Raków prawie nie do zatrzymania

Raków świetnie rozpoczął sezon ligowy. Wicelider spod Jasnej Góry dodał do swojego specyficznego stylu zwycięstwa i punkty. Weryfikacja ich obecnej dyspozycji przyjdzie jednak dopiero w sobotę, gdy zmierzą się z Cracovią przy Kałuży.


Będzie to wyjątkowe spotkanie. Raków w poprzednim sezonie mierzył się z zespołem z Krakowa trzy razy. W każdym z tych pojedynków przegrywał. Jednak obie ekipy są teraz w zupełnie innym miejscu, niż podczas swoje ostatniej rywalizacji. Pasy walczyły wówczas o miejsce w pucharach, wypracowali swój styl oparty o dośrodkowania i co najważniejsze, byli skuteczni do bólu. Raków nadal uczył się ekstraklasy a w jego składzie pojawiały się takie piłkarskie „kwiatki” jak Aleksandar Kolev czy Rusłan Babenko.

Reżyser ma wykonawców

W przeciągu tych dziewięciu miesięcy ekipa spod Jasnej Góry przeszła, jak co sezon, rewolucję. Niepasujące elementy zostały wycięte z zespołu. Zostały zastąpione nowymi, które z miejsca przejęły główne role w drużynie. Reżyser tego przedsięwzięcia, Marek Papszun, spasował ze sobą wszystkie puzzle w taki sposób, że nie musi nawet dokonywać zmian w składzie na kolejny ligowy mecz, co zdarzało się nader często w poprzednim sezonie.

Wyklarowała się pierwsza jedenastka, która oferuje nie tylko skuteczną grę defensywną, ale i ofensywną. Jest ona pełna polotu, szybkiej gry z pierwszej piłki i indywidualnych akcji, ale przede wszystkim skuteczności, której w poprzednim sezonie brakowało. Można kolejny raz zachwycać się skutecznością Vladislavsa Gutkovskisa, która mimo wszystko była lekkim zaskoczeniem patrząc, jak Łotysz radził sobie w poprzednim sezonie na boiskach pierwszoligowych, jednak warto docenić jego pomocników, a więc Marcina Cebulę i Davida Tijanicia.

Pozytywne zaskoczenie

Słoweniec pojawił się przy Limanowskiego w zimowym oknie transferowym. Mimo początkowych problemów odnalazł się w składzie Rakowa i stał się jednym z głównych architektów obecnych wyników ekipy spod Jasnej Góry. Cebula z kolei opuścił swoje rodzinne strony po 12 latach swojej przygody z Koroną i z miejsca zaczął czarować.

Do swoich atutów w postaci dryblingu i szybkości dołożył liczby, których na przestrzeni lat brakowało. Nie przychodzili oni jednak do Rakowa z łatką zawodników, którzy mają odmienić losy zespołu. Spodziewano się, że będą raczej uzupełnieniami składu lub zmiennikami, jak Tijanić dla Miłosza Szczepańskiego. Mimo to odnaleźli się w zespole i wspierają w wyśrubowaniu jak najlepszego wyniku Gutkovskisa.


Czytaj jeszcze: Bielska kolonia karna

Warto też pochwalić Frana Tudora, ale przede wszystkim Patryka Kuna. O ile Chorwat od razu pokazywał, że będzie jednym z kluczowych zawodników Rakowa, tak 25-letni lewy wahadłowy musiał wywalczyć sobie miejsce po tym, jak kontuzja mu je zabrała.

Kun od początku tego sezonu udowadnia, że postawienie na niego było dobrą decyzją. Jego rajdy lewą stroną boiska i częste podłączanie się do akcji ofensywnych w końcu przyniosły efekt w postaci gola i asysty, a więc tego, czego w poprzednim sezonie brakowało.

Mniej brutalności

Trzeba jednak do tej beczki miodu włożyć niewielką łyżkę dziegciu. Jest nią obrona. Raków w analogicznym okresie poprzedniego sezonu stracił identyczną liczbę bramek – pięć. Ponadto na boisku wykazuje się twardą grą w defensywie, a niejednokrotnie nawet i brutalną za sprawą Macieja Wilusza.

Zawodnik, który latem trafił pod Jasną Górę w tym sezonie powinien mieć już dwie czerwone kartki. Jedna, to ta pokazana w meczu z Legią. Druga z kolei powinna powędrować na jego konto za mecz z Podbeskidziem i brutalne wejście w kostkę Maksymiliana Sitka. Zawodnik Rakowa miał sporo szczęścia, jednak musi uważać, bo nie zawsze można mieć tyle szczęścia co w Bielsku Białej.


Na zdjęciu: Raków świetnie rozpoczął sezon, jednak weryfikacją ich formy będzie mecz z Cracovią.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus