Reprezentacja Polski. Piłkarze palą się do gry

Niedzielny trening reprezentacji Polski miał być jedynie dla trzech piłkarzy. Dobrowolnie zgłosiło się jednak aż 22.


Robert Lewandowski opuścił zgrupowanie reprezentacji Polski. Trzeba jednak od razu podkreślić, że zrobił to „na chwilę”. Przypomnijmy, że po piątkowym, popołudniowym treningu kadrowicze otrzymali wolne aż do wczorajszego popołudnia. As atutowy naszej drużyny narodowej postanowił kibicować Idze Świątek w finale wielkoszlemowego turnieju Rolanda Garrosa.

Zrobił to na tyle skutecznie, że po meczu dwóch aktualnie najpopularniejszych polskich sportowców mogło się spotkać. „Lewy” zajął na trybunach kortu centralnego miejsce tuż nad sztabem szkoleniowym i rodziną Świętek. Jakież było zdziwienie Igi, gdy zorientowała się, że wielka gwiazda światowego futbolu tam jest! A fotografia ilustrująca reakcję tenisistki obiegła cały świat.

Lewandowski pogratulował triumfatorce turnieju i… największej pewnie rywalce do tytułu sportowca roku. W 2020 roku, kiedy Świątek po raz pierwszy wygrała turniej we Francji, zajęła w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” drugie miejsce. Triumfował właśnie Lewandowski.

Czesław Michniewicz również w weekend nie próżnował. W piątek poleciał na mecz Belgii, z którą zmierzymy się w nadchodzącą środę, z Holandią. Na własne oczy zobaczył, jak „pomarańczowi” wręcz masakrują naszego najbliższego przeciwnika. A już po powrocie do Polski zarządził planowany już wcześniej trening. Na którym miało stawić się wyłącznie… trzech piłkarzy.

Michniewicz powiedział bowiem kadrowiczom, że w zajęciach mogą uczestniczyć ci, którzy chcą. Na liście chętnych pojawiły się aż 22 nazwiska: Kamil Grabara, Łukasz Skorupski, Sebastian Szymański, Damian Szymański, Mateusz Wieteska, Krystian Bielik, Robert Gumny, Marcin Kamiński, Tymoteusz Puchacz, Dominik Kun, Bartosz Bereszyński, Kamil Jóźwiak, Matty Cash, Buksa, Piotr Zieliński, Karol Linetty, Nicola Zalewski, Jan Bednarek, Krzysztof Piątek, Kamil Pestka Pestka i Mateusz Klich.

Zabrakło: Wojciecha Szczęsnego, Bartłomieja Drągowskiego, Tomasza Kędziory, Kamila Glika, Jacka Góralskiego, Szymona Żurkowskiego, Grzegorza Krychowiaka, Przemysława Frankowskiego, Arkadiusza Milika, Karola Świderskiego, Przemysława Płachety, Jakuba Kamińskiego, Kamila Grosickiego oraz Roberta Lewandowskiego.

Na koniec treningu, który można z całą powagą zakwalifikować w kategoriach rozruchu, przeprowadzono mecz na mniejszej przestrzeni. Dwa razy po dwadzieścia minuty. „Żółci” pokonali „Niebieskich” 3:0, a Klich dwa razy trafił do siatki. Trafienie dołączył również Jóźwiak, a niezwykle istotne jest to – w kontekście meczu z Belgią – że do treningów z zespołem dołączył Matty Cash, który wprawdzie nie wziął udziału w symbolicznej gierce, ale wydaje się, że z jego dyspozycją jest coraz lepiej. Jutro kadrowicze ćwiczyć będą już normalnie, w pełnym zestawieniu. Okaże się, czy Arkadiusz Milik uporał się już z urazem i wróci do zajęć z zespołem, bo jest jedynym zawodnikiem, który – jak do tej pory – nie miał okazji pracować razem z drużyną.

Oczywiście trener Czesław Michniewicz nie byłby sobą, gdyby nie porozmawiał z mediami. Selekcjoner wziął udział w audycji „Pogadajmy o piłce”. I poza sprawami merytorycznymi, których wypowiedział tradycyjnie nie brakowało, zdarzały się teksty zupełnie luźny. Zapytany o Tymoteusza Puchacza, którego zna świetnie, z racji współpracy w młodzieżówce, przyznał.

– Ma swój świat. Musiałem nauczyć się tej tuby, bo on ją wszędzie woził. To nie jest moja muzyka – powiedział Michniewicz, odnosząc się do tego, że Puchacz bawi się w didżeja. Jednocześnie wziął w obronę swojego podopiecznego, który był krytykowany po meczu z Walią.

– Gdy popatrzymy na mecz z Walią pod kątem akcji ofensywnych prawej i lewej strony, to lewa (czyli ta, po której grał Puchacz – dop. red.) była zdecydowanie aktywniejsza. Bartosz Bereszyńśki radził sobie świetnie w defensywie, ale nie było go z przodu. Gdyby Adaś Buksa strzelił bramkę po dośrodkowaniu Puchacza, to jego odbiór byłby zupełnie inny – zauważył selekcjoner reprezentacji Polski.

Michniewicz odniósł się również do postawy Grzegorza Krychowiaka. – Oczywiście, skąd się biorą straty? Straty biorą się stąd, że my chcemy ryzykować, rozmawialiśmy i próbowaliśmy to zaakcentować na treningu. Pomocnicy muszą ryzykować podaniem. Gramy na dwójkę napastników i chcemy, żeby pomocnicy, czy to będzie Krychowiak, Żurkowski, Klich, Góralski lub Zieliński, szukali podań w linii prostej do najwyżej ustawionego zawodnika – powiedział trener.

Pomysł, z natury, wydaje się prosty. Realizacja? Jeszcze nie ta, ale skoro jest akcja, to musi być reakcja. Szczególnie z takimi nazwiskami.



Na zdjęciu: Nawet sam selekcjoner nie spodziewał się tak wysokiej frekwencji na wczorajszym, dobrowolnym treningu reprezentacji Polski.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus