Nadzieja umiera ostatnia. Raków może spuścić Wisłę do I ligi

Sytuacja Wisły Płock będzie dramatyczna, jeżeli przegra z Rakowem. Spadek spogląda w oczy „Nafciarzom”.


Rywalizacja obu zespołów przy Limanowskiego pod koniec rundy jesiennej była testem cierpliwości dla kibiców gości. Raków, niczym wytrawny bokser, obijał Wisłę i ostatecznie zapakował jej siedem goli. Prym wiódł w tym Vladislavs Gutkovskis, który zanotował w tamtym spotkaniu cztery bramki. Wydawało się jednak, że mimo tak solidnego lania od częstochowian podopieczni Pavola Stano się podniosą i powalczą o pierwszą piątkę ekstraklasy. Wtedy taka perspektywa wydawała się realna. Teraz sytuacja „Nafciarzy” jest dramatyczna.

Kłótnie, wojny i spadek?

Upływające miesiące przyniosły wiele złych sytuacji w Płocku. Zespół zaczął tracić punkty. Zamiast walczyć o górną połowę tabeli, to zaczął niebezpiecznie zbliżać się do dna. W dodatku zaczęło dochodzić do wewnętrznych spięć. W kwietniu ze sztabem szkoleniowym „Nafciarzy” pożegnał się Maciej Sikorski. Ten współpracował przez lata z Markiem Papszunem, między innymi przy Limanowskiego. Oficjalny powód odejścia trenera bramkarzy to powody osobiste.

Według mniej publicznych źródeł miał on złapać za szyję analityka Wisły Płock, Norberta Onouhę (także dawnego współpracownika Rakowa). Jeżeli to faktycznie miało miejsce, a wiele na to wskazuje, to sytuacja w klubie od dawna była napięta. Kolejne negatywne wyniki tylko potęgowały problemy wewnątrz zespołu. Ostatecznie władze doszły do wniosku, że czas na zmianę. Za współpracę podziękowano Pavolowi Stano. Czy decyzja jest odpowiednia? Na pewno by była. Szczególnie że Wisła dryfowała w kierunku spadku od kilku miesięcy. Właśnie, tu jest klucz do całej sytuacji.

Wisła od dłuższego czasu była w marazmie. Jeżeli klub faktycznie chciał na to zareagować, to zrobił to zdecydowanie za późno. Nowym trenerem został Marek Saganowski. Szkoleniowiec, w przeszłości świetny ligowiec, ma zapewnić ekipie z Płocka utrzymanie. Zadanie wydaje się niezwykle trudne. Wisła, owszem, ma dwa punkty przewagi nad Śląskiem. Czekają ją jednak spotkania z nowym mistrzem Polski oraz z Cracovią. Bezpośredni rywal w walce o utrzymanie, Śląsk rywalizować będzie z Miedzią Legnica oraz Legią Warszawa.


Czytaj także:


Wisła bez niepotrzebnego spięcia

Ekipa z Płocka będzie więc chciała na swoim stadionie pokonać będący w rozluźniającym dołku Raków i zapewnić sobie utrzymanie. Oczywiście przy założeniu, że Śląsk mecz przegra. Częstochowianie zmierzą się z płocczanami kilka godzin po pojedynku wrocławian. Większa presja będzie zrzucona na „Nafciarzy”, którzy mogą mieć przez to wiele kłopotów.

Nowemu szkoleniowcowi Wisły nie brakuje jednak ambicji. – Cieszę się, że otrzymałem takie zaufanie ze strony władz klubu. Taka propozycja, jest nie do odrzucenia. Lubię takie wyzwania. Najważniejsze, to skupić się na pierwszym meczu. Głównym zadaniem jest utrzymanie zespołu w ekstraklasie. Zrobię wszystko, by tak zostało. Wierzę w swoje marzenia. Dziś jestem w ekstraklasie i dużo zrobię, by w niej zostać – powiedział Marek Saganowski.

Wyzwanie, jakie stoi przed nowym trenerem jest arcytrudne, szczególnie że w przeszłości nie pracował na tak eksponowanym stanowisku. Owszem, pracował w Legii Warszawa jako trener zespołu do lat 19, a później jako asystent kilku trenerów. Nie zmienia to faktu, że od 2020 roku funkcjonował jako szkoleniowiec w Motorze Lublin i Pogoni Siedlce (oba zespoły z II ligi).

Saganowski nie obawia się ryzyka. – Mental jest najważniejszy. Zespół nie zgubił jakości – pracujemy nad nią. Będę ryzykował, bo zawsze to robiłem. Mam plan na mecz z Rakowem. Próbuję przekonać do swojej taktyki zawodników. Wiedziałem, gdzie wchodzę – powiedział 44-latek. Jak sam wspominał podobną sytuację miał w Siedlcach. Patrząc na wyniki widać spore, a przede wszystkim – pozytywne zmiany.

Raków dalej ma problemy kadrowe

Raków za to podejdzie do rywalizacji z dużym spokojem. Jako, że częstochowianie nic już nie muszą, to można spodziewać się mniejszego napięcia ze strony mistrza Polski. Pytanie jedynie, czy szkoleniowiec Rakowa zdecyduje się na kilka zmian w składzie. Wrócą do niego gracze zawieszeni w poprzedniej kolejce za kartki. Nie zmienia to jednak faktu, że choćby niedawno kontuzjowany Ivan Lopez zapewne nadal będzie odpoczywał.

Fot. Adam Starszynski / PressFocus

W końcu nie warto potencjalnie pogłębić jego urazu mając za moment w głowie walkę o europejskie puchary. Sam szkoleniowiec potwierdził to na konferencji przedmeczowej. – Szanse na grę kontuzjowanych zawodników są niewielkie – powiedział Marek Papszun. Mowa przecież nie tylko o Lopezie, ale choćby o Tomaszu Petraszku czy Milanie Rundiciu. Szkoleniowiec Rakowa w meczu z Wisłą będzie miał więc problem z odpowiednim skompletowaniem składu.

Fot. Adam Starszynski / PressFocus

Dla mistrza Polski rywalizacja w Płocku będzie ostatnim meczem wyjazdowym w tym sezonie. – Czeka nas trudne spotkanie. Walczymy w końcu z zespołem, który walczy o utrzymanie w lidze. Woli walki i determinacji Wiśle nie zabraknie. My za to chcielibyśmy dobrze zakończyć sezon. Stąd zapowiada się niezwykle ciekawe spotkanie – dodaje szkoleniowiec Rakowa.


Czytaj więcej o Rakowie:


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.