Rekord króla kibiców

Swoisty rekord śrubuje Andrzej „Bobo” Bobowski. Niedzielny mecz z Włochami był dla niego spotkaniem numer 301 naszej reprezentacji, który zobaczył na żywo!


Pochodzący z Warszawy Andrzej „Bobo” Bobowski w listopadzie kończy 80 lat. – Jestem rocznik 1940, jak Pele – śmieje się. Z tym prawdziwym królem futbolu spotkał się kilkukrotnie. – Pierwszy raz było to w biurze prasowym podczas moich pierwszych mistrzostw świata w Argentynie w Rosario. To było takie przelotne spotkanie. Pele podpisał jeden autograf, który potem powielano i rozdawano. Potem widziałem się z nim przy okazji meczu Holandia – Włochy w 1990 i na mundialu w Stanach Zjednoczonych cztery lata później – opowiada.

Oglądał legendarne spotkania

Choć po turnieju Euro we Francji cztery lata temu przeszedł zawał serca, ma wszczepione bajpasy, to dalej jest aktywny i jeździ na mecz. Środowy mecz z Finlandią i niedzielny z Włochami, były dla niego spotkaniami numer 300 i 301 jakie zobaczył z udziałem biało-czerwonych. Nieformalny król polskich kibiców piłkarskich na meczach paraduje z koroną i w eleganckim biało-czerwonym płaszczy. Na koronie znajdują się piłkarskie piłeczki. Trudno go nie zauważyć.

Urodził się w Warszawie podczas niemieckiej okupacji. W stolicy, jako kilkulatek przeżył gehennę Powstania, w którym walczył jego ojciec Władysław ps. „Szmaja”, który podczas walk został ranny. Po wojnie wylądował w domu dziecka. Rodzice znaleźli go w Sławnie poprzez Czerwony Krzyż.

Nie wrócili do Warszawy, a zakotwiczyli w Rawie Mazowieckiej, gdzie ojciec pracował. – Tam zaczęła się moja przygoda z piłką. Miałem 10 lat, jak pojechałem na wyjazdowy mecz Rawianki Rawa Mazowiecka z Lechią Tomaszów, to była bodajże A-klasa – mówi.

Jako nastolatek przeniósł się potem do Warszawy, gdzie zaczął się uczyć w Korpusie Kadetów. Trenował też boks w CWKS pod okiem Antoniego Gościańskiego, olimpijczyka z Helsinek i wielokrotnego mistrza Polski. W Warszawie zaczął tez chodzić na mecze CWKS czyli Legii.

A pierwszy mecz reprezentacji? – To było na piłkarskie otwarcie Stadionu Dziesięciolecia 28 października 1956 roku. Polska pokonała wtedy 5:3 Norwegię, a cztery razy do siatki trafił Ernest Pohl. Tego samego dnia z internowania wyszedł prymas Wyszyński – opowiada.

Rok później pojechał do Chorzowa na mecz z ZSRR w ramach eliminacji mistrzostw świata. Po dwóch trafieniach innego wybitnego śląskiego napastnika Gerarda Cieślika, biało-czerwoni wygrali 2:1. – To było niesamowite przeżycie. Ludzie po tym meczu płakali ze szczęścia, była ogólna fiesta. Było jak rok wcześniej w październiku, kiedy do władzy dochodził Gomułka i były wielkie nadzieje na zmiany – przypomina.

Pod koniec lat 60. Bobowski wylądował w Czechosłowacji, gdzie pracował przez dwa lata, najpierw pod Pardubicami, a potem na Morawach pod Brnem. – Musiałem się wtedy wykazywać wiedzą o Górniku, bo siedemdziesiąt procent załogi tam stanowili ludzie ze Śląska – mówi. Pracował też zresztą potem, jak wspomina, w górnośląskich kopalniach, w KWK „Paweł” w Chebziu i w KWK „Dymitrow” w Bytomiu. – To było tuż obok stadionu Polonii – mówi.

Ma sentyment do klubów z Górnego Śląska. – Nie raz jak przyjeżdżałem na mecze reprezentacji, to korzystałem z gościnności hotelu na Górniku. Znałem Mariana Olejnika. Raz pomógł mi nawet z podwózką na mecz Hubert Kostka – opowiada.

Kolorowy telewizor zamiast mundialu

Jest rekordzistą, jeżeli chodzi o zobaczone mundiale na żywo. Był na aż jedenastu piłkarskich mistrzostwach świata! – Moim pierwszym mundialem miał być turniej na boiskach w RFN w 1974 roku. Rodzina i znajomi mówili jednak: „po co tam pojedziesz? Wiele formalności i kosztów, a nasi i tak pewnie szybko stamtąd wrócą” – przekonywali.

Miałem już zaproszenie od osoby z Mannheim, czyniłem przygotowania, ale ostatecznie odłożyłem wszystko w czasie. Żona powiedziała, nieświadoma wszystkiego, że pojadę na kolejny mundial, który był przecież zaplanowany w Argentynie. Za to, że nie pojechałem, to kupiliśmy kolorowy telewizor, który kosztował wtedy dużo pieniędzy, bo 19500 złotych.

Ciężko go było jednak dostać, bo wiadomo jak wtedy było z zaopatrzeniem. Mistrzostwa więc zamiast na żywo, to zobaczyłem w kolorze na ekranie telewizora – opowiada.

Pierwszym z jedenastu zobaczonych na żywo mundiali był ten na argentyńskich boiskach. – Jak udało się tam wyjechać? Dziesięć lat przed mundialem w Argentynie zacząłem korespondencję, jako kolekcjoner pamiątek piłkarskich, proporczyków, znaczków i innych gadżetów, z osobą z Rosario. To on pomógł w załatwieniu zaproszenia i zorganizował mi pobyt tam na miejscu w 1978 roku – mówi „Bobo”.

Z wielką gwiazdą światowych boisk Michelem Platinim. Wręczył mu on w 2005 r. list gratulacyjny za osiągnięcia w ruchu kibica. Fot. Archiwum Andrzeja Bobowskiego

Wiele miał perypetii z wylotem do Ameryki Południowej, bo oprócz argentyńskiej potrzebował też zachodnioniemiecką wizę, stamtąd leciał wtedy samolot. Pomogła przy wszystkim praca żony Teresy w LOT.

– Na mundialu w Argentynie zobaczyłem siedem spotkań. Wszystkie mecze naszych, z wyjątkiem tego z Peru, bo w tym samym dniu w Rosario gdzie rezydowałem był mecz Argentyna – Brazylia. Nasi z Peru grali za to w Mendozie. Potem się dowiedziałem, że ten znajomy kolekcjoner u którego byłem, był wiceprezesem w jednym z banków, które zajmowały się dystrybucją biletów. Plułem sobie w brodę, że nie wiedziałem o tym wcześniej. Być może dzięki temu udałoby się tam zobaczyć finałowe spotkanie – opowiada.

Wyścig w RPA

Potem zaliczał kolejne mundiale. Z Andrzejem spotkałem się na pierwszych afrykańskich mistrzostwach świata w RPA w czerwcu i lipcu 2010 roku. Toczył tam swoisty pojedynek z fanem „Bafana Bafana”, jak na Czarnym Kontynencie wołają na południowoafrykańską reprezentację, Thulani Ngcobo. „Bobo” zobaczył wtedy na żywo 25 mundialowych spotkań! Przebił go jednak kibic z RPA, który tych meczów oglądnął aż 38, do Księgi Rekordów Guinnessa wpisano mu jednak „tylko” 31 gier zobaczonych od pierwszego do ostatniego gwizdka.

Co oczywiste panu Ngcombo pomagali miejscowi, federacja, stacja telewizyjna, która po mundialu ufundowała mu samochód, a nawet kupiła dom! „Bobo” nie miał tak łatwo…

– PZPN pomógł mi w otrzymaniu 16 wejściówek. O kolejne musiałem się starać sam. Napisałem do FIFA, do prezydenta Blattera, wysłałem mu list i swoją książkę „Tajemnice króla kibiców”. Dzięki temu dostałem dodatkowe osiem biletów. Z jednym, a konkretnie z wejściem na mecz Hiszpania – Honduras, to pomógł mi Michał Listkiewicz. Zresztą dzięki niemu jest honorowym członkiem Polskiego Związku Piłki Nożnej – opowiada.

W końcu na mundialu w RPA zobaczył 25 gier. Z miejscowym fanem przegrał, ale pobił za to nieformalny rekord Polski. O swoim rywalu mówił tak. – Nie wiem jak on to osiągnął. Odległości pomiędzy stadionami i miastami na mistrzostwach w Afryce są przecież ogromne. Z takiego Kapsztadu do Johannesburga jest prawie 1,5 tysiąca kilometrów. Chyba ma helikopter i obsługę, która mu pomaga – mówił wtedy Bobowski.

„Bobo” dodaje. – W Polsce tylko komentator Dariusz Szpakowski ma taką samą ilość zobaczonych na żywo mistrzostw, jak ja. Jednak z ilością meczów nikt mnie nie przebije – chwali się.

Od siebie dodajmy, że tej ścisłej czołówce jest też znany śląski i ceniony wydawca Andrzej Gowarzewski, który tych mundiali na koncie, oczywiście na żywo, też ma sporo.

Premium, a nie Gold

Ostatnie mecze reprezentacji Polski, ten z Finami i z Włochami w niedzielę, były dla niego spotkaniami numer 300 i 301, z udałem biało-czerwonych. – Szkoda tylko, że PZPN dał mi miejsce Premium, a nie Gold. Prze to nie mogłem się spotkać z byłymi piłkarzami i działaczami. No ale trudno, przynajmniej mam satysfakcję, że tyle tych gier z udziałem naszej kadry mam na koncie – zaznacza król polskich kibiców.


MECZE NA MISTRZOWSKICH TURNIEJACH ANDRZEJA „BOBO” BOBOWSKIEGO

  • MŚ Argentyna 1978 – 7 meczów
  • ME Włochy 1980 – 4
  • MŚ Hiszpania 1982 – 3
  • MŚ Meksyk 1986 – 15
  • ME RFN 1988 – 9
  • MŚ Włochy 1990 – 11
  • MŚ USA 1994 – 14
  • ME Anglia 1996 – 11
  • MŚ Francja 1998 – 24
  • ME Belgia/Holandia 2000 – 18
  • IO Australia 2000 – 3
  • MŚ Korea/Japonia 2002 -24
  • MŚ Niemcy 2006 – 4
  • ME Austria/Szwajcaria 2008 – 3
  • MŚ RPA 2010 – 25
  • ME Polaka/Ukraina – 5
  • MŚ Brazylia 2014 – 8
  • ME Francja 2016 – 5
  • MŚ Rosja 2018 – 5

Na zdjęciu: Król polskich kibiców zobaczył na żywo aż 11 mundiali!

Fot. Archiwum Andrzeja Bobowskiego