Reprezentacja młodzieżowa. Nawet do cudu brakuje

„Orlęta” nie zagrają w młodzieżowych mistrzostwach Europy, bo Rumunia straciła o jednego gola mniej.


– Cel w meczu z Łotwą został zrealizowany. Musimy czekać co się wydarzy. Jeśli nie uda się awansować, będę przygotowywał zespół do kolejnych eliminacji – powiedział we wtorek, tuż po ostatnim meczu eliminacji do Euro 2021 U-21, selekcjoner naszej młodzieżówki Maciej Stolarczyk.

Zabrakło niewiele…

Niedługo potem okazało się, że Bośnia i Hercegowina pokonała Belgię i stało się jasne, że przegrany zespół nie wyprzedzi nas w klasyfikacji zespołów z drugich miejsc w grupach, bo pięć takich drużyn – z dziewięciu – uzyskało awans na turniej finałowy. Pozostał zatem do spełnienia jeden warunek. Mianowicie zwycięstwo Duńczyków w starciu z Rumunią. Zespół ze Skandynawii, pewien awansu, nie wystąpił w optymalnym zestawieniu, ale na początku drugiej połowy objął prowadzenie.

Niedługo potem musiał sobie jednak radzić w dziesiątkę i w 72 min Rumuni wyrównali. Mecz skończył się remisem 1:1, a to oznaczało, że Rumunia wyprzedziła Polskę w stosownej klasyfikacji. Co zadecydowało? Strzeliliśmy… o jednego gola za mało, bo zostaliśmy wyprzedzeni bilansem bramkowym. Stosunek Polski to 15:7, podczas gdy Rumunii – 15:6! Można mówić o pechu, ale prawda jest taka, że sami ten awans przegraliśmy, choć… jeszcze nie do końca. Istnieje bowiem cień nadziei, choć jest on niemal niedostrzegalny. Wszystko w związku z tym, że jeszcze nie rozegrano wszystkich spotkań w grupie pierwszej. Interesuje nas przede wszystkim starcie Islandii z Armenią. Mecz ten z powodów politycznych miał zostać rozegrany na Cyprze, ale nie doszedł do skutku z przyczyn epidemiologicznych. Wszystko wskazuje, że UEFA przyzna Islandczykom walkower i wtedy zespół ten nas wyprzedzi w klasyfikacji ekip z drugich miejsc.

Nawet jeżeli tak się nie stanie i europejska centrala nakaże grać, to wówczas musimy liczyć na to, że Armenia, która wygrała w tych eliminacjach tylko jeden mecz, a siedem przegrała, z Islandią nie polegnie. Na dodatek we wszystko byliby jeszcze wplątani Szwedzi, którzy również nie rozegrali spotkania z Ormianami. Zespół ze Skandynawii wczoraj wieczorem mierzył się z Włochami. Sytuacja jest trochę zagmatwana, ale trzeba powiedzieć sobie uczciwie, że aby Polska awansowała na młodzieżowe mistrzostwa Europy, to musiałby wydarzyć się cud…

Pożegnanie z młodzieżówką

Eliminacje zakończyliśmy zatem na drugim miejscu w grupie, z 20 pkt na koncie. Odnieśliśmy sześć zwycięstw, a po dwa razy remisowaliśmy i przegrywaliśmy. W starciach z Rosją, która awansowała z pierwszego miejsca, odnotowaliśmy lepszy bilans, bo w Łodzi wygraliśmy 1:0, a na wyjeździe padł remis 2:2. To wszystko jednak za mało, aby wziąć udział w… hybrydowym turnieju. Przypomnijmy, że zmagania podzielono na dwie części. W marcu w Słowenii i na Węgrzech rozegrana zostanie faza grupowa, po której zespoły wrócą do domów. Ponownie do wymienionych krajów zawitają pod koniec maja. Od 31.05 do 6 czerwca rozpocznie się faza pucharowa, czyli ćwierćfinały, półfinały i finał. Oprócz gospodarzy awans na turniej wywalczyły: Włochy, Francja, Anglia, Czechy, Rosja, Hiszpania, Holandia, Dania, Niemcy, Szwajcaria, Portugalia, Chorwacja, Rumunia i – najprawdopodobniej – Islandia.


Czytaj jeszcze: Śląski nam służy

A co z reprezentacją Polski? Zgodnie ze słowami trenera Macieja Stolarczyka rozpoczyna on przygotowania do kolejnych kwalifikacji. Dla wielu piłkarzy mecz z Łotwą był ostatnim w tym zespole. Mowa o zawodnikach, którzy urodzili się przed 2000 rokiem. Więcej w młodzieżowym zespole narodowym nie ujrzymy już m.in.: Radosława Majeckiego, Tymoteusza Puchacza, Roberta Gumnego, Patryka Dziczka, Sebastiana Kowalczyka czy Patryka Klimali. Eliminacje do młodzieżowego Euro 2023 mają rozpocząć się jesienią przyszłego roku.


Fot. Adam Starszynski / PressFocus