Reprezentacja Polski. Problemów tylko przybyło

Nie dwóch, a trzech naszych piłkarzy doznało kontuzji w meczu ze Szkocją. Przed finałem baraży ze Szwecją trener Michniewicz ma twardy orzech do zgryzienia.


Wynik lepszy niż gra. To zdecydowanie najpopularniejsza opinia na temat występu reprezentacji Polski na Hampden Park w Glasgow. „Biało-czerwoni”, w selekcjonerskim debiucie Czesława Michniewicz, zremisowali 1:1 ze Szkocją. Przede wszystkim dzięki bardzo dobrej postawie w bramce Łukasza Skorupskiego, a także… sprytowi Krzysztofa Piątka.

Napastnik Fiorentiny przewrócił się w polu karnym, w odpowiednim momencie, a następnie pewnie wykorzystał jedenastkę. Szkoci mieli po meczu pretensje do irlandzkiego sędziego, że ten wskazał na „wapno”. Generalnie nie mogli uwierzyć, że meczu nie wygrali.

– To był „miękki” karny – powiedział po meczu selekcjoner reprezentacji Szkocji, Steve Clarke. „Ciekawą” opinią na Twitterze podzielił się z kolei były polski sędzia międzynarodowy, [Marcin Borski]. – Źle ustawiony sędzia ratuje nam d..ę karnym z…d..y – napisał arbiter z Warszawy. Być może byłoby wokół całej sytuacji dużo głośniej, gdyby było to starcie o stawkę.

Kilka przeciwności

„Biało-czerwoni” nie zagrali w Glasgow dobrego meczu i rezultat jest dla nas szczęśliwy. Ale należy wziąć pod uwagę wiele składowych. Po pierwsze był to pierwszy mecz z nowym człowiekiem na ławce trenerskiej. Czesław Michniewicz jest trzecim szkoleniowcem, który pracuje z reprezentacją na przestrzeni ostatnich niespełna 15 miesięcy. Jerzego Brzęczka zwolniono w styczniu 2021 roku, a Paulo Sousa zdezerterował pod koniec grudnia 2021 roku.

Dla porównania Steve Clarke pracuje z zespołem od maja 2019 roku i mecz z Polską był jego 32 meczem w roli selekcjonera. Tylko w zeszłym roku Szkocja pod wodzą Clarke’a rozegrała 15 spotkań i przegrała zaledwie 3 mecze. To było widać na boisku gołym okiem. Szkoci są zespołem, w przeciwieństwie do naszego, świetnie zgranym. Rozumieją się doskonale, bo też od dłuższego czasu grają w bardzo podobnym ustawieniu.

A my? Po pierwsze wiadomo, że to, co najważniejsze będzie miało miejsce w najbliższy wtorek. Szkoci takiej presji nie mają, bo o awans na mundial zagrają dopiero w czerwcu. Po drugie nie zagrał przeciwko Szkocji Robert Lewandowski, a wystarczy sobie wyobrazić, co stałoby się, gdyby to on, a nie Krzysztof Piątek, miał dwie takie okazje w drugiej połowie, zanim Szkoci strzelili gola. I wreszcie po trzecie mecz ten nie układał się po naszej myśli nie tylko dlatego, że nie graliśmy dobrze. Ale również dlatego, że w pierwszej połowie straciliśmy dwóch zawodników z powodu kontuzji.

Piątek z rozciętą nogą

Najpierw Arkadiusz Milik poczuł ukłucie mięśnia i postanowił nie ryzykować. Pod koniec pierwszej połowy z boiska zejść musiał Bartosz Salamon. To jeszcze nie wszystko. Krzysztof Piątek został na początku drugiej połowy i grał z rozciętą nogą. Jego skarpeta po meczu była przesiąknięta krwią, a lekarz kadry, Jacek Jaroszewski, założył napastnikowi Fiorentiny siedem szwów.

Co to oznacza w kontekście meczu ze Szwecją? Jeżeli chodzi o Salamona, to jego występ jest niemożliwy. Obrońcę Lecha Poznań, który doznał urazu mięśnia przywodziciela podczas walki o piłkę w środku pola, czeka kilka tygodni przerwy.

Jeżeli chodzi o Arkadiusza Milika, to napastnik Marsylii przechodził wczoraj wieczorem badania, już po powrocie do Katowic, i w ciągu najbliższych kilkunastu lub kilkudziesięciu godzin okaże się, czy będzie mógł wystąpić we wtorek. Udział w meczu Krzysztofa Piątka stoi pod dużym znakiem zapytania. Przeważnie po tego typu urazach trzeba odpocząć od treningów i meczów przez ok. dwa tygodnie.

Czy w tej sytuacji trener Czesław Michniewicz zdecyduje się na dowołanie kogoś w miejsce nieobecnych? Raczej do tego nie dojdzie, bo też trudno powiedzieć, kto mógłby do zespołu teraz dołączyć. Przypomnijmy, że na marcowy dwumecz selekcjoner wezwał pierwotnie 33 zawodników. Na zgrupowanie nie dotarli Maciej Rybus i Karol Świderski. Odejmując następnie Milika, Piątka i Salamona, do dyspozycji trenera pozostaje 28 zawodników.

Reca najsłabszym ogniwem

Wynik 1:1, to zatem najlepsza informacja po meczu w Glasgow, ale spotkanie to jest już za nami. Wniosek w kontekście Szwecji? Musimy we wtorek zagrać dużo lepiej, by marzyć o awansie na mistrzostwa świata. Na pewno zagramy inaczej, chociażby dlatego, że będzie na boisku Lewandowski.

A którzy zawodnicy spośród tych, którzy wystąpili na Hampden Park, wystąpią przeciwko Szwecji. Niezagrożone są pozycje Kamila Glika, który był jednym z nielicznych zasługujących na słowa uznania za występ przeciwko Szkocji, Jana Bednarka czy Matty’ego Casha, którego jednak musimy zdecydowanie lepiej wykorzystywać. Widać, że zawodnik Aston Villi jest w dobrej formie. Zagra też pewnie ze Szwedami, Piotr Zieliński, który zaliczył w Szkocji bardzo dyskretny występ. Podobnie, jak Jakub Moder. Grzegorz Krychowiak dostał w Glasgow godzinę. Miał lepsze i gorsze momenty, ale ogólnie tragedii nie ma.

A kto nie wystąpi lub nie powinien wystąpić przeciwko Szwedom? Jasne, że dojdzie do zmiany w bramce, choć Łukasz Skorupski był naszym najlepszym graczem w czwartek. Najsłabszym naszym ogniwem w starciu ze Szkotami był Arkadiusz Reca. Popełnił najwięcej błędów spośród wszystkich naszych piłkarzy, a po jego stratach było bardzo groźnie. Na lewym wahadle trener Michniewicz nie ma zbyt dużego wyboru. Wobec braku Rybusa pozostał do dyspozycji selekcjonerowi w zasadzie tylko Tymoteusz Puchacz. Chyba, że trener zaryzykuje z Patrykiem Kunem.




Na zdjęciu: Krzysztof Piątek mecz ze Szkocją okupił rozciętą nogą i siedmioma szwami.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus