Rakowa Częstochowa lepiej nie lekceważyć

Po trzech meczach bez wygranej i zdobytej bramki, Raków wygrał z Górnikiem i awansował do ćwierćfinału Pucharu Polski.


Spotkanie w Bełchatowie nie było łatwe. Częstochowianie weszli w nie kapitalnie za sprawą Vladislavsa Gutkovskisa i Ivana Lopeza, ale błędy w defensywie napędziły im sporo strachu. Po ostrym finiszu Raków mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Teraz ekipa spod Jasnej Góry czeka na rywala w walce o półfinał Pucharu Polski. Myśli także o sobotnim spotkaniu z Lechią Gdańsk.

Awans mimo problemów

Raków do meczu z Górnikiem przystępował bez Andrzeja Niewulisa i Marcina Cebuli. Obaj mają problemy zdrowotne po spotkaniu z Legią. Jedynie Kamil Piątkowski zdążył się wykurować na pucharowe starcie. Ponadto Raków od trzech spotkań w lidze nie zdobył bramki.

– Głosy o naszych problemach były przedwczesne. Górnik przyjechał w najmocniejszym składzie, mocno zdeterminowany, co było widać w każdym momencie tego spotkania. Cieszę się, że pomimo problemów kadrowych zwyciężyliśmy w takim rozmiarze i pokazaliśmy, że potrafimy zdobywać bramki. Chłopaki w trudnym dla nas momencie pokazali charakter – powiedział Marek Papszun, szkoleniowiec Rakowa na konferencji po meczu z Górnikiem.

Ma patent na Górnika

Na słowa uznania po tym spotkaniu zasługuje Ivan Lopez. Hiszpan ustrzelił z Górnikiem dublet. Lopez dobrze czuje się w pojedynkach z ekipą z Zabrza. W dotychczasowych dwóch pojedynkach strzelił jej cztery bramki. To połowa jego dorobku strzeleckiego na polskich boiskach. Tym samym przełamał serię sześciu meczów bez gola.

Radości po strzelonej bramce nie ukrywał także Vladislavs Gutkovskis. Łotysz czekał na gola z gry od październikowego pojedynku z Termalicą Nieciecza w… Pucharze Polski. Ta bramka jest szansą dla 25-letniego napastnika, by wrócić do odpowiedniej formy strzeleckiej, którą prezentował na początku sezonu.

Teraz tylko Lechia

Zawodników, jak i szkoleniowca, cieszy zwycięstwo nad Górnikiem, choć jak podkreśla trener Papszun to jeszcze nie wszystko, na co stać Raków. – Cieszymy się, ponieważ to zwycięstwo jest o tyle cenne, że kto przegrywa w Pucharze Polski, ten z niego odpada. Znaleźliśmy się w ćwierćfinale. Jest to dla nas mały sukces, chcemy jednak więcej. Chcielibyśmy zajść jeszcze dalej i do tego będziemy dążyli – dodaje trener ekipy spod Jasnej Góry. Jednak, jak zaznacza, teraz wszystkie siły będą skumulowane na sobotnie spotkanie z Lechią.

– Dzisiaj zamykamy temat pucharu, cieszymy się, ale już myślimy o sobotnim spotkaniu. Czasu mamy niewiele, a warunki są trudne. Odciśnie to piętno na zawodnikach, to jest nasze małe zmartwienie – kończy Papszun.


Czytaj jeszcze: Lopez dał awans

Dla częstochowian spotkanie z Lechią będzie niezwykle wymagające. Goście z Gdańska, a szczególnie ich szkoleniowiec, Piotr Stokowiec, podejdą do niego z nożem na gardle. Po porażce z Jagiellonią, remisie z Wartą i odpadnięciu z Pucharu Polski z Puszczą, trener Lechii będzie prawdopodobnie grał o posadę. Stąd też Raków, mimo problemów kadrowych i niesprzyjającej aury, będzie musiał przygotować się do trudnego pojedynku.

W poprzednim sezonie gra w lidze i Pucharze Polski podopiecznym trenera Papszuna nie najlepiej wychodziły. Jak choćby dwa przegrane spotkania z Cracovią w odstępie kilku dni. Teraz sytuacja może wyglądać zgoła inaczej.


Na zdjęciu: Ivan Lopez z ośmiu zdobytych na polskich boiskach bramek aż cztery strzelił zabrzanom.

Fot. Adam Starszyński/PressFocus