Reprezentacja. Będzie trudniej, dużo trudniej

Brak rozstawienia w pierwszej rundzie baraży oznacza, że „biało-czerwoni” nie zagrają u siebie. Na mecz mogą udać się np. do Włoch lub do Portugalii.


We wtorkowych meczach eliminacji mistrzostw świata cudu nie było i poniedziałkowa porażka z Węgrami zabrała reprezentacji Polski rozstawienie w pierwszej rundzie baraży o awans do katarskiego turnieju. Jak się okazało zabrakło jednego punktu, czyli remis z Madziarami powodowałby, że zostalibyśmy rozstawieni. Co to oznacza? Wystarczy spojrzeć na grono zespołów, z którymi możemy się zmierzyć w pierwszym spotkaniu, a także na zestaw, z którymi moglibyśmy w nim zagrać. Nie trzeba znać się na futbolu, by znać różnicę między np. Portugalią i Włochami, a Macedonią Północną. Ale chyba jeszcze bardziej bolesne jest to, że właśnie pierwszego meczu na pewno nie zagramy u siebie.

26 listopada wszystko jasne

Oczywiście nie wszystko jest stracone. Bo wcale do Włoch czy do Portugalii jechać nie musimy. Nie wykluczona jest wizyta w Walii, a gdy wylosujemy takiego przeciwnika, to przecież na pewno nie jesteśmy bez szans na awans do dalszej fazy rywalizacji. Ale po kolei. 26 listopada, czyli w następny piątek, w Zurychu o godz. 17.00, odbędzie się losowanie obu rund europejskich baraży do katarskich mistrzostw. Wówczas dowiemy się, dokąd pojedziemy na pierwszy mecz, a także z kim – potencjalnie – możemy zagrać decydujący mecz o awans na mistrzostwa świata. Gospodarze trzech meczów finałowej części zmagań zostaną – również 26 listopada – wylosowani. Terminy rund barażowych, to 24 i 28 marca. Ta druga data będzie oznaczała definitywne zakończenie kwalifikacji w strefie UEFA, a do 10 finalistów mundialu ze „Starego kontynentu” dołączą kolejne trzy zespołu.

Celem jest awans

O awans do mistrzostw świata będzie Polakom trudniej. Dużo trudniej niż gdybyśmy zostali rozstawieni. Od kilku dni Paulo Sousa jest „grillowany” we wszystkich mediach za to, że na starcie z Węgrami nie wystawił Roberta Lewandowskiego. Pojawiają się informacje, że bardzo zdenerwowany był na Portugalczyka po meczu prezes PZPN-u, Cezary Kulesza, a niektórzy z jego otoczenia domagali się nawet… zwolnienia Portugalczyk z funkcji selekcjonera reprezentacji! Nieoficjalnie jednak jest przesądzone, że prezes związku takiej decyzji przed marcowymi barażami nie podejmie.

– Celem jest awans na mundial i obiecuję, że jako PZPN dopełnimy wszelkich starań, by drużyna i trener mieli jak najlepsze warunki do odpowiedniego przygotowania się na decydujące marcowe mecze – komentował w mediach Cezary Kulesza, który przyznał jednocześnie, że jest rozczarowany i zawiedziony postawą naszego zespołu w spotkaniu z Węgrami.

15 mln „w plecy”

Brak rozstawienia i meczu u siebie (w przypadku awansu do finałów baraży możemy zagrać w Warszawie, o czym zadecyduje losowanie), to także konkretna strata dla Polskiego Związku Piłki Nożnej. Mateusz Borek już w dniu porażki z Węgrami informował, że federacja, nie organizując pierwszego barażu u siebie, straci, a precyzyjniej rzecz ujmując nie zarobi, ok. 15 mln złotych. Trzeba przyznać, że to konkretna kwota, która robi wrażenie. Podobnie, jak kwota, którą trzeba byłoby wypłacić Paulo Sousie, gdyby jednak Cezary Kulesza zdecydował się z nim rozstać. Przypomnijmy, że kontrakt Sousy obowiązywał do końca fazy grupowej eliminacji, ale – z uwagi na awans do baraży – został automatycznie przedłużony. I gdyby został przed marcem rozwiązany, to Portugalczyk i jego sztab szkoleniowy musiałby otrzymać odszkodowanie w wysokości ok. 10 mln złotych. Jeżeli chodzi o finanse, to już raczej wszystko. Ale nie wszystko w kontekście ewentualnego zwolnienia Sousy. Trudno bowiem jest się spodziewać, by sternik naszego związku miał gotowego kandydata na zastąpienie Portugalczyka. W mediach, wśród rozmaitych ekspertów, pojawiają się rozmaite pomysły. Od Marka Papszuna, poprzez Czesława Michniewicza, a po Stanisława Czerczesowa. Na razie te kandydatury można chyba odłożyć. Czy wrócą w marcu? Paulo Sousa sam mocno zaryzykował to, że mogą wrócić.


