Reprezentacja. Pomieszanie z poplątaniem

Czyli jednak nie Nawałka, a Michniewicz? Od tego, co przedostaje się do publicznego obiegu może zakręcić się w głowie.


To już od jakiegoś czasu nie jest zabawne. Za niespełna dwa miesiące zagramy arcyważny mecz eliminacji mistrzostw świata z Rosją, który wyznaczy nam wszystko. Określi drogę, jaką będziemy podążać przez kolejne… cztery dni, a – być może – przez najbliższe miesiące. Aż do grudnia.

Tymczasem od ponad miesiąca Cezary Kulesza, król disco polo z Podlasia, nie mamy nic do tego rodzaju muzyki, a nawet ją lubimy, a jeszcze bardziej lubimy Podlasie, zafundował nie nam dziennikarzom, tylko kibicom, telenowelę w iście południowoamerykańskim stylu. Najpierw rozstał się, słusznie bez żalu, z bajerantem z Portugalii, a następnie wodził wszystkich za nos.

Najbardziej Adama Nawałkę, szukając wizji – bo widać, że żadnej wizji nie miał – gdzieś poza obszarem własnej świadomości. Chciał dać Andrijowi Szewczence, piłkarzowi wielkiemu, trenerowi żadnemu, 2,5 mln euro na rok. Nawałka zgodził się na robotę za stawkę czterokrotnie niższą. I w piątek okazało się, że wróci na selekcjonerską ławkę. Z tym, że właśnie niekoniecznie…

Czesław bohaterem dnia?

Spokojna sobota miała być. A tymczasem, jak grom z jasnego nieba, gruchnęła wiadomość, że selekcjonerem reprezentacji Polski zostanie Czesław Michniewicz. Jego nazwisko snuło się, jak dym papierosowy po bankietowej sali, praktycznie od początku dywagacji wszelakich. Mówiono, że Czesiu, druh i chwat wielu dziennikarzy, powinien dostać szansę. Zgadzamy się z tym, bo w naszym środowisku trenerskim jest to – niewątpliwie – postać.

Barwa, ale nie tylko. To facet, który może pochwalić się warsztatem i osiągnięciami, pomijając 711 połączeń z „Fryzjerem”. W 2019 roku dokonał czegoś na stanowisku selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Polski, co nie śniło się nawet jego poprzednikom. Na mistrzostwach Europy we Włoszech wygrał z Belgią i Włochami, a w barwach drugiej z wymienionych reprezentacji grali aktualni mistrzowie Europy. Czymś niesamowity było to, że za Michniewicza byliśmy o mecz od awansu na igrzyska olimpijskie, co pod czasów ś.p. Janusza Wójcika wydawało się zupełnie nieosiągalne.

Dziś o godz. 13.30, na Stadionie Narodowym w Warszawie nastąpi prezentacja nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że Adam Nawałka się na nią nie wybiera, a bohaterem dnia zostanie właśnie Czesław Michniewicz. Doskonale w środowisku wiemy, że ów jegomość blask fleszy lubi. I czuje się w nim znakomicie. To właśnie o Michniewiczu ciekawie wypowiedział się niegdyś kolega po fachu, Piotr Stokowiec. – Mówić po Czesiu, to tak, jakby grać po Rolling Stonesach – trafił słynny z fajnych marynarek szkoleniowiec w punkt.

Atmosfera będzie świetna

Co ma zatem do zaproponowania Czesław Michniewicz reprezentacji Polski? Wbrew pozorom całkiem sporo. Z całą pewnością złapie z drużyną dobry kontakt, bo jest człowiekiem o wybitnych zdolnościach interpersonalnych. Ma wyszukany żart, jest błyskotliwy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa atmosfera będzie świetna, tylko sęk w tym, że nie ma na nią zbyt wiele czasu.

Z drużyną selekcjoner spotka się w poniedziałek, 21 marca. Pewnie będzie jakiś rozruch, trening regeneracyjny, odprawa, bo przecież zawodnicy będą grać w weekend mecze w klubach. We wtorek będzie podobnie, a w środę czeka naszą drużynę wylot do Moskwy, gdzie w czwartek zagra mecz o wszystko. Po tym spotkaniu, tak naprawdę, Michniewicza może już nie być. Bo z tego, co przedostało się do powszechnego obiegu, wiemy, że nowy selekcjoner ma podpisać krótkoterminowy kontrakt. Którego jednym z warunków jest awans na mistrzostwa świata do Kataru.

Jak będzie naprawdę? Tego kibicom przedłożyć dziś nie możemy. Nie chodzi o to, że z nami, dziennikarzami, prezes Kulesza bawi się w kotka i myszkę. Król disco polo narobił takiego zamieszania, jakiego w polskim futbolu nie było od dawna.

Można go porównać z aferą na Okęciu, albo z ekscesami natury alkoholowej, której głównym bohaterem stali się – za Franza Smudy – Michał Żewłakow i Artur Boruc. Nadal jednak mocno wierzymy, że Kulesza kierował się dobrem polskiego futbolu, na którym nam wszystkim szalenie zależy.




Na zdjeciu: Czesław Michniewicz, czyli „zgłaszam się do wykonania zadania”. Adam Nawałka tego nie lubi.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus