Raków zdobywa Poznań

Taktyczny pojedynek w Poznaniu padł łupem Marka Papszuna i jego Rakowa. Częstochowianie jako pierwsi pokonali Lecha na jego boisku.


Jeżeli ktoś spodziewał się, że pierwsza odsłona hitu 24. kolejki ekstraklasy przyniesie widowiskowe akcje, kończone strzałami i paradami bramkarzy lub golami, to mógł być mocno rozczarowany. Lech, jaki i Raków nie potrafiły sforsować defensywy rywali. Jedyny celny strzał przed przerwą oddał Jakub Kamiński, który jak sam mówił źle trafił w piłkę. Silne uderzenie z lekkimi problemami obronił Vladan Kovaczević.

Jego vis a vis, Filip Bendarek był praktycznie bezrobotny. Raków w pierwszych minutach swoim pressingiem powodował straty piłkarzy „Kolejorza”. Mimo to częstochowianie mieli problemy z ostatnim podaniem. Albo nie potrafili obsłużyć zagraniem Vladislavsa Gutkovskisa i Mateusza Wdowiaka lub musieli pogodzić się z samolubstwem Ivana Lopeza, który na siłę próbował przeć z piłką na bramkę rywali, a jedyne czym zapisał się w pierwszych 45 minutach to straty. Jego szczęście, że żadna z nich nie skończyła się golem dla gospodarzy.

Po chwilowej dominacji Rakowa przyszedł czas na kilkanaście minut stagnacji i większej rywalizacji w środku pola. Po uderzeniu Kamińskiego Lech przejął inicjatywę i praktycznie zamknął częstochowian na ich połowie. Defensywa gości była jednak monolitem, którego podopiecznym Macieja Skorży nie udało się sforsować.

Po przerwie mecz zaczął się na dobre. Pierwszy celny strzał Rakowa zakończył się golem. Patryk Kun przerzucił piłkę do Frana Tudora. Chorwat obsłużył dośrodkowaniem Lopeza, który z najbliższej odległości wpakował piłkę głową do bramki Lecha. Trener Skorża mógł mieć ogromne pretensje do swoich defensorów. Mierzący ledwie 174 centymetry wzrostu Lopez zdołał uprzedzić zdecydowanie wyższych Bartosza Salamona i Antonio Milicia, ale przede wszystkim Joela Pereirę, który miał kryć Hiszpana

Szkoleniowiec gospodarzy w przerwie wprowadził do gry drugiego napastnika, Dawida Kownackiego. Mimo to Lech miał ogromne problemy ze skonstruowaniem akcji bramkowej. Częstochowianie po bramce dostali wiatr w żagle. Zintensyfikowali pressing, dzięki czemu gospodarze zaczęli popełniać błędy do tego stopnia, że poprzez indywidualną akcję z piłką w pole karne rywali wdarł się… Zoran Arsenić.

Lechici potrafili jednak odpowiedzieć. Doskonałą sytuację miał choćby Kownacki. 24-letni napastnik znalazł się z piłką w polu karnym Rakowa, nie był atakowany przez żadnego z defensorów gości, jednak uderzył obok bramki. Był to jeden z kilku sygnałów wysyłanych przez „Kolejorza”. W samej końcówce Lech zamknął Raków na własnej połowie, jednak to nie wystarczyło. Częstochowianie jako pierwsi w tym sezonie zdobyli Poznań.


Lech Poznań – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)

0:1 – Lopez, 50 min (głową, asysta Tudor).

LECH: Bednarek – Pereira, Salamon, Milić, Rebocho – Karlstrom (82. Kvekveskiri) , Murawski (77. Tiba) – Velde (46. Kownacki), Amaral (61. Ba Loua), Kamiński (82. Skóraś) – Ishak. [Trener] Maciej SKORŻA.

RAKÓW: Kovaczević – Niewulis, Petraszek, Arsenić – Tudor, Lederman (84. Czyż), Papanikolaou, Kun (89. Rundić) – Wdowiak (84. Arak), Gutkovskis (84. Musiolik), Lopez (77. Sturgeon).

Sędziował Damian Sylwestrzak (Wrocław). Żółte kartki: Kvekveskiri (88. faul), Salamon (90+4. niesportowe zachowanie) – Kun (19. faul), Arsenić (30. faul), Papanikolaou (68. faul), Petraszek (90+4. niesportowe zachowanie)


Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus