Raków nie do zatrzymania

Ekipa spod Jasnej Góry w ostatnich czterech spotkaniach zdobyła komplet punktów. Marek Papszun znalazł odpowiedni balans między widowiskową grą swojego zespołu a wyrachowaniem w końcówkach, co przez cały sezon było bardzo słabą stroną Rakowa.


Częstochowianie nie mają sobie równych w grupie spadkowej. W dotychczasowych pojedynkach wygrywali ze swoimi rywalami, raz w lepszym, raz w gorszym stylu. Jednak co mecz dopisują do swojego konta pełną pulę, a co za tym idzie, zapewnili sobie już pewne utrzymanie w lidze. Choć, gdyby tuż po wznowieniu rozgrywek punktowali podobnie jak teraz, to możliwe, że włączyliby się do walki o górne lokaty w lidze.

Już nie ma przypadku

Trzeba przyznać, że na przestrzeni całego sezonu Raków wielokrotnie w dość słabym stylu przegrywał mecze w samej końcówce, tracąc koncentrację w najważniejszym momencie spotkania. Mimo korzystnego wyniku i prowadzenia gry w meczu ekipa spod Jasnej Góry popełniała proste błędy. Dołączając do tego brak sił, nie zawsze zdążyli wrócić za przeciwnikiem, czego skutkiem była stracona bramka w doliczonym czasie gry i tracone punkty. W ostatnich spotkaniach, zaczynając od pojedynku z Zagłębiem Lubin, w 30. kolejce ekstraklasy coś się jednak zmieniło. Zwykle po stracie bramki podopieczni Papszuna tracili pewność siebie i tylko kwestią czasu był gol dla rywali. W tamtym spotkaniu pokazali jednak determinację i dość szybko ponownie wyszli na prowadzenie w spotkaniu. Podobnie było z Wisłą Kraków i Arką Gdynia, gdy goście zdobywali bramki kontaktowe bądź wyrównujące. Za każdym razem Raków nie pozostawał dłużny i odpowiadał na gole rywali, co do niedawna nie było tak zwyczajnym zachowaniem.


Przeczyta jeszcze: Raków już jest pewny swego, ale lekko nie było


Podopieczni Papszuna udowodnili, że wyeliminowali ze swojej gry elementy przypadku. Wszystko jest dokładnie zaplanowane, a zadania nakreślone przez szkoleniowca wypełniane w stu procentach.

Mury im pomagają

Duży wpływ na wyniki Rakowa ma również obiekt w Bełchatowie, gdzie muszą rozgrywać swoje ligowe spotkania. Z tych czterech zwycięstw aż trzy odnieśli oni na GIEKSA Arena. Nie jest to zaskoczenie. Po początkowych problemach nauczyli się oni gry na innym obiekcie niż swój stadion przy Limanowskiego. Od września ubiegłego roku żadna z drużyn, nawet liderująca Legia czy mistrz kraju z Gliwic nie znaleźli sposobu na pokonanie zawodników spod Jasnej Góry. Niesieni dopingiem kibiców piłkarze Rakowa prezentują się tam bardzo skutecznie

Dwaj nowi liderzy

Ostatnie spotkania pokazały, że w Rakowie zrodzili się dwaj nowi liderzy zespołu, od których zależy postawa częstochowskiego zespołu. Już od początku rundy za takiego można nazwać Frana Tudora. Chorwat idealnie wkomponował się w zespół. Bardzo często bierze na siebie ciężar gry, nie tylko na prawym wahadle, które jest jego nominalną pozycją w Rakowie. Dobrze radzi sobie także po drugiej stronie boiska, ale równie często pojawia się w środku pola, gdzie wspiera Davida Tijanicia i Petra Schwarza. Nie ma co mówić zbyt wiele o czeskim pomocniku – najlepszy asystent Rakowa i jeden z lepszych w lidze, który również potrafi skutecznie uderzyć na bramkę przeciwnika. Lider środka pola ma jednak ogromne wsparcie. Największym wygranym przerwy spowodowanej pandemią jest Słoweniec. Miał ciężkie zadanie – musiał zastąpić kontuzjowanego Miłosza Szczepańskiego. Mimo początkowych trudności zaczął dobrze rozumieć się z zespołem. Zaowocowało to doskonałą formą okraszoną golem i asystami. Dwa zimowe transfery, w różnym czasie odpaliły, a Raków dzięki temu zaczął wygrywać nawet te trudniejsze spotkania. A seria na tych czterech może się nie skończyć.


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus