Reprezentacja Polski. Polscy asystenci, czyli wiecznie drudzy

Polscy asystenci zagranicznych trenerów reprezentacji mężczyzn są przymierzani do objęcia posady selekcjonera w przyszłości – jak mantrę powtarzają władze polskiej siatkówki.

Zanim w rodzimej siatkówce zaczął się boom na zagranicznych trenerów, reprezentację Polski od początku jej istnienia prowadziło łącznie ponad 20 szkoleniowców. Niektórzy z nich – Zygmunt Kraus, Hubert Wagner, Stanisław Gościniak – obejmowali ją kilkukrotnie. Czasy się jednak zmieniły i niemal od początku XXI wieku niektóre środowiska naciskały, aby dać szansę trenerom spoza Polski. Ostatnim rodakiem, który poprowadził kadrę był wspomniany Gościniak, ale już wtedy (w latach 2003-04) pomagał mu związany z Jastrzębskim Węglem Słowak Igor Prielożny. Po zajęciu 5. miejsca na igrzyskach w Atenach postawiono na zagranicznego trenera. Wydawało się, że na chwilę, lecz ta chwila trwa do dziś.

W 2005 roku kadrę objął Raul Lozano. Warunkiem stawianym Argentyńczykowi przez PZPS było to, aby jego asystentem był Polak. Wybór padł na Alojzego Świderka. Olimpijczyk z Monachium i asystent Andrzeja Niemczyka w reprezentacji kobiet (mistrzostwo Europy w 2003 roku) znalazł wspólny język z Lozano. Duet ten osiągnął wielki sukces, jakim było wicemistrzostwo świata w Japonii (2006). Kluczowe miały być jednak igrzyska olimpijskie w Pekinie, ale – podobnie jak 4 lata wcześniej – sukcesu nie udało się osiągnąć i z końcem 2008 roku trenerów pożegnano. Świderek, choć był przymierzany do roli pierwszego, przejął kadrę… kobiet. Prowadził ją w latach 2011-12, a następnie objął stanowisko dyrektora Akademii Polskiej Siatkówki.

Zobacz jeszcze: A miało być tak łatwo

Następcą Lozano został ówczesny trener PGE Skry Bełchatów – Daniel Castellani, który poprowadził zespół do mistrzostw kraju i podium Ligi Mistrzów. Funkcję asystenta powierzono Krzysztofowi Stelmachowi, prowadzącemu wówczas ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, największego rywala Skry. Współpraca ta miała zaowocować medalami i już w pierwszym roku biało-czerwoni zdobyli w Turcji historyczne – i do tej pory jedyne – złoto mistrzostw Europy, a Stelmachowi wróżono karierę przyszłego selekcjonera.

Wszystko zawaliło się rok później. Na mistrzostwa świata Polacy jechali jako jedni z faworytów, ale już podczas pierwszej fazy turnieju w Trieście było widać, że coś jest nie tak. Nasza kadra wygrała jednak swoją grupę i z dużymi nadziejami udała się do Ankony. Tam po dwóch porażkach pożegnała się z mundialem. Dopiero po jakimś czasie wyszło na jaw, że w kadrze nie było dobrej atmosfery, a szkoleniowcy… nawet ze sobą nie rozmawiali. Po mistrzostwach Castellani stracił posadę, a Stelmach kontynuował pracę w klubach.

W kolejnych latach sytuacja z polskimi asystentami zagranicznych selekcjonerów wyglądała już inaczej. Andrea Anastasi, który prowadził reprezentację w latach 2011-13, swoim partnerem mianował wieloletniego przyjaciela z boiska – Andreę Gardiniego. Wraz z włoskim duetem pracowali statystycy Oskar Kaczmarczyk i Michał Mieszko Gogol, którzy w przyszłości mieli mieć większy wpływ na losy kadry. Po początkowym paśmie sukcesów, czyli medalu ME i zwycięstwie w Lidze Światowej w 2012 roku, docelowa impreza znowu nie wypaliła. Igrzyska w Londynie zakończyły się dla nas na ćwierćfinale, ale mimo to Włosi pozostali przy kadrze. Ostatecznie pożegnali się z nią po nieudanych mistrzostwach Europy w Polsce i Danii.


Zobacz jeszcze: Mistrzowski złoty tryptyk


Następnie przyszedł czas na francuski eksperyment. Szaleńczy pomysł ówczesnego prezesa PZPS Mirosława Przedpełskiego zakładał, że szkoleniowcem kadry został Stephane Antiga. Kończącemu karierę zawodnikowi PGE Skry miała asystować legenda francuskiej siatkówki, jeden z najwybitniejszych trenerów w historii – Philippe Blain. Do tego duetu ponownie zostali dokooptowani Gogol i Kaczmarczyk, a także Wojciech Janas, pełniący obowiązki drugiego asystenta Antigi. Efekt tego eksperymentu był zaskakujący. Polacy na MŚ w Polsce sięgnęli po złoto i stali się głównymi faworytami kolejnych imprez – ME oraz igrzysk w Rio de Janeiro. W obu przypadkach skończyło się na 5. miejscu i Francuzów pożegnano. Wydawało się, że PZPS w końcu postawi na Polaka, ale tak się nie stało.

