Ci, których zabraknie

Jak to w przypadku powołań bywa, przy decyzjach Czesława Michniewicza nie zabrakło dyskusji. Selekcjoner odpuścił kilku graczy, którzy mieli realne szanse na wylot do Kataru.


Kadry na mistrzostwach świata mają ograniczoną „pojemność”, w związku z czym nie ma możliwości, aby wszyscy dali radę znaleźć się na pokładzie samolotu. Niektórych piłkarzy wykreślił… los. Z powodów zdrowotnych Michniewiczowi odpadli przede wszystkim Jacek Góralski i Adam Buksa, a już po powołaniach do podmianki na pozycji bramkarza zmusiła selekcjonera sytuacja z Bartłomiejem Drągowskim, który w meczu Serie A doznał poważnie wyglądającej kontuzji kostki.

„Jędza” zajął miejsce

Pozycja golkipera zresztą wzbudzała nadspodziewanie gorące dyskusje. Wiadomo przecież, że niepodważalnym numerem jeden w reprezentacji jest Wojciech Szczęsny, którego w razie potrzeby godnie może zastąpić Łukasz Skorupski. Kwestia tego, kto będzie trzeci, ma marginalne znaczenie, ale niektórzy i tak woleli zamiast Drągowskiego widzieć Kamila Grabarę (co ostatecznie będzie miało miejsce z wcześniej wymienionej przyczyny). Na pewno poziom reprezentacyjny prezentuje w Bundeslidze Rafał Gikiewicz, który wielokrotnie w bezpośrednich (i kontrowersyjnych) wywiadach podkreślał, jak bardzo chce trafić do kadry. I zapewne właśnie przez zbyt długi język został przez Michniewicza już dawno odstawiony na bok…

Zdecydowanie bardziej uzasadnione były dyskusje na temat powołań w obronie. O ile boki defensywy nie budzą wielkich wątpliwości – chyba że ktoś chciał przeciętnego dotychczas w kadrze i niegrającego w klubie Tymoteusza Puchacza – o tyle zastanawiano się, czym na bilet do Kataru zasłużył Artur Jędrzejczyk z Legii Warszawa? Jako jeden z dwóch przedstawicieli ekstraklasy „Jędza” nie należy nawet do czołówki stoperów w lidze, a jako że ma 35 lat, jego przydatność sportowa budzi wątpliwości. Michniewicz podkreślił jednak, że jemu zależy na zespołowości, na odpowiednich osobowościach w kadrze – stąd pewnie zaproszenie Jędrzejczyka. Inna sprawa, że legionista zajął miejsce kilku ciekawym graczom…

Linetty się zdziwił

Mowa przede wszystkim o Pawle Dawidowiczu, który wrócił już do gry w Serie A, oraz Pawle Bochniewiczu z holenderskiej ekipy Heerenveen. Obaj piłkarze w przeciągu ostatnich dwóch lat mieli poważne problemy zdrowotne, ale teraz są gotowi do gry. Dawidowicz może występuje w ostatnim w tabeli Hellasie Werona, ale za to Bochniewicz ze swoją drużyną walczy o europejskie puchary i w tym sezonie jest liderem formacji. W obwodzie był też Michał Helik z Huddersfield, ale on nie cieszy się specjalnym zaufaniem Michniewicza. Co prawda na pewno prezentuje wyższy poziom niż „Jędza”, jednak 35-latek… ma na koncie więcej reprezentacyjnych gier niż cała trójka razem wzięta.

Głośno też było o pominięciach w linii pomocy. Przede wszystkim zaskoczył brak Mateusza Klicha, regularnie grającego w ostatnich latach w kadrze. W bieżącym sezonie „Clichy” ma problemy z grą dla Leeds, ale minut i tak ma zdecydowanie więcej niż grzejący ławkę Fiorentiny (i powołany na MŚ) Szymon Żurkowski. Lekko mógł się zdziwić także Karol Linetty, który w reprezentacji grał i w czerwcu, i we wrześniu, a w przeciętnym włoskim Torino występuje regularnie, lecz na liście powołanych się nie znalazł. Inna sprawa, że w dotychczasowych meczach w kadrze Linetty raczej klasą nie błyszczał.

Szlifował formę

Wydawało się także, że miejsce w ofensywnej części zespołu znajdzie Dawid Kownacki. W 2. Bundeslidze „Kownaś” spisuje się kapitalnie, mając po rundzie jesiennej 6 goli i 6 asyst na koncie. Był w orbicie Michniewicza, ale – po uzgodnieniu z nim – nie przyjechał we wrześniu na zgrupowanie, by szlifować formę w Duesseldorfie, mając w głowie nadchodzące MŚ. Okazało się jednak, że to za mało i to mimo faktu, że Kownacki może zagrać na kilku pozycjach.


Na zdjęciu: Karol Linetty (z prawej) we Włoszech występuje regularnie, a jego Torino zajmuje miejsce w środku tabeli. Na mundial jednak nie poleci.
Fot. Press Focus