Z kim możemy zagrać

PORTUGALIA
To nie były zbyt udane eliminacje w wykonaniu Cristiano Ronaldo i jego kolegów, a zmorą mistrzów Europy z 2016 roku okazała się Serbia i Aleksandar Mitrović. Oczywiście wszyscy pamiętają, że w pierwszym meczu w Belgradzie, Portugalia została okradziona z prawidłowo zdobytego gola i zwycięstwa. Gdyby bramka została uznana, to nawet wobec porażki w ostatnim spotkaniu u siebie, Portugalia awansowałaby z pierwszego miejsca, a Serbia zagrałaby w barażach. Warto jednak podkreślić, że nie we wszystkich meczach Portugalczycy czuli się dobrze. Zremisowali w Irlandii, a Azerów pokonali zaledwie 1:0.

SZKOCJA
Od dłuższego czasu Szkocja była praktycznie pewna udziału w barażach, bo te eliminacje jej wyszły. Piłkarze Steve’a Clarke’a punktowali bardzo regularnie i całą kampanię skończyli z zaledwie jedną porażką. 23 zdobyte punkty, to najlepszy wynik spośród wszystkich drużyn z drugich miejsc (Szkotom odjęto w klasyfikacji sześć „oczek” za dwa zwycięstwa z Mołdawią. Na koniec eliminacji gracze wspierani przez „Tartan Army” gracze byli nawet w stanie ograć rewelacyjnie spisujących się Duńczyków, którzy stracili w ten sposób szansę na awans na mundial z kompletem zwycięstwo.

WŁOCHY
Mistrzów Europy nie trzeba specjalnie przedstawiać, choć warto dodać, że chyba zachłysnęli się nieco triumfem na Euro. W marcu Italia wygrała trzy mecze eliminacji MŚ i wydawało się, że niezagrożona awansuje na mundial. Tymczasem jesienią z pięciu spotkań piłkarze Roberto Maciniego zremisowali cztery. Dwa razy ze Szwajcarią, a także z Bułgarią i Irlandią Północną. To sprawiło, że znaleźli się w barażach, ale wpadki w nich nawet nie zakładają. Oznaczałoby to, że drugi raz z rzędu zabraknie „squadra azzurra” w mistrzostwach świata. Tego niektórzy „tifosi” mogą nie przeżyć…

ROSJA
Do końca eliminacji bili się o pierwsze miejsce z Chorwatami. Zdecydował ostatni mecz. „Sbornej” wystarczał remis, ale samobójcze trafienie Kudriaszowa oznaczało, że „Vatreni” na pewno będą bronić wicemistrzostwa świata z 2018 roku. Porażka w Chorwacji okazała się decydująca, ale nie kluczowa, bo Chorwaci też tracili punkty. Rosjanie uważają, że wszystkiemu winien przegrany mecz w Bratysławie, z marca br., kiedy zespół prowadził jeszcze Stanisław Czerczesow. Od czerwca trenerem jest Walery Karpin. Z siedmiu spotkań jego zespół wygrał pięć.

SZWECJA
Szybko, bo już w marcu przyszłego roku, może dojść do rewanżu za przegrany przez nasz zespół w Sankt Petersburgu mecz w fazie grupowej Euro 2020. Jeszcze przed listopadowymi spotkaniami Szwedzi byli w siódmym niebie, bo w tabeli prowadzili przed Hiszpanią. Wystarczyło pokonać Gruzję, a z najsilniejszym rywalem nie przegrać i byłby mundial. Tyczasem „Trzy korony” pokpiły sprawę w Batumi. Później przegrali w Sewilli i na mundial jedzie „La furia roja”. Co ciekawe z czterech meczów wyjazdowych w eliminacjach Szwecja przegrała trzy. Ale wygrała wszystkie cztery mecze u siebie.

WALIA
Rozstawienie zapewnili sobie rzutem na taśmę, a na przestrzeni całych eliminacji przegrali tylko jedno spotkanie. Na wyjeździe z Belgią. W konfrontacji z rywalem w walce o drugie miejsce, czyli Czechami, zdołali zdobyć cztery punkty. Największa wpadka? Bez wątpienia wrześniowy remis u siebie z Estonią, co może niepokoić w kontekście barażu. Mieli podobną grupę eliminacyjną do naszej. Od samego początku doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że z Czechami przyjdzie im rywalizować o drugie miejsce i baraże. W samej końcówce kampanii zachowali się jednak od nas zdecydowanie bardziej odpowiedzialnie.


Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus