Ręka, która odcięła skrzydła

Obowiązujące jest podejście zaprezentowane przez trenera Piotra Stokowca, który ocenił, że jeśli porażka musiała przytrafić się biało-zielonym, to teraz był na nią najlepszy moment. Bo jest jeszcze sporo czasu na wprowadzenie korekt, dotyczących również odzyskania świeżości przez niektórych zawodników, przed finałem Pucharu Polski.

– Lechia nie zagrała z Cracovią gorzej ani lepiej niż w poprzednich meczach. Zaprezentowała się na zwykłym dla siebie poziomie. Tylko szczęścia miała nieco mniej – uważa legendarny szkoleniowiec tego klubu Jerzy Jastrzębowski, który z gdańską drużyną, występującą wówczas w III lidze, w 1983 roku wywalczył Puchar Polski.

– Nawet nie można powiedzieć, że po szybkim objęciu prowadzenia zespół za szybko uwierzył, że po raz kolejny dowiezie nikłe prowadzenie. Przecież Michał Mak 10 minut później miał doskonałą okazję i powinien odebrać resztkę złudzeń gospodarzom. A potem przypadkowe zagranie ręką w polu karnym przez Karola Filę spowodowało, że Cracovia dostała skrzydeł. Natomiast Lechii zostały one odjęte.

Trudno jednak ukryć, że Lechia ma pewien problem motoryczny. W Krakowie drużyna Stokowca przebiegła niewiele ponad 106 kilometrów i nawet Jarosław Kubicki – który zwykle przemierza ponad 12,5 km – tym razem nie dobiegł nawet do 11. A liczba sprintów zespołu i odcinków pokonanych szybkim biegiem nie złożyła się w sumie na dystans 8-kilometrowy.

– Jeśli zespół rzeczywiście zanotował wynik sporo ponad 10 kilometrów słabszy niż zwykle, to nie sposób tego faktu lekceważyć Szkoleniowiec ma jednak świadomość zmęczenia, które pojawiło się w drużynie. Dlatego już od kilku meczów zaczął stosować rotacje, które objęły nawet czołowych zawodników – ocenił Jastrzębowski.

Michał Probierz wcisnął „turbo”. Cracovia lepsza od lidera

– Tyle że trenerowi Stokowcowi trzeba oddać w pierwszej kolejności, że znakomicie rozeznał możliwości zespołu i fantastycznie dobrał taktykę do posiadanego potencjału. Nie sili się na otwartą grę, na którą Lechii w tym momencie nie stać, tylko bazuje na stałych fragmentach i indywidualnych akcjach. Zespół nie gra pięknie, ale zawsze prezentuje się solidnie. To jego wyróżnik.

Zdaniem emerytowanego szkoleniowca czynnikiem decydującym o tym, kto wywalczy tytuł, będzie… szczęście. Z fartu nie czyni zarzutu, ale wychodzi z założenia, że to jeden – tyle że nieodłączny – z elementów sukcesu.

– Nie oszukujmy się, druga pozycja w lidze, której Lechia może być już w zasadzie pewna także, byłaby ogromnym sukcesem dla klubu. Gdyby jednak los uśmiechał się tak, jak do tej pory, szanse na tytuł mistrzowski byłyby duże. Nie tylko dlatego, że Legia też przecież nie gra porywająco. Po ewentualnym wywalczeniu Pucharu Polski – a do finału to z pewnością zespół Stokowca przystąpi w roli faworyta – drużyna napędziłaby się bowiem mentalnie – stwierdził Jarzębowski.

– Lukas Haraslin jest znakomity w pojedynkach, Filip Mladenović to mistrz dośrodkowań, zaś Flavio Paixao daje dużo jakości nie tylko w pojedynkach o górne piłki, ale też fantastycznie zastawia piłkę. I to na pewno nie zmieni się do końca sezonu, ten tercet trudno będzie zneutralizować przeciwnikom.

Czy tercet rzeczywiście wyróżniających się w Lotto Ekstraklasie obcokrajowców znajdzie klucz do tytułu dla Lechii, przekonamy się 19 maja.

 

Na zdjęciu: W Krakowie lider z Gdańska został sprowadzony na ziemię. Daniel Łukasik wie o tym doskonale.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