Reprezentacja Polski. Prezes chce Szewczenkę?

Ukrainiec wydaje się poza finansowym zasięgiem PZPN-u, ale jego nazwisko znów pojawiło się w gronie kandydatów do objęcia naszej drużyny narodowej.


Pierwsze informacje o tym, że w gronie kandydatów do objęcia posady selekcjonera reprezentacji Polski znajduje się Andrij Szewczenko, legenda ukraińskiego i europejskiego futbolu, pojawiły się na początku stycznia. Wtedy jednak jego kandydatura wydawała się abstrakcją, bo „Szewa” był trenerem włoskiej Genoi, w której pracę rozpoczął 7 listopada.

Jego drużyna spisywała się jednak koszmarnie. Z 11 spotkań wygrała tylko jedno, w Pucharze Włoch. Siedem meczów drużyna Ukraińca przegrała, a czarę goryczy działaczy klubu z Genui przelała porażka w kolejnym meczu Coppa Italia z AC Milanem. Co ciekawe Szewczenkę „zwolnił” ze stanowiska klub, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery wygrywając m.in. Ligę Mistrzów.

Przygoda z Genoą, to pierwszy klub w jego trenerskiej karierze, okazała się krótka i bardzo nieudana. Ale prezesowi Polskiego Związku Piłki Nożnej, Cezaremu Kuleszy, to nie przeszkadza. W momencie, kiedy Szewczenko rozstał się z Genoą, jego nazwisko powróciło na giełdę potencjalnych następców Paulo Sousy. Już wcześniej mówiono, że sternik polskiego futbolu jest orędownikiem zatrudnienia Ukraińca, ale problemem dla Polskiego Związku Piłki Nożnej mogą okazać się oczekiwania finansowe „Szewy”.

Przypominano wówczas, że w Genui trener może liczyć na uposażenie sięgające ok. 3 mln euro rocznie, a taka kwota za pracę z reprezentacją Polski nie wchodzi w grę. Warto jednak zwrócić uwagę na pewne zestawienie, które opublikowano przed Euro 2020. Szewczenko był wówczas selekcjonerem reprezentacji Ukrainy i zarabiał na tym stanowisku 700 tysięcy euro. O 150 tysięcy europejskiej waluty mniej od… Paulo Sousy! Jaka kwota zadowoliłaby teraz Ukraińca? Według medialnych doniesień, które powołują się na otoczenie byłego znakomitego napastnika, Szewczenko oczekuje podobnej kwoty, jaką zarabiał w Genoi.

W środę, po zarządzie PZPN, związek wydał lakoniczny komunikat, że rozmowy z kandydatami na selekcjonera reprezentacji Polski trwają, choć dwa dni wcześniej rzecznik PZPN, Jakub Kwiatkowski, przyznał, że Adam Nawałka – od początku faworyt numer jeden – rozpoczął już wstępnie pracę. Teraz, wiele na to wskazuje, były selekcjoner naszego narodowego zespołu został odesłany do poczekalni i pojawia się pytanie, czy takie były ustalenia? Kwiatkowski przyznał, że związek znajduje się w stałym kontakcie z 64-letnim trenerem.

Czyżby zatem Nawałka przystał na takie rozwiązanie? A mianowicie na to, że ma być w gotowości, a prezes Kulesza będzie rozmawiał z innymi trenerami? Brzmi to wręcz absurdalnie, ale dopóki biznesmen z Podlasia nie ogłosi i nie zaprezentuje nowego selekcjonera reprezentacji Polski, to zdecydowanie więcej w tej sprawie będzie pytań niż odpowiedzi.

Ciekawostką niech będzie fakt, że Nawałka i Szewczenko mają bardzo podobne doświadczenie, jeżeli chodzi o pracę z drużynami narodowymi. Polak poprowadził „Biało-czerwonych” w 50 meczach, a „Szewa” zasiadał na ławce ukraińskiej 52 razy. Nawałka wygrał jednak 26 spotkań, a Szewczenko o jeden mecz mniej. Bilans porażek również przemawia na korzyść Polaka, bo odnotował ich 9, a Ukrainiec – 14. „Biało-czerwoni” pod wodzą szkoleniowca z Krakowa strzeli 99 bramek. Ukraina prowadzona przez „Szewę” zdobyła 71 goli, a zatem statystyki nieznacznie przemawiają za Polakiem. Tym jednak prezes Kulesza raczej sugerował się nie będzie.


Na zdjęciu: W Genoi trenerowi Andrijowi Szewczence się nie powiodło, ale jego nazwisko wróciło na giełdę potencjalnych następców Paulo Sousy.

Fot. PressFocus