Raków wciąż skuteczny, choć Stal się postawiła

Raków wygrał kolejny mecz w tym sezonie, jednak zwycięstwo nad Stalą Mielec nie przyszło im łatwo. Bohaterem ekipy spod Jasnej Góry znów był Ivan Lopez.

Dla wychowanka Getafe był to drugi występ od pierwszej minuty w tym sezonie. W poprzednim spotkaniu dwukrotnie ukarał Górnik za niefrasobliwość w defensywie. Tym razem podobny los spotkał Stal. Mimo wszystko do samego końca spotkania goście z Mielca walczyli o choć jeden punkt. Bramka Macieja Domańskiego, byłego zawodnika Rakowa wlała w ich serca nadzieję na sukces, którą w doliczonym czasie gry najpierw zabrał im Jakub Szumski, a po chwili arbiter główny, Artur Aluszyk.

Wrócił po klęsce

W poprzednim meczu Stal nie miała żadnych argumentów na boisku i poniosła klęskę w starciu z Wisłą Kraków. Wówczas na ławce ekipy z Mielca zabrakło jej szkoleniowca, Dariusza Skrzypczaka z powodu zakażenia koronawirusem. W tygodniu wrócił jednak do zespołu i przygotowywał go do meczu z Rakowem. Lanie, jakie zafundowała im Wisła mocno wpłynęło na Skrzypczaka. Dokonał aż pięciu zmian w wyjściowej jedenastce na mecz w Bełchatowie. Na ławce usiedli chociażby Peteri Forsell czy Paweł Tomczyk. Ich zmiennicy, mówiąc delikatnie nie odmienili obrazu gry Stali. Dopiero po pojawieniu się ich na murawie ekipa z Mielca zaczęła mocniej napierać na gospodarzy.

Inaczej niż w Zabrzu

Z kolei trener Marek Papszun zbytnio nie kombinował ze składem. Jedyną zmianą było pojawienie się w wyjściowej jedenastce Vladislavsa Gutkovskisa kosztem Oskara Zawady. Musiał jednak inaczej podejść do spotkania ze Stalą, niż do wygranego pojedynku z Zabrzu, o czym wspominał w rozmowie przed spotkaniem. W swojej wypowiedzi wytłumaczył również powody, dla których najlepszy asystent ekipy spod Jasnej Góry w poprzednim sezonie, Petr Schwarz kolejny raz usiadł na ławce rezerwowych.

– Jest duża rywalizacja w zespole. Schwarz ją dzisiaj przegrywa. Jest jednak w dobrej dyspozycji, co pokazał w ostatnim spotkaniu z Górnikiem – powiedział przed meczem Papszun. Jego decyzja, aby kolejny raz postawić na Marko Poletanovicia opłaciła się. To po podaniu Serba wynik spotkania otworzył Lopez.

Wrzuceniu na wysokiego byka

Hiszpan kolejny raz udowodnił w jakim celu został sprowadzony do Częstochowy. Po tym, gdy kilka razy wchodził do gry z ławki, w których z resztą pokazywał delikatne przebłyski ogromnych umiejętności, w momencie, wszedł do pierwszej jedenastki. Można było mieć wątpliwości, czy w starciu z Mielcem pokaże się tak dobrze jak w pojedynku z Górnikiem. W Zabrzu Raków grał zupełnie inaczej – koncentrował się głównie na zagraniach dłuższymi piłkami za linię obrońców, co skrzętnie Lopez wykorzystywał. W meczu ze Stalą styl był już jednak zupełnie inny. Raków kreował ataki zdecydowanie krócej. Jednak Lopez i w takim stylu dobrze się odnalazł. W pierwszej połowie zdobył gola z gry. W drugiej dołożył trafienie z piłki stojącej. Jako pierwszy piłkarz w tym sezonie ekstraklasy zdobył bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego.

Trafił przeciwko byłej drużynie

Drugie trafienie Rakowa rozzłościło Stal. W drugiej części spotkania to oni przeważali i byli bliżej strzelenia zwycięskiego gola. Mimo to otrzymali drugi cios od gospodarzy. Przez pierwsze kilka minut pozwolili wyszumieć się Rakowowi i sami przeszli do kontrataku zakończonego bramką Domańskiego. To był jego drugi gol w tym sezonie, ale smakował zupełnie inaczej niż trafienie z Piastem. Domański w poprzednim sezonie grał dla Rakowa, jednak po rundzie jesiennej ich drogi się rozeszły, a sam zawodnik nie był do końca zadowolony, że rozegrał tylko pięć spotkań w ekstraklasie. Wrócił więc do Stali, której jest wychowankiem i pomógł jej w awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Sędzia zabrał im szansę

Ekipa z Mielca podbudowana trafieniem swojego wychowanka ruszyła ze zdwojoną siłą na Raków. Wyglądała zupełnie inaczej, niż tydzień wcześniej w starciu z Wisłą. Gospodarze uciekali się do twardych wejść oraz fauli. Jeden z nich miał miejsce tuż przed zakończeniem doliczonego czasu gry, a do piłki podszedł Forsell. Fin świetnie dośrodkował, jednak uderzenie jego kolegi świetnie zatrzymał Jakub Szumski. Bramkarz Rakowa w tym spotkaniu miał trochę pecha, gdy prawie 20 minut wcześniej odbił uderzenie Pawła Tomczyka, jednak Domański zebrał piłkę i wykończył akcję przez co zawodnik gospodarzy kolejny raz nie skończył spotkania z czystym kontem. W tej sytuacji szczęście było po jego stronie. Stal już biegła w kierunku narożnika boiska, gdy w tym samym momencie sędzia Aluszyk zakończył spotkanie. Zawodnicy z Mielca byli wściekli na decyzję arbitra. Nie można im się zresztą dziwić – goście mogli mieć ostatnią szansę na to, by zdobyć gola i wywieźć z Bełchatowa cenne punkty. Tak się jednak nie stało. Raków w 19 kolejnym meczu zdobył bramkę, wygrał szósty mecz w tym sezonie i powiększył przewagę nad resztą stawki.


Raków Częstochowa – Stal Mielec 2:1 (1:0)

1:0 – Lopez, 27 min (asysta Poletanović), 2:0 – Lopez, 66 min (rzut wolny) 2:1 – Domański, 77 min (bez asysty)

RAKÓW: Szumski – Wilusz, Petraszek, Piątkowski – Tudor, Sapała, Poletanović (73. Schwarz), Kun – Lopez (88. Szelągowski), Gutkovskis (81. Zawada), Tijanić (88. Malinowski). Trener Marek PAPSZUN. Rezerwowi: Pindroch, Mamić, Niewulis, Papanikolau, Bartl.

STAL: Strączek – Getinger (46. Flis), Żyro, Kościelny, Stasik (76. Sus) – Urbańczyk, Domański, Tomasiewicz, Pawłowski (60. Forsell), Dadok (72.Wróbel) – Prokić (72 Tomczyk). Trener Dariusz SKRZYPCZAK. Rezerwowi: Gliwa, Czorbadziński, Byszko, Matras.

Sędziował Artur Aluszyk (Barlinek). Mecz bez udziału kibiców.
Żółte kartki: Sapała (38 min, faul), Petraszek (90+4 min, faul) – Getinger (42 min, faul), Stasik (46 min, faul)
Piłkarz meczu – Ivan LOPEZ


Na zdjęciu: Ivan Lopez ponownie ustrzelił dublet. Zdobył także pierwszą w tym sezonie bramkę z rzutu wolnego w ekstraklasie.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus.