Reprezentacja. Snajper się nam zaciął

We wrześniowych meczach eliminacji Euro 2020 reprezentacja Polski nie strzeliła bramki i taka sytuacja przytrafiła się nam, jeżeli chodzi o udział w kwalifikacyjnych kampaniach, po raz pierwszy od października 2013 roku. Wówczas zespół prowadzony przez Waldemara Fornalika nie zdobył gola w starciach kolejno z Ukrainą i Anglią. Oba tamte mecze przegrał. Później, kiedy w danym miesiącu graliśmy eliminacyjny dwumecz, to nasz zespół, przynajmniej raz, trafiał do siatki. Warto zaznaczyć, że goli – przeważnie – bywało dużo więcej. Zasadniczo zarówno podczas eliminacji Euro 2016, jak i mundialu w 2018 roku, nasz zespół zdobywał mnóstwo goli. Głównie za sprawą świetnie dysponowanego Roberta Lewandowskiego. W obu przypadkach napastnik Bayernu Monachium zostawał królem strzelców, zdobywając w sumie aż 29 goli w 20 występach.

Liczby mówią jasno

Co takiego stało się zatem, że teraz strzela mniej bramek, choć w klubie nadal prezentuje się wyśmienicie? Jak na dłoni widać, że pod względem skuteczności naszemu asowi atutowemu nie pasuje zmiana na stanowisku selekcjonera naszego zespołu. Nie chodzi o to, aby na siłę doszukiwać się jakichś konfliktów, czy też różnicy poglądów na temat gry zespołu pomiędzy zawodnikiem a Jerzym Brzęczkiem, ale liczby mówią same za siebie.

W 10 meczach u obecnego selekcjonera Lewandowski strzelił zaledwie dwa gole, z czego tylko jedno trafienie – w eliminacyjnym występie przeciwko Łotwie – uzyskał z gry. Z Izraelem strzelił bramkę z rzutu karnego. Jak to się ma do strzeleckiego bilansu 31-latka za kadencji Adama Nawałki? Nijak. W tamtym okresie Lewandowski zdobył 37 goli w 40 występach! Sporo spośród tych trafień, a konkretnie 7, również uzyskał z rzutów karnych, ale gigantyczna różnica jest widoczna. Wówczas średnia goli na występ, wynosiła 0,92. Teraz kształtuje się na poziomie 0,2 trafienia na spotkanie.

Średnia eliminacyjna jest ciut lepsza, bo wynosi 0,33 gola na mecz. Jednak ta za Nawałki była wręcz kosmiczna, bo wynosiła 1,45 bramki na spotkanie. Wiadomo, że Brzęczek chce grać piłkę bardziej defensywną. Kolejne liczbowe fakty? W 12 meczach tego trenera na zajmowanym stanowisku strzeliliśmy 13 bramek (średnia: 1,08 gola na mecz). U Nawałki, w 50 występach, strzeliliśmy 99 goli (średnia: 1,98). Dwunastokrotnie pod wodzą poprzedniego selekcjonera nasza drużyna nie strzeliła gola, czyli w 76 procentach spotkań bramki zdobywała. Tymczasem u Brzęczka zdobywaliśmy gola w 67 procentach meczów. I, co ciekawe, tylko trzy razy strzeliliśmy więcej niż jedną bramkę.

Komentarz ,,Sportu”. Trenerski Panteon

180 minut, jedna sytuacja

– Nie będziemy grali finezyjnie. W październiku czekają nas dwa kolejne mecze. Dopóki nie będziemy strzelać bramek, dopóty będziemy się męczyć. To są eliminacje. Jeżeli nie napocznie się rywala gole, to on się nie otworzy. Niezależnie od tego, czy będziemy grać u siebie, czy na wyjeździe – powiedział po meczu z Austrią Robert Lewandowski, który przyznał, że zespół musi lepiej operować piłką. Po to, aby stwarzać sobie coraz więcej sytuacji pod bramką rywala. On sam przekonał się o tym, jak będzie aktywniejszej gry w ofensywie, trudno jest dojść do sytuacji strzeleckich. Przypomnijmy, że w trzech pierwszych meczach Bundesligi nowego sezonu zdobył sześć bramek. Właśnie dlatego, że miał w nich sporo sytuacji. Tymczasem, licząc do kupy mecze ze Słowenią i Austrią, nasz najlepszy napastnik miał jedną dogodną sytuację do zdobycia gola. W drugim z wymienionych spotkań, strzelając głową po świetnym dośrodkowaniu Kamila Grosickiego, przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Jedna klarowna okazja na 180 minut gry w piłkę nożną, to zdecydowanie zbyt mało. Nie tylko jak na piłkarza tej klasy, ale również jak na zespół, który wygrał pierwsze cztery mecze eliminacyjne, nadal jest liderem grupy, a przez rywali określany jest mianem faworyta numer jeden do awansu na mistrzostwa Europy.

– Może i wy, dziennikarze, w pewnym momencie też się zapomnieliśmy – to raz jeszcze „Lewy” po spotkaniu z Austriakami. – Liczyliście, że wygramy dwa mecze, a przecież we wcześniejszych spotkaniach nie prezentowaliśmy się rewelacyjnie – przypomniał napastnik reprezentacji Polski. Analizując te sowa trudno się z naszym kapitanem nie zgodzić. Wyniki meczów marcowych i czerwcowych, być może, zarówno żurnalistom, jak i kibicom zaciemniły spojrzenie na realną siłę „biało-czerwonych” i pomysł Jerzego Brzęczka na ten zespół. Wniosek końcowy jest taki, że jeżeli selekcjoner nadal nie będzie korzystał z naszego największego atutu w ofensywie, jakim Lewandowski z pewnością jest, to popełni ogromny grzech zaniechania, którego piłkarska polska mu nie daruje.

 

Na zdjęciu: U Jerzego Brzęczka, Robert Lewandowski jest zdecydowanie mniej skuteczny, aniżeli za kadencji Adama Nawałki.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem