Raków postawił na Tudora

Do rundy wiosennej podopieczni Marka Papszuna przystąpią w nie najgorszych nastrojach, a już na pewno z nadzieją na jeszcze lepszą grę niż w poprzedniej części sezonu.

– Wydaje mi się, że starcie z Lechem to wielce interesujący scenariusz otwarcia ligi w tym roku. W Lechu doszło do kilku zmian, odszedł w moim odczuciu ważny gracz Darko Jevtić. Z tego, co wiem, do Poznania wybiera się sporo naszych kibiców. Zrobimy wszystko, żeby pokazać im, że taki rywal jak poznaniacy nie jest nam straszny – podkreśla wracający do gry i aż kipiący energią obrońca Andrzej Niewulis.

W Rakowie z niecierpliwością czekają na dobre występy zawodników, którzy trafili do Częstochowy w zimowym oknie transferowym. Najwięcej pytań dotyczy oczywiście Chorwata Frana Tudora. Piłkarz, który swego czasu trafił nawet na krótko do Panathinaikosu Anteny, pod skrzydłami Papszuna ma dopiero teraz pokazać się piłkarskiej Polsce, a może i Europie. Bo aspiracje ma wielkie, na dokładkę jest pracowity i utalentowany.

Do beniaminka naszej ekstraklasy trafił tylko z jednego powodu. Chce tu grać i pokazać skalę swoich możliwości, a– zdaniem wielu – są duże. Na zgrupowaniu częstochowian na Cyprze Fran trzymał się razem ze Słoweńcem Davidem Tijanicem oraz Serbem Marko Poletanovicem. Ten ostatni w pewnym sensie był dla niego przewodnikiem po polskiej lidze, w której sam na razie kariery wielkiej nie zrobił.

Tudor to w zarysie piłkarz uniwersalny, ale z częstochowskiej perspektywy idealny kandydat na futbolistę grającego na prawym wahadle. Niezwykle szybki, zwinny, umiejący błyskawicznie podłączyć się do akcji. Jednak to starcia ligowe zweryfikują do blu wszystkie te opinie.

Ostrożność Świerczewskiego

W ubiegłym sezonie szybko rozwijający się sportowo Raków stał się przedmiotem zainteresowania całego grona futbolowych specjalistów, działaczy, menedżerów i dziennikarzy. Do Częstochowy bardzo często przyjeżdżał były właściciel warszawskiej Legii, Bogusław Leśniodorski. „Leśny” zameldował się nawet na urodzinach właściciela Rakowa, Michała Świerczewskiego. Równolegle wprowadził na skromne częstochowskie podwórko piłkarskie Dominika Ebebenge, który w Rakowie został doradcą zarządu ds. polityki transferowej.

Świerczewskiego, rzutkiego biznesmena branży komputerowej, próbowano też zachęcić do zainwestowania w autorski pomysł z futbolowego poletka, pomysł z udziałem wspominanego Leśniodorskiego, Ebebenge i dziennikarza Krzysztofa Stanowskiego. Było nim stworzenie w Kongo (Ebebenge ma korzenie kongijskie) szkółki piłkarskiej. W Kinszasie mieszka ponad 11 mln ludzi, a wiele dzieciaków stamtąd marzy o przenosinach do lepszego świata i występach na Starym Kontynencie.

Z perspektywy częstochowskiej pierwszym sygnałem, forpocztą kongijskiego futbolu nad Wisłą, były testy w barwach Rakowa zaledwie 19-letniego zawodnika z tego kraju Merveillego Fundambu, który po długich staraniach wspomnianej trójki dotarł do Polski i został graczem KTS Weszło, klubu, który założony został przez Krzysztofa Stanowskiego.

Fundambu w Częstochowie potrenował, zagrał kilka minut w sparingu Rakowa z Koroną Kielce, ale do polskiej ligowej piłki trafił dopiero w grudniu 2019 roku, gdy, po okresie aklimatyzacji już przygotowany fizycznie zdecydował się na przeprowadzkę do pierwszoligowego Radomiaka Radom.

A Raków… Ebebenge wciąż ma doradzać działaczom w ewentualnych transferach, choć trudno przecenić jego role w tej sprawie. Michał Świerczewski był bowiem bardzo niezadowolony po jesiennym okienku transferowym. Sam zaś jest niesłychanie ostrożny, jeśli chodzi o afrykański projekt. I dlatego w Częstochowie na razie nie zobaczymy żadnego zawodnika Czarnego Lądu. Na razie…