Reprezentacja Polski. Nie zatrzymywać się!

Cztery mecze i dwanaście zdobytych punktów, czyli komplet. Pięć „oczek” przewagi nad drugim i aż sześć nad trzecim zespołem w grupie. Osiem bramek strzelonych i ani jednej straconej. Reprezentacja Polski jest jedynym spośród 55 uczestników kwalifikacyjnej kampanii, który nie dał sobie jeszcze wbić gola. W takich okolicznościach drużyna Jerzego Brzęczka rozpoczyna jesienną część walki o awans do mistrzostw Europy, która w piątek, w Lublanie, osiągnie półmetek.

– Na chwilę obecną jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Wywalczyliśmy sobie tylko bardzo dobrą pozycję wyjściową przed sześcioma następnymi spotkaniami. To będą bardzo ciężkie mecze. Jeżeli chodzi stricte o starcia wrześniowe, przeciwko Słowenii i Austrii, to nie będą to dla nas wygodni rywale. Słoweńcy doskonale zdają sobie sprawę, że mecz z nami może być dla nich starciem ostatniej szansy. Aby pozostać w grze o awans na Euro 2020 – powiedział Jerzy Brzęczek, szkoleniowiec naszej drużyny.

Wysoki poziom koncentracji

Trener przyznał ponadto, że jednym z ważniejszych punktów zgrupowania, które rozpoczęło się w poniedziałek w Warszawie, jest to, aby w szeregi zespołu nie wkradło się rozprężenie i samozadowolenie tym, co do tej pory udało się reprezentacji Polski ugrać. – Już po meczu z Izraelem rozmawialiśmy o tej sytuacji z zawodnikami. Wszyscy doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. Nie możemy się dać zwariować. Mamy dwanaście punktów, ale mamy też pokorę. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko w poprzednich spotkaniach funkcjonowało tak, jak byśmy sobie życzyli. Z drugiej jednak strony mamy pewien argument. Chodzi o to, że w meczach, w których nie zawsze dobrze nam szło potrafiliśmy być skuteczni i na pewno to ważne w kontekście spotkań, które przed nami – to raz jeszcze trener Brzęczek, którego ton wypowiedzi jest mocno ostrożny.

Przed meczem ze Słowenią. Na jednego, czy na dwóch?

Podobnie o tym wszystkim, co za nami, mówił Grzegorz Krychowiak, defensywny pomocnik naszego zespołu. – Nic nie osiągnęliśmy, ale nie ma co ukrywać, że w związku z kompletem punktów znajdujemy się w komfortowej sytuacji. W najbliższych meczach będzie trzeba potwierdzić dobrą grę i osiągnąć pozytywny wynik. Przede wszystkim mam na myśli starcie ze Słowenią, bo na tym meczu się skupiamy. Chcemy wrócić z Lublany z trzema punktami. Patrząc na tabelę wyniki są bardzo dobre i jesteśmy z nich zadowoleni. Musimy to jednak potwierdzić. Najważniejsze, aby poziom koncentracji cały czas był wysoki. Taki, jak w poprzednich spotkaniach. Nie możemy nikogo zlekceważyć. Uważam, że ten zespół ma na tyle doświadczenia, aby tego nie zrobić– podkreślił gracz Lokomotiwu Moskwa.

Skuteczni w każdym elemencie

Celem zatem na wrześniowe mecze, a w pierwszej kolejności na starcie przeciwko Słowenii, jest zatem przede wszystkim to, aby się nie zatrzymywać i robić dokładnie to samo, co robił nasz zespół z meczach z Austrią, Łotwą, Macedonią Północną i Izraelem. Jak słusznie zauważył wcześniej trener Brzęczek nie wszystko w tych spotkaniach naszej drużynie wychodziło, ale liczy się efekt w postaci punktów. Seria czterech zwycięstw eliminacyjnych z rzędu bez straconego gola to przede wszystkim efekt dobrej gry od tyłu. Każdy z naszych dotychczasowych rywali, tak naprawdę, nie zrobił zbyt wiele, aby strzelić nam gola.

Przeciwnicy nie wykreowali dużej ilości sytuacji. Według oficjalnych statystyk UEFA w czterech spotkaniach rywale próbowali nam strzelić gola 49 razy, ale tylko 13 strzałów na naszą bramkę było celnych. 26-krotnie przeciwnicy pudłowali, a 10 razy blokowaliśmy ich uderzenia. Nasz zespół, z kolei, 55 próbował zdobyć bramkę. Oddał 18 celnych, 22 niecelne i 15 zablokowanych strzałów. Wychodzi zatem na to, że skuteczność – ilość celnych strzałów do ilości zdobytych goli – kreuje się w naszym przypadku na poziomie aż 44 procent. Tymczasem nasi bramkarze, jak dotąd mogą popisać się 100-procentową skutecznością. W dwóch pierwszych meczach Wojciech Szczęsny miał 6 udanych interwencji. W dwóch kolejnych siedem uderzeń rywali wybronił Łukasz Fabiański.

Mają sposób na punkty

Serie czy passy to w futbolu rzecz niezwykle ważna. Dlatego tak istotny nie tylko dla losów eliminacji Euro 2020, ale też dla atmosfery w zespole jest jutrzejszy mecz w Lublanie. Nic nie buduje tak dobrej aury wokół zespołu, jak właśnie kilka zwycięstw z rzędu. Bo tak naprawdę o stylu, w szczególności z meczu z Macedonią Północną, nikt już dziś specjalnie nie pamięta. Przykładów zresztą nie trzeba daleko szukać. Rok temu, we wrześniu, kiedy Jerzy Brzęczek zaczynał swoją pracę na stanowisku selekcjonera, całkiem nieźle zaprezentowaliśmy się w meczu Ligi Narodów. W Bolonii zremisowaliśmy z Włochami 1:1.

W listopadzie z kolei osiągnęliśmy taki sam wynik w starciu z Portugalią. W obu przypadkach rywale byli zdecydowanie bardziej wymagający, więc rezultaty można było przyjąć z optymizmem. Tego optymizmu jednak nie było, bo brakowało zwycięstw. Przypomnijmy, że ostatni z wymienionych meczów był szóstym pod wodzą trenera Brzęczka. I szóstym z rzędu naszej drużyny narodowej bez zwycięstwa. 10 miesięcy temu atmosfera wokół drużyny była gęsta, ale eliminacyjne zwycięstwa spowodowały, że dziś jest zdecydowanie lepsza. Nikogo nie trzeba już przekonywać, że w eliminacjach gra się na wynik, a styl jest mniej ważny. Nasz zespół, na przestrzeni ostatnich miesięcy, wypracował sposób na zdobywanie punktów. Pomysł na grę, który należy kontynuować. Bo lepiej brzydko wygrać, niż ładnie przegrać. I z takim podejściem należy zagrać w Lublanie.

 

Na zdjęciu: Dobra passa w meczach eliminacyjnych drużyny Jerzego Brzęczka (w środku) to efekt sposobu na zdobywanie punktów, który udało się naszej drużynie wypracować.

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