Reprezentacja. Osiągać cel za celem

W 2021 roku chcę wygrać wszystko z klubem, czyli mistrzostwo Włoch, Ligę Mistrzów i Puchar Włoch. W reprezentacji ważna będzie Liga Narodów, ale topem są oczywiście igrzyska olimpijskie – zdradził Wilfredo Leon.


Dla pochodzącego z Kuby przyjmującego będzie to drugi sezon w biało-czerwonych barwach. Pierwszy był bardzo udany. Z kadrą wywalczył awans na igrzyska olimpijskie oraz brązowy medal mistrzostw Europy.

– Myślałem, że drugi rok będzie lepszy, bo zagramy na igrzyskach. Niestety, zostały przełożone – nie krył rozczarowania Leon.

– Ale w reprezentacji czuję się bardzo dobrze. Jest świetna atmosfera. Od samego początku nie mam problemu z aklimatyzacją w drużynie. Cieszę się, że po trzech miesiącach w domu mogłem przebywać i pracować z chłopakami – dodał.

Zaleta koronawirusa

26-latek nie ukrywał, że tęsknił już za treningami, ale w pandemii koronawirusa i „zwolnieniu” tempa życia… widział też pozytywy.

– Kiedy nie można było wychodzić z domu, bawiłem się z dziećmi codziennie. Miałem szansę obserwować pierwsze kroki mojej córki i to było wspaniałe, bo na co dzień nie mam takiej możliwości. Dla sportu koronawirus był fatalny, ale dla życia rodzinnego był… super. Kiedy mam normalny sezon, mecze, wyjazdy, nie widuję rodziny tak często – ocenił gwiazdor biało-czerwonych.


Przeczytaj jeszcze: Sprawdzą się na parkiecie


Na boisku Leon rzadko zdradza oznaki zdenerwowania. To oaza spokoju. Jest opanowany i dzięki temu zabójczo skuteczny. Siatkarz przyznaje, że tak to tylko wygląda z boku. Czasami wybucha.

– Generalnie kontroluję emocje w czasie gry i jestem spokojny. Są jednak momenty, kiedy nie wytrzymuję. Jestem w końcu normalnym człowiekiem. Denerwuję się, gdy wiem, że mogłem zrobić coś więcej, lepiej, albo rywal z drugiej strony siatki cię prowokuje. Wtedy reaguję od razu. To nie jest tak, że stoję spokojnie i mówię: to tylko mecz, nic się nie stało – przyznał przyjmujący.

Wysoki poziom energii

Leon w siatkówkę zaczął grać bardzo wcześnie.

– Miałem dziewięć lat, ale treningi rozpocząłem w wieku sześciu-siedmiu lat. Na Kubie chodziłem do normalnej, publicznej szkoły. Obok miejsca, gdzie mieszkałem, było boisko, na którym można było grać amatorsko, ale też były treningi można powiedzieć, że trochę bardziej zaawansowane. Moja mama zarekomendowała mnie trenerowi, a ja się zgodziłem. Bardzo mi się to spodobało, postanowiłem więc zostać w siatkówce i grać – powiedział. Sukcesy przyszły bardzo szybko. Ma zaledwie 26 lat, a z reprezentacją Kuby był wicemistrzem świata (2010), z kolei w siatkówce klubowej osiągnął wszystko z mistrzostwem świata i zwycięstwem w Lidze Mistrzów na czele. Skąd czerpie motywacje?

– Moją motywacją jest każdy kolejny dobry wynik w karierze. Kiedy wygram jedno, potem nastawiam się na następny cel. To mi daje energię, a to, co zrobiłem poprzednio, nie ma już znaczenia, zostaje za mną. Na przykład, gdy w danym roku wygrałem 30 meczów z rzędu, to za rok chcę, żeby było ich 32. Dzięki temu nigdy nie spada mi poziom emocji – wyjaśnił.


Na zdjęciu: Dla Wilfredo Leona liczy się tylko to, co przed nim.

Fot. Łukasz Laskowski/Pressfocus