Postanowiono wrócić do szkoły włoskiej i selekcjonerem został mający sukcesy w PlusLidze Ferdinando De Giorgi, ale – po raz pierwszy od sześciu lat – jego bliskimi współpracownikami zostali wyłącznie Polacy. Rolę asystentów „Fefe” odgrywali wspomniany Oskar Kaczmarczyk, który nie był już statystykiem, a drugim trenerem w ZAKSIE, oraz Piotr Gruszka. Były wybitny reprezentant poświęcił się roli szkoleniowca, a jego dobra praca w GKS-ie Katowice zaowocowała nawiązaniem współpracy z siatkarskim związkiem. O ile De Giorgi okazał się świetnym trenerem klubowym, o tyle jego przygoda z kadrą zakończyła się klęską. Po niespełna 10 miesiącach PZPS rozstał się z Włochem po fatalnym wyniku na ME w Polsce w 2017 roku, w których gospodarze odpadli w barażu o ćwierćfinał.


Zobacz jeszcze: Odmrażanie czas zacząć


– To jest ten moment – mówili zwolennicy polskiej myśli szkoleniowej, zwracając uwagę, że teraz najlepszym wyjściem będzie postawienie na Polaka, który będzie miał dwa lata na przygotowanie kadry do igrzysk w Tokio. Rzeczywiście, wśród trzech najmocniejszych kandydatów znalazło się dwóch Polaków. Pierwszym był były szkoleniowiec Asseco Resovii Andrzej Kowal, a drugim Gruszka, który wydawał się jednym z faworytów do objęcia tej posady. Władze związku po raz kolejny nie zaufały Polakowi i postawiły na szóstego z rzędu szkoleniowca zza granicy. Tym razem został nim ekscentryczny Vital Heynen.

Showman z Belgii dobrał sobie wyłącznie polski sztab. Pojawili się w nim ponownie Michał Gogol, choć już nie w roli statystyka, a drugiego trenera, oraz Sebastian Pawlik – trener złotego rocznika z SMS w Spale, zaś rolę konsultantów pełnili Paweł Woicki i Jakub Bednaruk. Belg ze swoją ekipą już kilka miesięcy później świętował gigantyczny sukces, gdy na MŚ we Włoszech i w Bułgarii Polacy zdołali obronić tytuł. Jego cel jest jednak niezmienny – igrzyska olimpijskie w Tokio i zdobycie na nich medalu, najlepiej złotego

Co będzie po nich? Wszystko zależy od wyniku, ale można przyjąć, że Belg może pożegnać się z biało-czerwoną drużyną. Sam zapowiada, że w wypadku sukcesu będzie spełniony i odpocznie od siatkówki. W przypadku braku medalu w Tokio władze PZPS znów będą miały problem, na kogo postawić. Może w końcu polscy trenerzy przestaną być tylko asystentami… W ostatnich latach w polskiej lidze zmieniły się proporcje i teraz większością drużyn zawiadują rodzimi fachowcy. Czy ten trend ma szansę bytu w reprezentacji? Odpowiedzi na te pytania poznamy za kilkanaście miesięcy.

Michał Kalinowski


Zobacz jeszcze: Rozmowa z Ireneuszem Mazurem


Losy byłych asystentów zagranicznych selekcjonerów


Alojzy ŚWIDEREK
– od lipca 2011 do grudnia 2012 prowadził reprezentację Polski kobiet. Obecnie jest dyrektorem APS.

Krzysztof STELMACH – pracował w Indykpolu AZS Olsztyn (2013-14), BBTS Bielsko-Biała (2015-16), PGE Skrze Bełchatów (2016-17, II trener), AZS Częstochowa (2017-18), Stal Nysa (2018- nadal).

Oskar KACZMARCZYK – współpracował z kadrą Finlandii, a następnie objął stanowisko trenera w szwajcarskim Biogas Volley Naefels.

Wojciech JANAS – obecnie wraz z Krzysztofem Stelmachem prowadzi I-ligową Stal Nysa.

Piotr GRUSZKA – po rozstaniu z reprezentacją Polski nadal prowadził GKS Katowice. W sezonie 2019/20 był szkoleniowcem Asseco Resovii; pod koniec stycznia rozwiązano z nim kontrakt.