Remis z Portugalią. Koszyk został obroniony!

Korespondencja z Guimaraes

Mimo niezbyt szerokiej akcji promującej mecz z Polską, ogólnokrajowe media zaczęły podgrzewać atmosferę dopiero we wtorkowych wydaniach, gospodarzom udało się wyprzedać niemal stadion. Zatem na oczach prawie 30-tysięcznej widowni Kamil Grosicki wyprowadził biało-czerwonych z opaską kapitana na ramieniu. Zaskakujące było to o tyle, że Brzęczek jeszcze w poniedziałek nie chciał na konferencji prasowej w Bradze podać nazwiska kapitana, który w Guimaraes musiał zastąpić w tej roli Roberta Lewandowskiego. Tymczasem wybór był najbardziej logiczny z możliwych, opaskę dostał gracz z największą liczbą występów w narodowych barwach; nie licząc oczywiście Jakuba Błaszczykowskiego, który jest z tej klasyfikacji wyłączony.

Mądra gra, z doskokiem

Być może trener naszej drużyny chciał uniknąć komentarzy i niewygodnych pytań, na premierowym zgrupowaniu obecnego selekcjonera Grosik był przecież nieobecny. A strategia: od ściany do ściany – nawet w kwestii powierzenia roli kapitana – nie mogła stanowić optymistycznego prognostyka. W każdym razie następnymi w kolejce po opaskę byli w Guimaraes Grzegorz Krychowiak oraz Wojciech Szczęsny, który bardzo pewnie interweniował od pierwszej akcji Portugalczyków w naszym polu karnym.

O nastawienie, bardzo odważne, nie można było zresztą mieć pretensji do żadnego z naszych zawodników. Brzęczek zaryzykował, nakazał grę wysokim pressingiem. I tym razem nie brakowało naszym piłkarzom agresji, błyskawicznie doskakiwali do rywali po stracie piłki. Inna sprawa, że Fernando Santos w porównaniu do sobotniego meczu z Włochami dokonał aż siedmiu zmian. I przestawił zespół na niecodzienny dla jego zespołu schemat 1-4-4-2. Zatem miejscowi potrzebowali czasu, aby odnaleźć się w zupełnie nowym zestawieniu personalnym i taktycznym. W 10 minucie Arkadiuszowi Milikowi naprawdę niewiele zabrakło, aby wykorzystać brak zgrania przeciwników.

Na kłopoty – Renato Sanches

Do 34 minuty biało-czerwoni grali bardzo mądrze i konsekwentnie. Na tyle, że gospodarze nie mieli pomysłu, jak rozmontować dobrze ustawione polskie zasieki. Niestety, to co nie udawało się z akcji, wyszło Portugalczykom ze stałego fragmentu. Renato Sanches precyzyjnie dośrodkował w pole karne, Andre Silva uprzedził Mateusza Klicha i głową strzelił poza zasięgiem Szczęsnego. Po chwili rzut wolny egzekwował Grosicki i nasz zespół miał okazję do wyrównania. Tomasz Kędziora nabiegł, zgodnie z wyćwiczonym schematem, na bliższy słupek i mocno uderzył głową. W poprzeczkę. W 39 minucie przed szansą już po raz drugi w pierwszej połowie stanął – po dobrej akcji Bartosza Bereszyńskiego z Grosikiem, Przemysław Frankowski. Przegrał jednak pojedynek z Beto.

Skuteczne zaklinanie rzeczywistości

– Jestem pod wrażeniem tego, jak drużyna dojrzewa. I jestem spokojny, że będzie miała jakość. Nie zacząłem pracy kilka miesięcy temu, tylko od trzydziestu lat jestem w futbolowym biznesie, jako piłkarz i trener. To, co zastałem w kadrze, nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Rozczarowania po mundialu nie udało nam się co prawda zatrzeć, ale nie stać nas na rewolucję, dlatego przechodzimy ewolucję. Tylko potrzebujemy spokoju, a doniesienia o bijatyce w kadrze, która nie miała miejsca, na pewno w tym nie pomagają – mówił w przeddzień meczu Brzęczek. Brzmiało to niczym zaklinanie rzeczywistości, ale w Guimaraes kibice rzeczywiście doczekali się momentów, w których dojrzałość i jakość, o których wspomniał selekcjoner była widoczna. Nasz zespół zaprezentował się co najmniej solidnie. Do przerwy biało-czerwoni nie byli bowiem gorsi od Portugalczyków, a po zmianie stron – gdy przez niemal pół godziny grali z przewagą jednego zawodnika – nadal świetnie dawali sobie radę z eksperymentalnym składem gospodarzy.

Godna podziwu odporność Milika

W 63 minucie po strąceniu Frankowskiego Milik wybiegł na czystą pozycję. Wygrał biegowy pojedynek z Danilo i… przewrócił się, a rosyjski arbiter Siergiej Karasiow podyktował rzut karny. Napastnik SSC Napoli strzelił w lewy róg bramki Beto, ale radość biało-czerwonych okazała się przedwczesna; sędzia nakazał bowiem powtórzenie jedenastki. Milik ponownie uderzył w tę samą stronę, tylko nieco wyżej, i ponownie wygrał pojedynek z golkiperem gospodarzy. I było to trafienie na miarę obrony miejsca w pierwszym koszyku przed losowaniem eliminacji Euro 2020. A w 80 minucie Piotr Zieliński rozpędził się niczym Zbigniew Boniek w najlepszych latach, kropnął jak z armaty, ale wywalczył tylko rzut rożny.

 

 

Portugalia – Polska – 1:1 (1:0)

1:0 – Andre Silva, 34 min, 1:1 – Milik, 65 min (karny)

PORTUGALIA: Beto – Joao Cancelo, Pepe, Ruben Dias, Rodrigues – Renato Sanches, Danilo, Wiliam Carvalho, Raphael Guerreiro (61 Joao Mario) – Andre Silva (87. Eder), Rafa Silva (70 Bruma).
Trener: Fernando SANTOS.

POLSKA: Szczęsny – Kędziora, Bednarek, Cionek, Bereszyński – Frankowski, Krychowiak, Klich (75. Góralski), Grosicki (78. Kądzior) – Zieliński (90+3 Szymański) – Milik. Rezerwowi: Skorupski, Fabiański, Pietrzak, Matynia, Kamiński, Buksa, Olkowski, Kądzior, Błaszczykowski, Piątek. Trener: Jerzy BRZĘCZEK.

Sędziował: Siergiej Karasiow (Rosja). Widzów: 29 917 Żółte kartki: Cionek (11. faul), Bednarek (28. faul), Frankowski (78. faul). Czerwona kartka: Danilo (63. faul w polu karnym)

 

Na zdjęciu: Po meczu z Portugalią Jerzy Brzęczek może odetchnąć.