Zagłębie postawiło się mistrzowi Polski. Walka do samego końca!

Spotkanie Rakowa z Zagłębiem Lubin wieńczyło wspaniały dla częstochowian sezon. Nie był to jednak spektakl pełen emocji i zwrotów akcji. Wyczuwalny był klimat wakacyjny.


Marek Papszun, dla którego był to ostatni mecz jako trenera Rakowa, desygnował do gry kilku zmienników. W składzie zameldował się Patryk Kun. Ten od dawna nie wybiegł na murawę w pierwszym składzie. Podobnie jak z trenerem Papszunem żegna się z Rakowem wraz z końcem sezonu. W kadrze meczowej zabrakło za to Vladana Kovaczevicia. Bramkarz odpoczywał najprawdopodobniej z powodu kontuzji. Podobnie było w przypadku kolejnego, który żegna się po sezonie z Rakowem, Sebastianem Musiolikiem.

Częstochowianie od początku ruszyli do ataku. Szanse na gola miał choćby Ben Lederman, jednak pomocnika Rakowa zatrzymał Sokratis Dioudis, bramkarz gości. Chwilę później mógł trafić Fabian Piasecki, jednak minimalnie się pomylił. Rywalizacja Raków – Zagłębie Lubin zdecydowanie układała się po myśli mistrza Polski. Jedyne co zostało częstochowianom, to zdobyć gola. Doskonałą okazję znów miał Piasecki, a zaraz po nim Władysław Koczerhin. Pierwszy trafił w bramkarza, drugi przy próbie lobu posłał piłkę na górną siatę.

Im dalej w mecz, tym mniej intensywności. Tak Raków, jak i Zagłębie Lubin nie potrafili pokonać bramkarzy. Kilkukrotnie tak Dioudis, jak i Kacper Trelowski, skutecznie interweniowali. Nie mieli jednak tak wiele pracy do wykonania. Upływający czas wprowadzał do rywalizacji wakacyjne tempo gry. Obu zespołom brakowało wiele, by wyjść na prowadzenie w pierwszej połowie.


Czytaj także:


Druga odsłona rywalizacji Rakowa z Zagłębiem Lubin w pierwszych minutach nie wzbudzała większych emocji. Więcej energii czuć było z trybun. Tam kibice obu stron zdecydowanie nie pałali do siebie miłością. Na boisku po przerwie nie działo się zbyt wiele. Raków nie ruszył do ataku, jak w pierwszej połowie. Zagłębie z kolei trzymało się piłki, ale nie potrafiło przedrzeć się pod bramkę Trelowskiego.

Spotkanie było tak „dynamiczne”, że przez ponad 70 minut żadna z drużyn nie została ukarana żółtą kartką. Temperatura zmieniła się w 73 minucie. Po uderzeniu Tomasza Pieńki piłka odbiła się od jednego ze stoperów Rakowa i zaskoczyła Kacpra Trelowskiego. Zagłębie w końcówce meczu wyszło na prowadzenie. Raków potrzebował trzech minut by wyrównać stan rywalizacji. Gustav Berggren uderzył nie do obrony dla Dioudisa.

Raków po trafieniu się przebudził. Częstochowianie w końcówce rywalizacji mieli kilka okazji ku temu, aby wyjść na prowadzenie. Tak było choćby w przypadku akcji przeprowadzonej przez rezerwowego, Bartosza Nowaka. Były zawodnik Górnika Zabrze nie zdołał jednak skierować piłkę do bramki. Ostatecznie mecz zakończył się remisem, po którym ekipa z Limanowskiego rozpoczęła wielogodzinne świętowanie mistrzostwa Polski.


Raków Częstochowa – Zagłębie Lubin 1:1 (0:0)

0:1 – Pieńko, 73 min (asysta Chodyna), 1:1 – Berggren, 76 min (asysta Koczerhin)

RAKÓW: Trelowski – Tudor, Svarnas, Arsenić – Wdowiak (61. Długosz), Papanikolaou, Lederman (70. Berggren), Kun – Cebula (61. Nowak), Piasecki (70. Gutkovskis), Koczerhin (82. Czyż). Trener Marek PAPSZUN.

ZAGŁĘBIE: Dioudis – Grzybek, Ławniczak, Kopacz, Kłudka – Gaprindaszwili (56. Pieńko), Starzyński (70. Żivec), Łakomy (46. Makowski), Chodyna – Kurminowski. Trener Waldemar FORNALIK.

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów: 5483. Żółte kartki: Żivec (86. faul)


Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.