„Razem stanowimy mieszankę wybuchową”

Tylko trzy zawodniczki – Irena Szewińska, Genowefa Błaszak i pani koleżanka, Justyna Święty-Ersetic – biegały w historii szybciej od pani. Na dodatek w Lublinie poprawiła pani rekord mistrzostw Polski. Czy spodziewała się pani takiego biegu?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Nawet nie wiedziałam, że ustanowiłam rekord mistrzostw… Czyli mogę się cieszyć podwójnie. Spodziewałam się szybkiego biegu oraz dobrego wyniku, bo na treningach – powiem trochę nieskromnie – wyglądało to znakomicie. Oczekiwałam czasu w okolicach mojego rekordu życiowego 51,67, którego nie mogłam poprawić od 2016 r. Rezultat 51,5 to był mój cel. Najgroźniejsze rywalki miałam za sobą i musiałam biec swoje od 200 metra. To było trudne wyzwanie, bo samej, nie widząc rywalek, nie biega się łatwo. Wiedziałam, że Justyna jest blisko mnie, a na ostatnich metrach wręcz poczułam jej oddech. Na „kratkach” dałam z siebie wszystko i się udało. Wynik 51,18 jest super, to dla mnie miła niespodzianka.

Czuła pani stres przed tym biegiem?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Ani trochę. Wyszłam na bieżnię z mocnym postanowieniem, że muszę być w pierwszej trójce, bo właśnie podium miało mi zapewnić start indywidualny w mistrzostwach Europy oraz miejsce w sztafecie. Zdawałam sobie sprawę, że Justyna jest faworytką, dlatego też musiałam dać z siebie wszystko, by jej dorównać.

Wynik 51,18 zbliżył panią do kolejnej granicy. Czy myśli już pani o jej przekroczeniu?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Jeszcze nie mogę się z tym oswoić. Muszę sama tę sprawę na spokojnie przetrawić. Na razie w ciszy i spokoju przeanalizujemy ten bieg. I wówczas będę wiedziała, czy w kolejnym występie jakieś setne sekundy mogę jeszcze urwać. Na razie jest bardzo dobrze i cieszmy się z tego.

Szybkie bieganie to efekt nowych metod treningowych czy lat pracy?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Zdecydowanie to efekt kolejnych lat treningu. Poznajemy swoje organizmy, stąd też biegamy z roku na rok coraz szybciej. Oczywiście, wprowadzamy nowe elementy, które są dodatkowymi bodźcami. Trochę eksperymentujemy, z każdym sezonem coś drobnego zmieniamy, choćby elementy siłowe. Na przykład nieco inaczej trenujemy wytrzymałość szybkościową. Zmieniłam również treningi w okresie startowym. W poprzednich latach bywało tak, że początek miałam bardzo słaby. Teraz sezon zaczęłam sezon od 52 sekund. A poza tym, trenując w grupie koleżanek, same się nakręcamy. Niemki czy Brytyjki, z tego, co mi wiadomo, trenują osobno, spotykają się dopiero na zawodach. Natomiast my biegamy razem, choć każda z nas jest inna. Martyna (Dąbrowska – przyp.red.) czy Iga (Baumgart-Witan – przyp.red.) są szybsze. Z kolei Justyna i ja nie jesteśmy tak dynamiczne, ale wszystko nadrabiamy wytrzymałością. Martyna ma trening szybkościowy, ja interwałowy, zaś Justyna więcej uwagi poświęca sile biegowej. Każda z nas jest inna, ale razem stanowimy mieszankę wybuchową (śmiech).

Czy widzi pani dwie Polki w finale mistrzostw Europy w Berlinie?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: A dlaczego nie trzy!? Proszę nie zapominać o Idze Baumgart-Witan, która również biega szybko i ma wszelkie dane, by się w nim znaleźć. Wszystkie ciężko pracujemy i jestem przekonana, że w najważniejszym starcie będziemy w sztafecie walczyły o najwyższe cele. A indywidualnie? Trudno prognozować. Wiele będzie zależało od samopoczucia w danym dniu, regeneracji sił i oczywiście od rywalek. Z bieganiem turniejowym nie mam żadnych kłopotów. Może nie mam wielkich osiągnięć, ale już dwa razy wystąpiłam w finale mistrzostw Europy.

W jakiej konfiguracji personalnej wystąpi sztafeta?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: (śmiech) Przecież to nie będzie moja decyzja. Wszystko zależy od trenera, który zapewne ma już swoje przemyślenia. On zawsze robi nam jakąś niespodziankę, które my zresztą uwielbiamy.

Skoro 3/4 sztafety może znaleźć się w finale, to jak pogodzić bieg indywidualny z rozstawnym, bo przerwa między nimi będzie krótka?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Dla nas to wszystko jest bardzo krzywdzące. Ktoś, kto układał ten program, chyba nie przemyślał go do końca. Ta sytuacja preferuje sztafety, które nie będą miały swoich przedstawicielek w biegu indywidualnym. Wierzę jednak, że z tej opresji wyjdziemy obronną ręką, bo jesteśmy waleczne.

Chyba jednak będzie dylemat, czy biegać w finale wolniej i zachować więcej sił do biegu sztafetowego czy też…?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Na razie tym sobie nie zaprzątam głowy. Wszystkie za i przeciw rozważymy w swoim czasie. Wiele będzie zależało od naszego samopoczucia tu i teraz, czyli w dniu startu. Podczas ubiegłorocznych halowych mistrzostw Europy w Belgradzie podjęłam decyzję, by zaoszczędzić siły w biegu indywidualnym (6. miejsce 54,27 – przyp.red.) i skupić się na sztafecie (złoto – 3.29,94). Każda z nas podejmie właściwą decyzję, bo jeżeli ma się zająć 7. czy 8. miejsce, wówczas lepiej się oszczędzać z myślą o sztafecie. Właśnie w tej konkurencji upatruję największą szansę na medal i wszyscy wiemy, o jakim myślę. Generalnie – staniemy przed trudnymi wyborami.

Jest pani najszybszą radną na świecie. Zbliżają się kolejne wybory samorządowe, więc zasadne będzie pytanie, czy w nich pani wystartuje?

MAŁGORZATA HOŁUB-KOWALIK: Jeszcze nie podjęłam decyzji, choć do tego akurat startu jestem sceptycznie nastawiona. Zbliża się do końca moja druga kadencja w radzie miejskiej Koszalina i chyba wystarczy. Ale teraz staram się tego typu sprawy odkładać na jak najdalszy plan.