Reprezentacja Polski: Tak słabo, jak… Engel

Jerzy Brzęczek nie wygrał żadnego z pierwszych pięciu meczów na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Ostatnim trenerem drużyny narodowej, który dokonał podobnej „sztuki” był… Jerzy Engel. Prowadzona przez niego reprezentacja Polski pierwszą wygraną, w pamiętnym eliminacyjnym meczu MŚ z Ukrainą, nastąpiła dopiero przy siódmym podejściu. „Sport” tymczasem przeanalizował pięć pierwszych meczów pięciu poprzedników Jerzego Brzęczka. Trzeba przyznać, że żaden z nich przygody z kadrą nie zaczynał tak słabo, jak jej obecny opiekun…

 

Paweł JANAS (5 m. 2-2-1, 9:3)

FOT WLODZIMIERZ SIERAKOWSKI / 400mm.pl

 

FOT WLODZIMIERZ SIERAKOWSKI / 400mm.pl

 

Paweł Janas przygodę z reprezentacją Polski rozpoczął w lutym 2003 roku od wyjazdu do Splitu. Przypomnijmy, że selekcjoner ten przejął kadrę po nieudanej trenerskiej próbie Zbigniewa Bońka, który zrezygnował z prowadzenia zespołu po zaledwie pięciu meczach. „Janosikowi” od początku szło nieco lepiej. W debiucie bezbramkowo zremisowaliśmy z Chorwacją, by zaledwie dwa dni później pewnie pokonać Macedonię 3:0. Później zespół był zmuszony odrabiać straty po nieudanym starcie eliminacji Euro 2004. Na Stadionie Śląskim, przeciwko Węgrom, poszło nie najlepiej, bo skończyło się bezbramkowo. Przeciwko San Marino punktów stracić nie mogliśmy i skończyło się na planowym 5:0. Pierwsza porażka przyszła w meczu numer pięć. W Brukseli ulegliśmy Belgom 1:3.

Leo BEENHAKKER (5 m. 2-1-2, 5:7)

FOT LUKASZ LASKOWSKI/PRESSFOCUS

Gdyby czas spędzony na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski Leo Beenhakkera oceniać jedynie po początkach, to dobrego słowa o tym selekcjonerze nie można by powiedzieć. O ile porażka 0:2 z Danią na wyjeździe nikogo nie zaniepokoiła, o tyle fatalny mecz w wykonaniu biało-czerwonych przeciwko Finom w Bydgoszczy (1:3) był poważnym sygnałem ostrzegawczym. Okazało się, że holenderski szkoleniowiec szybko wyciągnął wnioski. Z Serbią było lepiej i pod względem wyniku (1:1) i pod względem gry. W Kazachstanie udało się odnieść pierwszą wygraną, 1:0, choć trzeba przyznać, że był to sukces wręcz wymęczony. Triumfy rodzą się jednak w bólach, a takim była legendarna już wiktoria 2:1 nad Portugalią i dwa gole Euzebiusza Smolarka na Stadionie Śląskim.

 

Franciszek SMUDA (5 m. 3-0-2, 11:6)

FOT LUKASZ LASKOWSKI / PRESSFOCUS

„Franz” miał ułatwione zadanie, ponieważ żaden z pierwszych pięciu meczów pod jego wodzą nie był meczem o stawkę, nie obrażając oczywiście… króla Tajlandii, bo to na pucharowe rozgrywki na jego cześć selekcjoner zabrał ligowców w styczniu 2010 roku. Najpierw jednak drużyna pod wodza Smudy rozegrała dwa mecze w Polsce. Przegrała 0:1 z Rumunią, a następnie pokonała Kanadę w takim samym stosunku. Później, już w Azji, zaczęło się od porażki z ligową Danią. Pozostali rywale, czyli gospodarze turnieju, a także Singapur nie byli zbyt wymagający. Tajlandię pokonaliśmy 3:1, a drugiego z wymienionych rywali aż 6:1. Dzięki temu Smuda stał się jedynym z omawianego grona trenerem, który w pierwszych pięciu meczach odniósł aż trzy zwycięstwa.

Waldemar FORNALIK (5 m. 2-2-1, 6:4)

Credit: Piotr Matusewicz / PressFocus

Doskonale dziś znany polskim kibicom Konstantin Vassiljev zepsuł debiut Waldemara Fornalika.  Zdobył gola po pięknym strzale z rzutu wolnego i Polska sensacyjnie przegrała w Tallinnie 0:1. Już w drugim meczu obecnego trenera Piasta czekało nasz zespół trudne zadanie, bo takim był eliminacyjny mecz w Podgoricy z Czarnogórcami. Padł remis 2:2. Z Mołdawią spokojnie udało się wygrać 2:0, a następnie 1:0 pokonać RPA w starciu towarzyskim. Najważniejszym meczem początków Fornalika na stanowiska był niewątpliwie mecz eliminacyjny z Anglią. Rozegrany, z powodu zalanego boiska Stadionu Narodowego, dzień po zaplanowanym terminie. I kto wie, czy nie było to najlepsze spotkanie. Ostatecznie skończyło się na remisie 1:1.

Adam NAWAŁKA (5 m. 2-1-2, 4:3)

Credit: Press Focus

Dziś już niewielu pamięta, że selekcjoner, który doprowadził nas do ćwierćfinału mistrzostw Europy przygodę z kadrą zaczął… fatalnie. Po porażce 0:2 ze Słowacją nasz zespół pożegnały na wrocławskim stadionie gwizdy. Cztery dni później było niewiele lepiej. Po kiepskim meczu bezbramkowo zremisowaliśmy z Irlandią. Pierwsze zwycięstwa, 3:0 z Norwegią i 1:0 z Mołdawią, pojawiły się podczas styczniowej wyprawy ligowców do Abu Zabi. W marcu 2014 roku natomiast przegraliśmy ze Szkocją 0:1, po kolejnym nie najlepszym występie. To, co nastąpiło jesienią tego samego roku, czyli eksplozja od legendarnej wiktorii nad Niemcami, po pięciu pierwszych, niezbyt udanych meczach, to już inna historia. Jak napisze dalej selekcjoner Brzęczek?

Reprezentacja Polski: Co dalej z Jerzym Brzęczkiem?