sternicy klubu i miejscy urzędnicy krzykną eureka, ten jest w błędzie. Na podstawie projektu wykonawczego propozycje finansowe zainteresowanych firm mogą wahać się od 80 do 120 mln zł. Takich środków miasto nie posiada. Przebudowa obiektu w tym kształcie jest więc niemożliwa.

Przypomnijmy, że częstochowscy radni w Wieloletniej Prognozie Finansowej na zadanie pn.: „Prace przygotowawcze i wkład własny do rozbudowy infrastruktury sportowej w Częstochowie, w tym budowę Centrum Piłki Nożnej w Częstochowie” zapisali nakłady w łącznej kwocie ledwie 37,7 mln zł (z limitami wydatków: 13,7 mln zł na 2019 r., 20,2 mln na 2020 r. oraz 3,8 mln zł na 2021 r.). Źródłem pokrycia większości miejskich wydatków miał być kredyt bankowy. 20 mln zł miało dorzucić do puli Ministerstwo Sportu i Turystyki, przy czym 10 mln zł już w tym roku.

Jednak 37,7 mln, które magistrat miał wydać na stadion przy Limanowskiego to nawet nie połowa kwoty, którą zaoferują – jak przewidujemy – wykonawcy. Przetarg zostanie więc unieważniony z uwagi na brak zabezpieczonych środków. Działacze Rakowa zdaje się, mają już świadomość, że koncepcja, za którą stoi architekt Artur Grodziński nie wejdzie w stan realizacji. Głośno nikt o tym nie chce mówić, ale autor przy przygotowaniu projektu wykazał się niewielką starannością. Gdy przyszło więc do wdrożenia projektu wykonawczego, musiano go poprawiać, zmieniać, a przez to generować, przynajmniej na papierze, dodatkowe koszty inwestycji.

Marek Papszun: Nie mówimy o pięknym widowisku. Mecz z Arką był trochę „siermiężny”

Drugą kwestią pozostaje wzrost cen usług budowlanych. Odkładanie w czasie terminów rozpoczęcia modernizacji na pewno jej nie posłużyło. Jednak procedury w przypadku majątku miejskiego są nieubłagane i przy niemal każdej takiej inwestycji ciągną się miesiącami.

Na Limanowskiego w tej nadzwyczaj trudnej sytuacji chcą więc wdrożyć plan awaryjny. Skoro planowane koszty znacznie przewyższają możliwości finansowe miasta, trzeba będzie dokonać przeprojektowania niedoszłego „Centrum Piłki Nożnej Częstochowie” do minimalnych zaleceń stawianych przez Komisję Licencyjną Polskiego Związku Piłki Nożnej.

– Jesteśmy na to przygotowani – mówi prezes Rakowa, Wojciech Cygan. – To będzie alternatywny plan, który pozwoli nam zrobić jakiś krok do przodu.

Plan zakłada skorzystanie z realizacji inwestycji budowlanej w ramach systemu „Zaprojektuj i zbuduj”. Pozwoli on na minimalizację kosztów, skrócenie czasu jej wykonania. Jednak i w tym przypadku musi być wdrożona procedura przetargowa, która niejednokrotnie jest prawdziwą zmorą tego typu postępowań.

Szanse na to, żeby Raków wiosną zagrał na swoim „nowym” obiekcie, są więc właściwie minimalne. „Centrum Piłki Nożnej” nie powstanie, bo włodarze Rakowa skupią się już tylko, na dostosowaniu obiektu do wymogów ekstraklasy tnąc w nowym projekcie wszystkie zbędne koszty. Jednak, aby i ten scenariusz był realizowany, potrzebne jest wsparcie ministerstwa. A ostatnie miesiące przyniosły w tym zakresie tylko słowne deklaracje i debatę, głównie w mediach, czy powinna to być kwota 10, czy 20 mln zł.

Przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi hasło: stadion Rakowa pojawia się w dyskusjach kandydatów trochę nieśmiało, jakby ta rana wciąż jątrzyła, ale nikt nie umiał jej właściwie zaopatrzyć (podobno jest jednak wola polityczna, by sprawa znalazła swój szczęśliwy finał). Teraz kierownictwo Rakowa chce na nią przykleić wytrzymały plaster. To ma na razie wystarczyć, by kibice nie organizowali kolejnych pielgrzymek do Bełchatowa. Właśnie sympatycy czerwono-niebieskich najbardziej cierpią na braku obiektu. Nie wspominając już o właścicielu Rakowa, Michale Świerczewskim, który co drugi tydzień płaci setki tysiące złotych za wynajęcie obiektu w Bełchatowie.

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem