Ilu zbójów z przodu potrzebuje Brzęczek?

Czy biorąc pod uwagę absencję w portugalskiej kadrze Cristiano Ronaldo oraz kryzys Włochów, nasz selekcjoner – aby zrealizować cel – powinien zdecydować się, by reprezentacja Polski zagrała w ustawieniu z dwoma napastnikami?

Pretekst do zadania powyższego pytania zadali atakujący, którzy pozostają w kręgu zainteresowań Brzęczka, na czele z Krzysztofem Piątkiem. Napastnik Genoi przywitał się z Serie A z większym przytupem niż nawet słynny Andrij Szewczenko. I już w szóstej kolejce pobił strzelecki rekord Polaków (!) we włoskiej ekstraklasie, należący do Zbigniewa Bońka (i wyrównany przez Kamila Glika). A skoro na plecy naszego Pistolero w klasyfikacji najskuteczniejszych w piłkarskich rozgrywkach w Italii muszą spoglądać Lorenzo Insigne, Mario Mandżukić, czy wspomniany Ronaldo, to naprawdę trudno o bardziej czytelny sygnał dla selekcjonera, że na takiego piłkarza warto stawiać w wyjściowej jedenastce.

Co do składu ma nocne gadu gadu

– Mamy trzech klasowych napastników i każdy z nich, łącznie z Piątkiem, da jeszcze kibicom wiele radości. Nie wolno jednak zapominać o ważnej kwestii. To nie liczba napastników na boisku decyduje o liczbie wykreowanych sytuacji. Z góry nie będę jednak określał taktyki, jaką zastosujemy w najbliższych meczach z Włochami i Portugalią w Lidze Narodów. Choć każdy powinien zadać sobie pytanie, czy jednocześnie na miejsce na boisku zasługują Piotr Zieliński z Mateuszem Klichem. Bo odpowiedź na nie jest kluczowa – stwierdził jeszcze przed wysłaniem powołań na październikowe spotkania w Lidze Narodów Brzęczek.

Fot. Piotr Kucza/400mm

I dał do zrozumienia, iż jest zadowolony ze współpracy duetu środkowych pomocników odpowiadających w wyjazdowym spotkaniu z Italią za kreowanie ataków. A także – że raczej nie planuje zmiany systemu gry, który sprawdził się podczas jego selekcjonerskiego debiutu w Bolonii.

Od tamtego momentu minęły już jednak dwa tygodnie, Piątek nadal zachwycał skutecznością w Serie A. Zaś dodatkowo w przestrzeni publicznej (konkretnie na Twitterze) pojawił się wpis prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka: „Dla tych co mają problemy z zaśnięciem, czy przy takim potencjale ofensywnym nie warto pomyśleć o dwójce napastników plus (Piotr) Zieliński….

Takie nocne gadu gadu. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Zibi – mimo niepowtarzalnej i w zasadzie błyskawicznej szansy na szkoleniowy debiut w Serie A – okazał się zupełnie nieudanym trenerem, żaden selekcjoner nie może (a przynajmniej nie powinien) przejść obojętnie obok jasno sformułowanej sugestii prezesa krajowej federacji. Zwłaszcza że nie brakuje też przesłanek merytorycznych, aby zaproponowany przez Bońka jako nocne gadu gadu wariant przetestować nawet w Lidze Narodów.

Czy Piątek wyeliminuje Klicha?

– Skoro mamy tak wielki urodzaj napastników, to grzechem byłoby nie sprawdzić, jak reprezentacja Polski w najsilniejszym składzie będzie prezentować się w ustawieniu 1-4-4-2. Robert Lewandowski, to – nawet w słabszej formie – nasze dobro narodowe. Z kolei Piątek jest w rewelacyjnej formie, więc zestawienie pierwszej linii w takim składzie wydaje się nie tylko spełnieniem oczekiwań kibiców, ale też rozwiązaniem bardzo logicznym – ocenia Trener Sezonu 2016/17 w Lotto Ekstraklasie, Maciej Bartoszek.

– Po wejściu smoka, jakie Piątek zanotował do Serie A w barwach Genui, Włosi z pewnością mają wielki respekt dla niego. W sumie więc aż prosi się, aby reprezentację Italii postraszyć właśnie tym napastnikiem. Najważniejsze nie jest jednak to, kto z kim będzie tworzył atak, ani na jaką liczbę środkowych pomocników ostatecznie zdecyduje się selekcjoner, tylko czy w przyjętym schemacie gry dobrze i swobodnie będzie czuła się drużyna – kontynuuje Bartoszek.

Z góry należy oczywiście zakładać, że zwiększenie liczby napastników w wyjściowym składzie wiązałoby się z redukcją jednego miejsca na środku pomocy. Brzęczek zapowiedział bowiem, że bazą na jesień jest czteroosobowa linia obronna. A jeśli w jedenastce miałby – jak chce szef PZPN – pozostać Zieliński, który jest zresztą szykowany przez obecnego selekcjonera na kierownika drugiej linii, to trzeba się liczyć, że na ławce wylądowałby gracz o charakterystyce ósemki, czyli Klich.

– Innego pola manewru nie ma przy tych założeniach systemowych: albo wystawiamy dwóch napastników, albo trzech środkowych pomocników. Szóstka, czyli Grzegorz Krychowiak i występujący na dziesiątce Zieliński jak najbardziej są w stanie – oczywiście przy odpowiednim wsparciu – podołać wszystkim obowiązkom w środku pola. Ustawieni pionowo w ofensywie, i poziomo wówczas, kiedy walczymy o odbiór piłki. I to nawet w starciu z takimi rywalami jak Portugalia, czy Włochy. Pod warunkiem jednak, że będą umiejętnie asekurowani w zagęszczonym w ten sposób środku pola przez bocznych pomocników – uważa Bartoszek.

– Wyjściowy schemat to zresztą jedno, a organizacja gry w danym systemie, to drugie. Bo tak naprawdę najbardziej istotny jest pomysł selekcjonera na najbliższe spotkania w Lidze Narodów. Czy chce prowadzić grę, czy może tylko wysoko czekać na przeciwnika? Na ten moment wie, to tylko on – dodaje Bartoszek.

Brakuje nam tylko… Kante

Przy wszystkich argumentach za wystawieniem (nawet w obu październikowych spotkaniach Ligi Narodów) duetu Lewandowski – Piątek w pierwszej linii, trudno zapomnieć, że począwszy od udanych dla naszych futbolistów lat 80. poprzedniego stulecia – biało-czerwoni nie dążyli do zdominowania przeciwnika na boisku. Podstawą była solidna defensywa, a główną bronią – świetnie wyprowadzane kontry, które widzieliśmy również w pierwszej połowie debiutu Brzęczka w Bolonii.

A trudno pominąć także predyspozycje – i formę – obecnych kadrowiczów. Gra dwójką środkowych pomocników z kluczową rolą ofensywnie usposobionego Zielińskiego byłaby pozbawiona ryzyka tylko wówczas, gdyby wciąż poszukujący formy z Euro 2016 Krychowiak miał kreatywne umiejętności na poziomie… N’Golo Kante. A nie ma. Nie może też liczyć na dobrze broniących skrzydłowych. Trudno przecież oczekiwać, że pozbawiony w Bundeslidze rytmu meczowego Kuba Błaszczykowski poradziłby sobie ze zwiększoną dawką obowiązków w defensywie. A Kamil Grosicki nigdy nie był – i to określając oględnie – mistrzem destrukcji. Zatem?

Ilu trzeba, by okraść zamek?

Znany włoski trener – Luigi Delneri – zwykł obrazowo mawiać, że nie potrzebuje siedmiu zbójów, żeby okraść wrogi zamek. Wystarczy mu jeden, za to świetnie przygotowany. Natomiast obrona własnego zamku przed złodziejami wymaga co najmniej siedmioosobowej załogi. W przyszłym tygodniu polscy kibice przekonają się więc podczas meczów na Stadionie Śląskim, co na temat zbójowania sądzi Brzęczek. I na ile jest zachowawczy, niczym Delneri, a na ile – wzorem, powiedzmy, Janosika – zuchwały…